Pozornie drobna afera z uhonorowaniem przez Krajową Rade Sądownictwa sędziego Janusz Godynia - byłego oficera służb specjalnych Ludowego Wojska Polskiego i autora haniebnych wyroków na ludzi „Solidarności”, kryje w sobie głębszą prawdę. Środowisko sędziowskie nie tylko nie chce lustracji i rozliczeń upiornej przeszłości sądownictwa w Polsce, ale myśli komunistycznymi kalkami do dziś. Elita sędziowska spogląda na czasy PRL z nostalgią, a z metod reżimu korzysta chętnie i nagminnie.
Jak bowiem inaczej ocenić fakt, że tysiące polskich sędziów było zmuszanych do uczestnictwa w politycznej hucpie, w jaką zamienił się czwartkowy protest sędziów. Okazało się, ze prezesi sądów wydali specjalne zarządzenia, które nakazywały obowiązkowe stawiennictwo sędziów na „zebraniach”, które sparaliżowały prace sądów i były zawoalowaną formą strajku.
Metody nakazowe, przypominają czasy „masówek” w zakładach pracy, w trakcie których robotnicy uczestniczyli w prelekcjach komunistycznych politruków. Wtedy w PRL i dziś w sądach odbyły się właśnie takie masówki, które są kpiną z niezawisłości sędziowskiej i apolitycznej roli sądownictwa w Polsce. Niektórzy prezesi sądów wymagali nawet pisemnego usprawiedliwienia od podwładnych, którzy nie chcieli brać udziału w proteście sędziowskim. Oczywiście media związane z opozycją, nawet słowem, nie zająknęły się o tej ordynarnej próbie łamania sumień i niezależności sędziów, których spora część chce zmian proponowanych przez resort sprawiedliwości.
Zaledwie dobę po tym jak prezesi sądów zmuszali sędziów do udziału w proteście, Krajowa Rada Sądownictwa, dekoruje medalem sędziego Janusza Godynia - sądowego aparatczyka, któremu w Stanie Wojennym wystarczały dwa tygodnie, by skazać na karę 1 roku i 6 miesięcy działaczy działacza „Solidarności” za to, że rozdawał „bibułę”. W środowisku sędziów wojskowych, pan major Godyń, znany był ze swojej dyspozycyjności. Ale rok 1989 nie przyniósł sędziemu Godyniowi fali krytyki i ostracyzmu ze strony środowiska sędziowskiego. Wręcz przeciwnie. Systematycznie awansował, by kończyć karierę w Sądzie Najwyższym. Kariery nie przerwało nawet przyznanie się Godynia do współpracy z wojskową bezpieką PRL. Ot, kolejny, zaangażowany sędzia, który w trudnych, czasach mógł się zagubić - słyszymy ze strony kolegów sędziego Godynia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pozornie drobna afera z uhonorowaniem przez Krajową Rade Sądownictwa sędziego Janusz Godynia - byłego oficera służb specjalnych Ludowego Wojska Polskiego i autora haniebnych wyroków na ludzi „Solidarności”, kryje w sobie głębszą prawdę. Środowisko sędziowskie nie tylko nie chce lustracji i rozliczeń upiornej przeszłości sądownictwa w Polsce, ale myśli komunistycznymi kalkami do dziś. Elita sędziowska spogląda na czasy PRL z nostalgią, a z metod reżimu korzysta chętnie i nagminnie.
Jak bowiem inaczej ocenić fakt, że tysiące polskich sędziów było zmuszanych do uczestnictwa w politycznej hucpie, w jaką zamienił się czwartkowy protest sędziów. Okazało się, ze prezesi sądów wydali specjalne zarządzenia, które nakazywały obowiązkowe stawiennictwo sędziów na „zebraniach”, które sparaliżowały prace sądów i były zawoalowaną formą strajku.
Metody nakazowe, przypominają czasy „masówek” w zakładach pracy, w trakcie których robotnicy uczestniczyli w prelekcjach komunistycznych politruków. Wtedy w PRL i dziś w sądach odbyły się właśnie takie masówki, które są kpiną z niezawisłości sędziowskiej i apolitycznej roli sądownictwa w Polsce. Niektórzy prezesi sądów wymagali nawet pisemnego usprawiedliwienia od podwładnych, którzy nie chcieli brać udziału w proteście sędziowskim. Oczywiście media związane z opozycją, nawet słowem, nie zająknęły się o tej ordynarnej próbie łamania sumień i niezależności sędziów, których spora część chce zmian proponowanych przez resort sprawiedliwości.
Zaledwie dobę po tym jak prezesi sądów zmuszali sędziów do udziału w proteście, Krajowa Rada Sądownictwa, dekoruje medalem sędziego Janusza Godynia - sądowego aparatczyka, któremu w Stanie Wojennym wystarczały dwa tygodnie, by skazać na karę 1 roku i 6 miesięcy działaczy działacza „Solidarności” za to, że rozdawał „bibułę”. W środowisku sędziów wojskowych, pan major Godyń, znany był ze swojej dyspozycyjności. Ale rok 1989 nie przyniósł sędziemu Godyniowi fali krytyki i ostracyzmu ze strony środowiska sędziowskiego. Wręcz przeciwnie. Systematycznie awansował, by kończyć karierę w Sądzie Najwyższym. Kariery nie przerwało nawet przyznanie się Godynia do współpracy z wojskową bezpieką PRL. Ot, kolejny, zaangażowany sędzia, który w trudnych, czasach mógł się zagubić - słyszymy ze strony kolegów sędziego Godynia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336590-kasta-sedziowska-tkwi-w-glebokiej-komunie-w-mentalnosci-i-zyciorysach-tego-srodowiska-czaja-sie-demony-czas-na-zmiane-pokoleniowa-i-nowe-reguly