Nie tylko Schetyna i Gajewska będą w kolejne święta wiosenne i zimowe życzyć Polakom jaj i uśmiechu, lecz także zajączków, bazi, choinek, bombek i światełek.
Nawet nie wiedzieliśmy, jakie mamy skarby w polskiej polityce. Te skarby udało się odkryć dopiero po wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w maju 2015 r. oraz Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych w październiku 2015 r. A szczególnie te skarby dały odczuć swoje istnienie w okolicach Wielkanocy. Te skarby to Bronisław Komorowski oraz politycy Platformy Obywatelskiej. Najpierw rzecz mniejszej rangi, choć wręcz symboliczna. Oto posłowie PO składali Polakom życzenia na Wielkanoc, m.in. robili to przewodniczący partii Grzegorz Schetyna oraz przedstawicielka młodzieży Kinga Gajewska. Oboje wystąpili na tle kilku mendli pomalowanych jaj, ale nie sposób się było z ich życzeń dowiedzieć, jakie to święta, po co obchodzone i dlaczego pani Kinga i pan Grzegorz mówią o radości, uśmiechu czy malowaniu jaj. Bo o tym można mówić przez okrągły rok. Podobnie jak o zielonej trawie, czystej wodzie czy rześkim powietrzu. Tylko prawdziwe skarby mogą złożyć życzenia na Wielkanoc, w których uśmiech i jaja zastępują zmartwychwstanie, odkupienie czy zbawienie przez mękę i śmierć Chrystusa na krzyżu. Nasze skarby wpisały się więc w „nową świecką tradycję” polegającą na tym, że chrześcijańskie święta mają unikać wszelkich skojarzeń z chrześcijaństwem. Co oznacza, że na przykład Boże Narodzenie nazywa się świętami zimowymi, a Wielkanoc - świętami wiosennymi. Pani Kindze i panu Grzegorzowi należą się gratulacje, że tak pięknie wpisali się w „nową świecką tradycję”, co wzmacnia przekonanie, że są prawdziwymi skarbami.
Jaja i jajcarstwo wiosenne pani Kingi i pana Grzegorza to jednak nic przy prawdziwych wiosennych wodotryskach intelektu ludzi, którzy głęboko niesłusznie znaleźli się obecnie w opozycji lub na marginesie. Chodzi m.in. o Bronisława Komorowskiego, Ewę Kopacz, Tomasza Siemoniaka, Sławomira Neumanna, Marcina Kierwińskiego, Jana Grabca, Andrzeja Halickiego, Sławomira Nitrasa czy Borysa Budkę. Oni teraz wszystko wiedzą i wszystko potrafią, a umysły mają ostre jak brzytwa czy inna żyleta. Szczególnie ta ostrość rzuciła się na umysł byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dlatego zadał on obecnie rządzącym dwa fundamentalne pytania: dlaczego po półtora roku rządów nie sprowadzili do Polski wraku tupolewa oraz dlaczego jeszcze nie wypowiedzieli Rosji wojny. Wielka szkoda, że Bronisław Komorowski nie jest już prezydentem, bo wprawdzie on ani jednego, ani drugiego by nie zrobił (z powodów fundamentalnych), ale za to mógłby nas uraczyć czymś równie wielkim i oryginalnym. Jak to prawdziwy skarb. Zajmowanie się wojskiem, a pan Komorowski był nie tylko zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale też ministrem i wiceministrem obrony, widocznie wyostrza umysł (jak brzytwa czy inna żyleta). Potwierdza to wręcz lawina złotych myśli i genialnych odkryć w kwestiach wojskowości u takich gigantów (skarbów prawdziwych) jak były minister obrony Tomasz Siemoniak oraz były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej.
Koziej był szefem BBN przez ponad 5 lat, zaś Siemoniak szefem MON przez ponad 4 lata i obaj zrobiliby z polskiej armii potęgę, tylko nie zdążyli. Ale wszystko na temat wojska wiedzą i nie ustają w opowiadaniu, co powinno być zrobione, żeby było super, hiper i ekstra. Zawsze specjalizowali się zresztą w opowiadaniu, bo prawdziwym skarbom obronności zrobienie czegokolwiek mogłoby przeszkodzić w tworzeniu idealnego modelu. Jako prawdziwe i zasłużone skarby obronności mają prawo wymagać od obecnego szefostwa MON (po aż 17 miesiącach jego urzędowania) tego, co sobie wymyślili, a jeden przez ponad 51 miesięcy, zaś drugi przez ponad 62 miesiące nie zdołali zrealizować, gdyż były to zamierzenia tak wielkie i epokowe, że wymagały czasu. A teraz te prawdziwe skarby w dziedzinie gadania o wojsku i obronności, mają jeszcze więcej do powiedzenia niż wtedy, gdy poza gadaniem mogli coś jeszcze robić. Oni są zresztą przekonani, że wszystko o czym gadali, to zrobili, tylko obecne kierownictwa MON i BBN te epokowe zmiany cofnęły bądź zepsuły. Polacy nie zdążyli tych wielkich zmian zauważyć, bo bardzo szybko przebiegały destrukcja i cofanie się. Ale gdyby tak Siemoniak z Koziejem wrócili, a jeszcze znowu działali pod patronatem ostrego jak brzytwa czy inna żyleta Bronisława Komorowskiego, to nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jakie sukcesy miałaby Polska na polu obronności czy wojskowości. Tym bardziej że, jak to zapowiedział Grzegorz Schetyna, wróciliby do armii wszyscy wybitni fachowcy z WSI i ci wyszkoleni w akademiach wojskowych byłego ZSRS oraz na kursach GRU.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie tylko Schetyna i Gajewska będą w kolejne święta wiosenne i zimowe życzyć Polakom jaj i uśmiechu, lecz także zajączków, bazi, choinek, bombek i światełek.
Nawet nie wiedzieliśmy, jakie mamy skarby w polskiej polityce. Te skarby udało się odkryć dopiero po wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w maju 2015 r. oraz Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych w październiku 2015 r. A szczególnie te skarby dały odczuć swoje istnienie w okolicach Wielkanocy. Te skarby to Bronisław Komorowski oraz politycy Platformy Obywatelskiej. Najpierw rzecz mniejszej rangi, choć wręcz symboliczna. Oto posłowie PO składali Polakom życzenia na Wielkanoc, m.in. robili to przewodniczący partii Grzegorz Schetyna oraz przedstawicielka młodzieży Kinga Gajewska. Oboje wystąpili na tle kilku mendli pomalowanych jaj, ale nie sposób się było z ich życzeń dowiedzieć, jakie to święta, po co obchodzone i dlaczego pani Kinga i pan Grzegorz mówią o radości, uśmiechu czy malowaniu jaj. Bo o tym można mówić przez okrągły rok. Podobnie jak o zielonej trawie, czystej wodzie czy rześkim powietrzu. Tylko prawdziwe skarby mogą złożyć życzenia na Wielkanoc, w których uśmiech i jaja zastępują zmartwychwstanie, odkupienie czy zbawienie przez mękę i śmierć Chrystusa na krzyżu. Nasze skarby wpisały się więc w „nową świecką tradycję” polegającą na tym, że chrześcijańskie święta mają unikać wszelkich skojarzeń z chrześcijaństwem. Co oznacza, że na przykład Boże Narodzenie nazywa się świętami zimowymi, a Wielkanoc - świętami wiosennymi. Pani Kindze i panu Grzegorzowi należą się gratulacje, że tak pięknie wpisali się w „nową świecką tradycję”, co wzmacnia przekonanie, że są prawdziwymi skarbami.
Jaja i jajcarstwo wiosenne pani Kingi i pana Grzegorza to jednak nic przy prawdziwych wiosennych wodotryskach intelektu ludzi, którzy głęboko niesłusznie znaleźli się obecnie w opozycji lub na marginesie. Chodzi m.in. o Bronisława Komorowskiego, Ewę Kopacz, Tomasza Siemoniaka, Sławomira Neumanna, Marcina Kierwińskiego, Jana Grabca, Andrzeja Halickiego, Sławomira Nitrasa czy Borysa Budkę. Oni teraz wszystko wiedzą i wszystko potrafią, a umysły mają ostre jak brzytwa czy inna żyleta. Szczególnie ta ostrość rzuciła się na umysł byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dlatego zadał on obecnie rządzącym dwa fundamentalne pytania: dlaczego po półtora roku rządów nie sprowadzili do Polski wraku tupolewa oraz dlaczego jeszcze nie wypowiedzieli Rosji wojny. Wielka szkoda, że Bronisław Komorowski nie jest już prezydentem, bo wprawdzie on ani jednego, ani drugiego by nie zrobił (z powodów fundamentalnych), ale za to mógłby nas uraczyć czymś równie wielkim i oryginalnym. Jak to prawdziwy skarb. Zajmowanie się wojskiem, a pan Komorowski był nie tylko zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale też ministrem i wiceministrem obrony, widocznie wyostrza umysł (jak brzytwa czy inna żyleta). Potwierdza to wręcz lawina złotych myśli i genialnych odkryć w kwestiach wojskowości u takich gigantów (skarbów prawdziwych) jak były minister obrony Tomasz Siemoniak oraz były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej.
Koziej był szefem BBN przez ponad 5 lat, zaś Siemoniak szefem MON przez ponad 4 lata i obaj zrobiliby z polskiej armii potęgę, tylko nie zdążyli. Ale wszystko na temat wojska wiedzą i nie ustają w opowiadaniu, co powinno być zrobione, żeby było super, hiper i ekstra. Zawsze specjalizowali się zresztą w opowiadaniu, bo prawdziwym skarbom obronności zrobienie czegokolwiek mogłoby przeszkodzić w tworzeniu idealnego modelu. Jako prawdziwe i zasłużone skarby obronności mają prawo wymagać od obecnego szefostwa MON (po aż 17 miesiącach jego urzędowania) tego, co sobie wymyślili, a jeden przez ponad 51 miesięcy, zaś drugi przez ponad 62 miesiące nie zdołali zrealizować, gdyż były to zamierzenia tak wielkie i epokowe, że wymagały czasu. A teraz te prawdziwe skarby w dziedzinie gadania o wojsku i obronności, mają jeszcze więcej do powiedzenia niż wtedy, gdy poza gadaniem mogli coś jeszcze robić. Oni są zresztą przekonani, że wszystko o czym gadali, to zrobili, tylko obecne kierownictwa MON i BBN te epokowe zmiany cofnęły bądź zepsuły. Polacy nie zdążyli tych wielkich zmian zauważyć, bo bardzo szybko przebiegały destrukcja i cofanie się. Ale gdyby tak Siemoniak z Koziejem wrócili, a jeszcze znowu działali pod patronatem ostrego jak brzytwa czy inna żyleta Bronisława Komorowskiego, to nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jakie sukcesy miałaby Polska na polu obronności czy wojskowości. Tym bardziej że, jak to zapowiedział Grzegorz Schetyna, wróciliby do armii wszyscy wybitni fachowcy z WSI i ci wyszkoleni w akademiach wojskowych byłego ZSRS oraz na kursach GRU.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/335948-na-swieta-wiosenne-przez-ciemnogrod-zwane-wielkanoca-po-pokazala-wspaniala-wizje-swoich-rzadow?strona=1