Jeśli pojawią się jakieś zarzuty wobec Donalda Tuska, rozpęta się awantura na pół świata, a jego jurysdykcyjny immunitet znajdzie się na sztandarach.
Donald Tusk traktuje Polskę wyjątkowo ekstrawagancko a konkretnie – bardzo instrumentalnie. I robi to co najmniej od siedmiu lat. Wtedy to Donald Tusk wszedł do gry o jakieś ważne stanowisko w instytucjach Unii Europejskiej. A ponieważ był premierem, polityka kierowanego przez niego rządu została w wielu dziedzinach, przede wszystkim w kwestiach polityki zagranicznej, podporządkowana temu celowi. Przyjdzie czas na precyzyjną analizę postępowania Tuska od 2010 r., ale już teraz można stwierdzić, że lista polskich spraw i interesów podporządkowanych prywatnej w istocie karierze jednego człowieka jest naprawdę długa i robi wrażenie, czyli przede wszystkim zdumiewa. A momentami wręcz przeraża. Najnowsza ekstrawagancja byłego premiera RP to obwieszczenie miastu i światu (19 kwietnia 2017 r.), że istnieje coś takiego jak lex Tusk. Po wyjściu z prokuratury były polski premier stwierdził: „Skorzystam z immunitetu wtedy, kiedy dojdę do wniosku, że celowo wykorzystywane są sprawy przeciwko mnie po to, aby utrudnić lub uniemożliwić mi sprawowanie funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale jeśli tak, to nie będę się wahał”. Donald Tusk może dojść do wniosku, że coś mu „utrudnia” lub „uniemożliwia” - jak chce i kiedy chce. I to on zdecyduje, czy podlega jakimś prawnym ograniczeniom, czy nie. Na tej zasadzie mógłby uznać, że jakiekolwiek krytyczne wypowiedzi bądź teksty na jego temat „utrudniają” mu sprawowanie funkcji i uznałby za uzasadnione żądanie zastosowania cenzury prewencyjnej. Na razie Tusk testuje, czy i kiedy może się uwolnić od obowiązywania i działania polskiego systemu prawnego. 19 kwietnia stwarzał tylko pretekst, aby w przyszłości uznać, że polskie prawo „utrudnia” mu i „uniemożliwia”, więc nie może mu podlegać. Dla dobra funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, czyli dla dobra każdego Europejczyka, w tym każdego Polaka. Proste jak konstrukcja cepa.
Jakie są realne podstawy lex Tusk? Kwestie przywilejów i immunitetów eurodeputowanych czy urzędników UE reguluje protokół nr 7 będący integralną częścią Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W dokumencie tym zapisano: „zgodnie z artykułem 343 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej i artykułem 191 Traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Energii Atomowej, Unia Europejska i EWEA korzystają na terytoriach Państw Członkowskich z przywilejów i immunitetów niezbędnych do wykonywania ich zadań”. Artykuł 11 protokołu głosi: „Na terytorium każdego Państwa Członkowskiego i bez względu na ich przynależność państwową, urzędnicy i inni pracownicy Unii: a) z zastrzeżeniem postanowień Traktatów dotyczących z jednej strony reguł odpowiedzialności urzędników i innych pracowników w stosunku do Unii oraz, z drugiej strony, właściwości Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sporach między Unią a jej urzędnikami i innymi pracownikami, korzystają z immunitetu jurysdykcyjnego co do dokonanych przez nich czynności służbowych, a obejmującego również słowa wypowiedziane lub napisane; korzystają oni z tego immunitetu również po zakończeniu pełnienia funkcji”. Z kolei artykuł 17 postanawia: „Przywileje, immunitety i inne udogodnienia przyznaje się urzędnikom i innym pracownikom Unii wyłącznie w interesie Unii. Każda instytucja Unii powinna uchylić immunitet udzielony urzędnikowi lub innemu pracownikowi, kiedy uzna, że uchylenie takiego immunitetu nie jest sprzeczne z interesami Unii”. Artykuł 19 dopowiada, że „artykuły 11–14 i artykuł 17 mają zastosowanie do przewodniczącego Rady Europejskiej. Mają one także zastosowanie członków Komisji”. I to wszystko w kwestii tego, czemu podlega bądź nie podlega Donald Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej.
Choć nie ma prawnych podstaw odmowy przez Donalda Tuska uczestniczenia w postępowaniach polskiego wymiaru sprawiedliwości, znajdzie się tabun prawniczych autorytetów, którzy udowodnią, że jest wręcz przeciwnie. Nie trzeba nawet sięgać po „autorytet” prawniczy Romana Giertycha, adwokata Donalda Tuska. Preteksty są liczne, że przypomnę tylko głośną pod koniec lat 90. XX wieku sprawę immunitetu Augusto Pinocheta jako prezydenta Chile w latach 1973-1990. Brytyjskie sądy zajmowały się tym, czy immunitet jurysdykcyjny Pinocheta jako głowy państwa chronił go przed tymczasowym aresztowaniem (w 1997 r.). I sąd pierwszej instancji uznał, że Pinocheta taki immunitet chronił. A potem wywiązała się wielka debata, przede wszystkim w Izbie Lordów, bo to ona decydowała, czy sprawa powinna być ponownie rozpatrzona. Ta debata dotyczyła głównie zakresu obowiązywania immunitetu jurysdykcyjnego. I w większości opinii prawnych (opublikowanych w 1999 r.) stwierdzono, że immunitet jurysdykcyjny nie jest bezwzględny. Przywołuję sprawę Pinocheta, bowiem w kwestii immunitetu jurysdykcyjnego Donalda Tuska można by latami toczyć spory, a przewodniczący Rady Europejskiej mógłby w tym czasie ignorować wszelkie wezwania, niezależnie od tego, jak bardzo uzasadnienia byłyby naciągane.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśli pojawią się jakieś zarzuty wobec Donalda Tuska, rozpęta się awantura na pół świata, a jego jurysdykcyjny immunitet znajdzie się na sztandarach.
Donald Tusk traktuje Polskę wyjątkowo ekstrawagancko a konkretnie – bardzo instrumentalnie. I robi to co najmniej od siedmiu lat. Wtedy to Donald Tusk wszedł do gry o jakieś ważne stanowisko w instytucjach Unii Europejskiej. A ponieważ był premierem, polityka kierowanego przez niego rządu została w wielu dziedzinach, przede wszystkim w kwestiach polityki zagranicznej, podporządkowana temu celowi. Przyjdzie czas na precyzyjną analizę postępowania Tuska od 2010 r., ale już teraz można stwierdzić, że lista polskich spraw i interesów podporządkowanych prywatnej w istocie karierze jednego człowieka jest naprawdę długa i robi wrażenie, czyli przede wszystkim zdumiewa. A momentami wręcz przeraża. Najnowsza ekstrawagancja byłego premiera RP to obwieszczenie miastu i światu (19 kwietnia 2017 r.), że istnieje coś takiego jak lex Tusk. Po wyjściu z prokuratury były polski premier stwierdził: „Skorzystam z immunitetu wtedy, kiedy dojdę do wniosku, że celowo wykorzystywane są sprawy przeciwko mnie po to, aby utrudnić lub uniemożliwić mi sprawowanie funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale jeśli tak, to nie będę się wahał”. Donald Tusk może dojść do wniosku, że coś mu „utrudnia” lub „uniemożliwia” - jak chce i kiedy chce. I to on zdecyduje, czy podlega jakimś prawnym ograniczeniom, czy nie. Na tej zasadzie mógłby uznać, że jakiekolwiek krytyczne wypowiedzi bądź teksty na jego temat „utrudniają” mu sprawowanie funkcji i uznałby za uzasadnione żądanie zastosowania cenzury prewencyjnej. Na razie Tusk testuje, czy i kiedy może się uwolnić od obowiązywania i działania polskiego systemu prawnego. 19 kwietnia stwarzał tylko pretekst, aby w przyszłości uznać, że polskie prawo „utrudnia” mu i „uniemożliwia”, więc nie może mu podlegać. Dla dobra funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, czyli dla dobra każdego Europejczyka, w tym każdego Polaka. Proste jak konstrukcja cepa.
Jakie są realne podstawy lex Tusk? Kwestie przywilejów i immunitetów eurodeputowanych czy urzędników UE reguluje protokół nr 7 będący integralną częścią Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W dokumencie tym zapisano: „zgodnie z artykułem 343 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej i artykułem 191 Traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Energii Atomowej, Unia Europejska i EWEA korzystają na terytoriach Państw Członkowskich z przywilejów i immunitetów niezbędnych do wykonywania ich zadań”. Artykuł 11 protokołu głosi: „Na terytorium każdego Państwa Członkowskiego i bez względu na ich przynależność państwową, urzędnicy i inni pracownicy Unii: a) z zastrzeżeniem postanowień Traktatów dotyczących z jednej strony reguł odpowiedzialności urzędników i innych pracowników w stosunku do Unii oraz, z drugiej strony, właściwości Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sporach między Unią a jej urzędnikami i innymi pracownikami, korzystają z immunitetu jurysdykcyjnego co do dokonanych przez nich czynności służbowych, a obejmującego również słowa wypowiedziane lub napisane; korzystają oni z tego immunitetu również po zakończeniu pełnienia funkcji”. Z kolei artykuł 17 postanawia: „Przywileje, immunitety i inne udogodnienia przyznaje się urzędnikom i innym pracownikom Unii wyłącznie w interesie Unii. Każda instytucja Unii powinna uchylić immunitet udzielony urzędnikowi lub innemu pracownikowi, kiedy uzna, że uchylenie takiego immunitetu nie jest sprzeczne z interesami Unii”. Artykuł 19 dopowiada, że „artykuły 11–14 i artykuł 17 mają zastosowanie do przewodniczącego Rady Europejskiej. Mają one także zastosowanie członków Komisji”. I to wszystko w kwestii tego, czemu podlega bądź nie podlega Donald Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej.
Choć nie ma prawnych podstaw odmowy przez Donalda Tuska uczestniczenia w postępowaniach polskiego wymiaru sprawiedliwości, znajdzie się tabun prawniczych autorytetów, którzy udowodnią, że jest wręcz przeciwnie. Nie trzeba nawet sięgać po „autorytet” prawniczy Romana Giertycha, adwokata Donalda Tuska. Preteksty są liczne, że przypomnę tylko głośną pod koniec lat 90. XX wieku sprawę immunitetu Augusto Pinocheta jako prezydenta Chile w latach 1973-1990. Brytyjskie sądy zajmowały się tym, czy immunitet jurysdykcyjny Pinocheta jako głowy państwa chronił go przed tymczasowym aresztowaniem (w 1997 r.). I sąd pierwszej instancji uznał, że Pinocheta taki immunitet chronił. A potem wywiązała się wielka debata, przede wszystkim w Izbie Lordów, bo to ona decydowała, czy sprawa powinna być ponownie rozpatrzona. Ta debata dotyczyła głównie zakresu obowiązywania immunitetu jurysdykcyjnego. I w większości opinii prawnych (opublikowanych w 1999 r.) stwierdzono, że immunitet jurysdykcyjny nie jest bezwzględny. Przywołuję sprawę Pinocheta, bowiem w kwestii immunitetu jurysdykcyjnego Donalda Tuska można by latami toczyć spory, a przewodniczący Rady Europejskiej mógłby w tym czasie ignorować wszelkie wezwania, niezależnie od tego, jak bardzo uzasadnienia byłyby naciągane.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/336511-tusk-wykorzysta-swoj-naciagany-immunitet-brukselski-by-byc-nietykalnym-dla-polskiego-wymiaru-sprawiedliwosci