Nic o tym nie wiem, wczoraj wróciłem z Azji Centralnej. W stepie Turkmenistanu nikt o Tusku nie słyszał. Co za szczęśliwi ludzie tam żyją!
— mówi o reakcjach Brukseli na wizytę Donalda Tuska w Polsce europoseł PIS i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, Ryszard Czarnecki w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie pośle czy kolejny zamach terrorystyczny w Europie zachodniej, tym razem przeprowadzony w Paryżu wpłynie na to, że stosunek polityków Unii Europejskiej wobec islamu i imigrantów będzie twardszy?
Przede wszystkim może wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich we Francji, ponieważ siłą rzeczy francuscy wyborcy nawet jeżeli o tym nie powiedzą sondażowniom będą mieli większą skłonność do głosowania na polityków niechętnym imigrantom jak pani Marine Le Pen lub sceptycznym wobec imigrantów jak pan Francois Fillon. To są złe wiadomości dla kandydata skrajnej lewicy europosła pana Melenchona i dla byłego ministra socjalistów pana Macrona. Europejska klasa polityczna powinna wyciągnąć wnioski z kolejnego ataku terrorystycznego, ale tego nie zrobi.
Dlaczego?
To by oznaczało, że duża część z nich powinna się uderzyć w piersi i powiedzieć – źle robiliśmy, podejmowaliśmy błędne decyzje polityczne, opowiadaliśmy brednie na temat polityki imigracyjnej. Ale tego nie zrobią. Nie sądzę, żeby kolejny zamach w Paryżu, Sztokholmie, Londynie, czy w Berlinie to zmienił. Gdyby politycy byli konsekwentni, musieliby podać się do dymisji, ponieważ w dużej mierze odpowiadają za fatalną politykę imigracyjną swoich krajów.
W czym tkwi źródło ich postępowanie? W błędnym postrzeganiu rzeczywistości? W wyznawanej przez nich lewicowej ideologii?
Zwrócił pan uwagę na aspekt ideologiczny sprawy, ma pan rację, ale jednocześnie jej pan nie ma. Ma pan rację w tym sensie, że za planem mówiącym o zwiększonej ilości imigrantów stoi koncepcja budowy nowego wieloetnicznego, wielokulturowego, wieloreligijnego społeczeństwa. Ten produkt jest sceptyczny w stosunku do tradycyjnych i konserwatywnych wartości. Myślę, że właśnie dlatego w Europie otwiera się szlabany i daje zielone światło imigrantom. Na dłuższą metę napływ imigrantów oznacza rugowanie obozu tradycyjnych i konserwatywnych wartości z Europy. Ale poza tym zamiarem kryje się zamiar bardzo pragmatyczny. W największych krajach członkowskich UE zwłaszcza takich jak Belgia, Holandia, Francja, Wielka Brytania czy Niemcy rośnie ilość wyborców muzułmańskich. Politycy z tych państw starają się wygrywać wybory opierając się na wyborcach muzułmańskich, zwłaszcza tam, gdzie są ich skupiska, czyli w dużych miastach.
Czy opieranie się na wyborcach muzułmańskich to tylko domena lewicy?
Oczywiście, że nie, w każdym francuskim gabinecie premiera, centroprawicowym czy lewica jest stała niepisana zasada, że zasiada w nim dwóch ministrów muzułmanów, zwykle są to kobiety. Tak było w czasie rządów Sarkozyego, tak było za rządów lewicy. W Wielkiej Brytanii w wyborach europejskich w 2014 r. w największym okręgu wyborczym, w Londynie, liderem prawicy konserwatywnej był muzułmanin. W Manchesterze, czyli w drugim co do wielkości okręgu wyborczym w kraju obie partie, torysi i Partia Pracy, wystawili muzułmanów. Zrobili to, by walczyć o głosy muzułmańskiej społeczności. Jeszcze niedawno przewodniczącą Partii Konserwatywnej, to nie jest funkcja polityczna, ale bardzo ważna i prestiżowa funkcja techniczna, była muzułmanka Sayeeda Warsi, pełniła również funkcję sekretarza stanu w brytyjskim MSZ. Zrezygnowała ze swojej funkcji.
Dlaczego to zrobiła?
Ponieważ nie podobała jej się polityka jej rządu wobec Palestyny. Oceniła, że jest za bardzo antypalestyńska. Dla niej, czołowego polityka brytyjskiego ważniejsze były więzi natury religijnej niż interes państwa wyrażany przez jej własny rząd. Europejscy politycy stają się zakładnikami wspólnot muzułmańskich w swoich krajach. Obserwuję to w Belgii w wyborach lokalnych, gdzie jest bardzo duża ilość radnych, którzy przyjechali spoza Europy albo pochodzą z rodzin muzułmańskich. Proszę zobaczyć, jak zmienia się polityka wobec Izraela w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Czy dlatego ta polityka się zmieniała, że Izrael zaostrzył politykę wobec państwa palestyńskiego? Nie, polityka jest taka sama, natomiast państwa UE wcześniej popierały Izrael, teraz są bardziej sceptyczne, dlatego, że nie chcą mieć problemów ze swoimi muzułmańskimi wyborcami.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nic o tym nie wiem, wczoraj wróciłem z Azji Centralnej. W stepie Turkmenistanu nikt o Tusku nie słyszał. Co za szczęśliwi ludzie tam żyją!
— mówi o reakcjach Brukseli na wizytę Donalda Tuska w Polsce europoseł PIS i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, Ryszard Czarnecki w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie pośle czy kolejny zamach terrorystyczny w Europie zachodniej, tym razem przeprowadzony w Paryżu wpłynie na to, że stosunek polityków Unii Europejskiej wobec islamu i imigrantów będzie twardszy?
Przede wszystkim może wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich we Francji, ponieważ siłą rzeczy francuscy wyborcy nawet jeżeli o tym nie powiedzą sondażowniom będą mieli większą skłonność do głosowania na polityków niechętnym imigrantom jak pani Marine Le Pen lub sceptycznym wobec imigrantów jak pan Francois Fillon. To są złe wiadomości dla kandydata skrajnej lewicy europosła pana Melenchona i dla byłego ministra socjalistów pana Macrona. Europejska klasa polityczna powinna wyciągnąć wnioski z kolejnego ataku terrorystycznego, ale tego nie zrobi.
Dlaczego?
To by oznaczało, że duża część z nich powinna się uderzyć w piersi i powiedzieć – źle robiliśmy, podejmowaliśmy błędne decyzje polityczne, opowiadaliśmy brednie na temat polityki imigracyjnej. Ale tego nie zrobią. Nie sądzę, żeby kolejny zamach w Paryżu, Sztokholmie, Londynie, czy w Berlinie to zmienił. Gdyby politycy byli konsekwentni, musieliby podać się do dymisji, ponieważ w dużej mierze odpowiadają za fatalną politykę imigracyjną swoich krajów.
W czym tkwi źródło ich postępowanie? W błędnym postrzeganiu rzeczywistości? W wyznawanej przez nich lewicowej ideologii?
Zwrócił pan uwagę na aspekt ideologiczny sprawy, ma pan rację, ale jednocześnie jej pan nie ma. Ma pan rację w tym sensie, że za planem mówiącym o zwiększonej ilości imigrantów stoi koncepcja budowy nowego wieloetnicznego, wielokulturowego, wieloreligijnego społeczeństwa. Ten produkt jest sceptyczny w stosunku do tradycyjnych i konserwatywnych wartości. Myślę, że właśnie dlatego w Europie otwiera się szlabany i daje zielone światło imigrantom. Na dłuższą metę napływ imigrantów oznacza rugowanie obozu tradycyjnych i konserwatywnych wartości z Europy. Ale poza tym zamiarem kryje się zamiar bardzo pragmatyczny. W największych krajach członkowskich UE zwłaszcza takich jak Belgia, Holandia, Francja, Wielka Brytania czy Niemcy rośnie ilość wyborców muzułmańskich. Politycy z tych państw starają się wygrywać wybory opierając się na wyborcach muzułmańskich, zwłaszcza tam, gdzie są ich skupiska, czyli w dużych miastach.
Czy opieranie się na wyborcach muzułmańskich to tylko domena lewicy?
Oczywiście, że nie, w każdym francuskim gabinecie premiera, centroprawicowym czy lewica jest stała niepisana zasada, że zasiada w nim dwóch ministrów muzułmanów, zwykle są to kobiety. Tak było w czasie rządów Sarkozyego, tak było za rządów lewicy. W Wielkiej Brytanii w wyborach europejskich w 2014 r. w największym okręgu wyborczym, w Londynie, liderem prawicy konserwatywnej był muzułmanin. W Manchesterze, czyli w drugim co do wielkości okręgu wyborczym w kraju obie partie, torysi i Partia Pracy, wystawili muzułmanów. Zrobili to, by walczyć o głosy muzułmańskiej społeczności. Jeszcze niedawno przewodniczącą Partii Konserwatywnej, to nie jest funkcja polityczna, ale bardzo ważna i prestiżowa funkcja techniczna, była muzułmanka Sayeeda Warsi, pełniła również funkcję sekretarza stanu w brytyjskim MSZ. Zrezygnowała ze swojej funkcji.
Dlaczego to zrobiła?
Ponieważ nie podobała jej się polityka jej rządu wobec Palestyny. Oceniła, że jest za bardzo antypalestyńska. Dla niej, czołowego polityka brytyjskiego ważniejsze były więzi natury religijnej niż interes państwa wyrażany przez jej własny rząd. Europejscy politycy stają się zakładnikami wspólnot muzułmańskich w swoich krajach. Obserwuję to w Belgii w wyborach lokalnych, gdzie jest bardzo duża ilość radnych, którzy przyjechali spoza Europy albo pochodzą z rodzin muzułmańskich. Proszę zobaczyć, jak zmienia się polityka wobec Izraela w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Czy dlatego ta polityka się zmieniała, że Izrael zaostrzył politykę wobec państwa palestyńskiego? Nie, polityka jest taka sama, natomiast państwa UE wcześniej popierały Izrael, teraz są bardziej sceptyczne, dlatego, że nie chcą mieć problemów ze swoimi muzułmańskimi wyborcami.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336557-nasz-wywiad-czarnecki-europejscy-politycy-staja-sie-zakladnikami-wspolnot-muzulmanskich-w-swoich-krajach?strona=1