Wojciech Maziarski, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, postanowił podzielić się z czytelnikami przeżyciami z nocy poprzedzającej obchody siódmej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Poskarżył się, że policjanci przemieszczający się po Warszawie we wczesnych godzinach porannych 10 kwietnia, nie pozwalali mu spać. Dodając do tego kilka „faktów” stwierdził, że przypomina mu to stan wojenny.
Co ciekawe, jedynym interesującym go aspektem były koszty związane ze ściągnięciem posiłków do stolicy, przy czym nie zapomniał obrazić uczestników uroczystości upamiętniających katastrofę smoleńską.
Ta kosztowna operacja była potrzebna tylko w jednym celu: żeby zagwarantować rządzącym możliwość nieskrępowanego głoszenia kłamstwa smoleńskiego. By uchronić ich – cynicznych łgarzy i paranoików – od konfrontacji z trzeźwo myślącą większością społeczeństwa, która wie, że żadnej bomby termobarycznej nie było, że samoloty bez kawałka skrzydła nie mogą latać i że dyspozytorzy w Smoleńsku nie zamierzali celowo doprowadzić do zderzenia samolotu z brzozą
— twierdzi Maziarski.
Jego następne słowa to kolejny przykład na to, że jest on oderwany od rzeczywistości. Uważa, że wyborcy PiS to ludzie, którzy z uśmiechem pobierają co miesiąc 500 zł na dziecko, a w każdą niedzielę chodzą modlić się za Żołnierzy Wyklętych.
Pojawia się jednak niepokojące pytanie: skoro naród powszechnie popiera umiłowaną władzę, to co tak wyło, budząc mnie w środku nocy? I po co te tłumy policjantów z Białegostoku i Kielc na ulicach Warszawy?
— zastanawiał się Maziarski.
Doskonale znamy te pytania. Gdyby obchody siódmej rocznicy katastrofy smoleńskiej nie były zabezpieczone przez policję, również by to skrytykował – bo każdy powód jest dla „Wyborczej” dobry.
„Gazeta Wyborcza” postanowiła docenić swojego dziennikarza i zamieściła na swoich łamach drugi tekst Maziarskiego, w którym stwierdza, że Prawu i Sprawiedliwości zaczyna brakować paliwa. Uważa, że najlepszym rozwiązaniem będzie ściągnięcie do Polski uchodźców.
Temat idealnie nadawałby się do tego celu, czego dowodzą przykłady krajów, do których uchodźcy rzeczywiście napłynęli. Wszędzie tam zaowocowało to wzrostem notowań ksenofobicznej, nacjonalistycznej prawicy. We Francji urósł w siłę Front Narodowy, w Grecji – faszystowski Złoty Świt, na Węgrzech nastroje antyuchodźcze umiejętnie skonsumował Viktor Orbán, który przybrał pozę zbawcy narodu broniącego ojczyzny przed cudzoziemskim zalewem. I oczywiście przed Brukselą, która temu zalewowi ponoć sprzyja
— pisze Maziarski.
Dziennikarz ponownie postanowił skorzystać ze swoich skojarzeń – jak wyżej, w przypadku stanu wojennego. Tym razem stwierdził, że rząd będzie zamykał w kontenerach czeczeńskie dzieci. Wszystko po to, żeby problem uchodźców był realny także w Polsce.
Lepsze to niż nic. A kto przeciw temu zaprotestuje, tego PiS okrzyknie adwokatem i pomocnikiem terrorystów. Wrogiem narodu.
— grzmi Maziarski.
To kolejne wymysły dziennikarza z Czerskiej. Ostatnio nawoływał do Majdanu, a w zeszłym roku porównał działania Komitetu Obrony Demokracji do wpływu Jana Pawła II na obalenie komunizmu. Potwierdza to tylko jego odrealnienie.
wkt/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/335538-maziarski-na-orbicie-rocznice-1004-porownuje-do-stanu-wojennego-i-poleca-zamykanie-czeczenskich-dzieci-w-kontenerach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.