Ile zeznania ministra Sikorskiego wniosą do procesu?
Niewiele, dopóki się go nie przyłapie na kłamstwie. On tylko potwierdził ogólnie znaną tezę, że w ministerstwie panował bałagan, że mocno artykułowana była wewnątrz i na zewnątrz ministerstwa i rządu niechęć do prezydenta Kaczyńskiego. To się przejawiało chociażby w podejściu do organizacji wizyty. Czy jego zeznania coś wniosą? Wszystko zależy od tego, jak zinterpretuje je sąd. Nie sądzę, żeby jego opowieść przyniosła jakiś przełom. O tym bałaganie wiedzieliśmy wcześniej, były minister tylko potwierdził swoją - w mojej ocenie - nieudolność zarządzania, a na efekty nie trzeba było długo czekać.
Okazuje się, że nie jest trudno go złapać na kłamstwie. W pierwszej części rozprawy powiedział, że nawet nie wie, czy był oficjalnie poinformowany przez kancelarię prezydenta o planowanym wyjeździe Lecha Kaczyńskiego do Katynia. A przecież wszyscy pamiętamy o piśmie Władysława Stasiaka, szefa kancelarii prezydenta, z końca stycznia 2010 r., skierowanym m.in. do MSZ. Minister Stasiak informował w nim, że prezydent chce uczestniczyć w obchodach 70. rocznicy zbrodni. Na tym dokumencie Sikorski dopisał „proszę przygotować projekt pisma dla prezydenta z rekomendacją wyjazdu do Moskwy 9 maja” i podpisał się: „R.S.”
Jeżeli sąd zachowa się bardzo skrupulatnie i zwróci na to uwagę, być może dopatrzy się tu krzywoprzysięstwa. Przecież pan minister składał przed zeznaniami przyrzeczenie o mówieniu prawdy i nie ukrywaniu niczego, co jest mu wiadome. Wątek, na który zawracacie panowie uwagę jest jawnym zaprzeczeniem i złamaniem prawa. Nie wiem, co zrobi z tym sąd. Ale to jednak mniejszy problem. Naszym największym nieszczęściem w tym postępowaniu jest to, że możemy skupić się tylko i wyłącznie na zarzutach, które są postawione Tomaszowi Arabskiemu i innym urzędnikom KPRM za niedopilnowanie organizacji lotu do Smoleńska. Wiele pytań, które o to zahaczają, ale bardziej dotyczą innych elementów tamtych wydarzeń, są uchylane przez sędziego.
I to wielokrotnie. Sędzia bardzo pilnuje, by nie spojrzeć na sprawę szerzej. mocno trzyma się aktu oskarżenia i często nawet nie pozwala dowieść wam - oskarżycielom, czy waszym pełnomocnikom, że wasze pytania zdecydowanie wiążą się ze sprawą.
Tak, bo przecież tego nie da się rozpatrywać w tak wąskim aspekcie. Przed tą tragedią zadziałało bardzo wiele mechanizmów, które są w jakiś sposób ze sobą połączone. Nie pytając o rzeczy poboczne, nigdy nie dojdziemy do tego, co się tak naprawdę wydarzyło. Trzeba znać otoczkę tego wszystkiego, żeby zrozumieć dlaczego tak, a nie inaczej potoczyły się sprawy.
Po wyjściu z sali rozpraw Sikorski powiedział z wyraźną ulgą, że ma nadzieję, iż jego zeznania złożone pod przysięgą pozwolą zamknąć pewien etap i jakby przejść dalej - ze śledztw do samego upamiętniania waszych bliskich. Jakby chciał wskazać, że to wy nie pozwalacie dobrze kultywować pamięci o waszych najbliższych.
Jak ja mogę przejść nad wszystkim do porządku dziennego? Jak mogę się z tym wszystkim pogodzić, jeżeli nie wiem, gdzie moja mama jest pochowana? Jak mogę zapomnieć? Czy minister Sikorski w ogóle wie, czego ode mnie wymaga? Czy on sobie zdaje sprawę z tego, co mówi? Przecież to jakiś oklepany banał pod tytułem: wyciszmy się. Za chwilę okaże się, że Smoleńska nie było, że nie było katastrofy, a o wszystkim trzeba zapomnieć. Przypominają mi się słowa Żeromskiego, który pisał, że „trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości”. Tylko tak mogę odpowiedzieć na słowa pana ministra.
Rozmawiali Marek Pyza i Marcin Wikło
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ile zeznania ministra Sikorskiego wniosą do procesu?
Niewiele, dopóki się go nie przyłapie na kłamstwie. On tylko potwierdził ogólnie znaną tezę, że w ministerstwie panował bałagan, że mocno artykułowana była wewnątrz i na zewnątrz ministerstwa i rządu niechęć do prezydenta Kaczyńskiego. To się przejawiało chociażby w podejściu do organizacji wizyty. Czy jego zeznania coś wniosą? Wszystko zależy od tego, jak zinterpretuje je sąd. Nie sądzę, żeby jego opowieść przyniosła jakiś przełom. O tym bałaganie wiedzieliśmy wcześniej, były minister tylko potwierdził swoją - w mojej ocenie - nieudolność zarządzania, a na efekty nie trzeba było długo czekać.
Okazuje się, że nie jest trudno go złapać na kłamstwie. W pierwszej części rozprawy powiedział, że nawet nie wie, czy był oficjalnie poinformowany przez kancelarię prezydenta o planowanym wyjeździe Lecha Kaczyńskiego do Katynia. A przecież wszyscy pamiętamy o piśmie Władysława Stasiaka, szefa kancelarii prezydenta, z końca stycznia 2010 r., skierowanym m.in. do MSZ. Minister Stasiak informował w nim, że prezydent chce uczestniczyć w obchodach 70. rocznicy zbrodni. Na tym dokumencie Sikorski dopisał „proszę przygotować projekt pisma dla prezydenta z rekomendacją wyjazdu do Moskwy 9 maja” i podpisał się: „R.S.”
Jeżeli sąd zachowa się bardzo skrupulatnie i zwróci na to uwagę, być może dopatrzy się tu krzywoprzysięstwa. Przecież pan minister składał przed zeznaniami przyrzeczenie o mówieniu prawdy i nie ukrywaniu niczego, co jest mu wiadome. Wątek, na który zawracacie panowie uwagę jest jawnym zaprzeczeniem i złamaniem prawa. Nie wiem, co zrobi z tym sąd. Ale to jednak mniejszy problem. Naszym największym nieszczęściem w tym postępowaniu jest to, że możemy skupić się tylko i wyłącznie na zarzutach, które są postawione Tomaszowi Arabskiemu i innym urzędnikom KPRM za niedopilnowanie organizacji lotu do Smoleńska. Wiele pytań, które o to zahaczają, ale bardziej dotyczą innych elementów tamtych wydarzeń, są uchylane przez sędziego.
I to wielokrotnie. Sędzia bardzo pilnuje, by nie spojrzeć na sprawę szerzej. mocno trzyma się aktu oskarżenia i często nawet nie pozwala dowieść wam - oskarżycielom, czy waszym pełnomocnikom, że wasze pytania zdecydowanie wiążą się ze sprawą.
Tak, bo przecież tego nie da się rozpatrywać w tak wąskim aspekcie. Przed tą tragedią zadziałało bardzo wiele mechanizmów, które są w jakiś sposób ze sobą połączone. Nie pytając o rzeczy poboczne, nigdy nie dojdziemy do tego, co się tak naprawdę wydarzyło. Trzeba znać otoczkę tego wszystkiego, żeby zrozumieć dlaczego tak, a nie inaczej potoczyły się sprawy.
Po wyjściu z sali rozpraw Sikorski powiedział z wyraźną ulgą, że ma nadzieję, iż jego zeznania złożone pod przysięgą pozwolą zamknąć pewien etap i jakby przejść dalej - ze śledztw do samego upamiętniania waszych bliskich. Jakby chciał wskazać, że to wy nie pozwalacie dobrze kultywować pamięci o waszych najbliższych.
Jak ja mogę przejść nad wszystkim do porządku dziennego? Jak mogę się z tym wszystkim pogodzić, jeżeli nie wiem, gdzie moja mama jest pochowana? Jak mogę zapomnieć? Czy minister Sikorski w ogóle wie, czego ode mnie wymaga? Czy on sobie zdaje sprawę z tego, co mówi? Przecież to jakiś oklepany banał pod tytułem: wyciszmy się. Za chwilę okaże się, że Smoleńska nie było, że nie było katastrofy, a o wszystkim trzeba zapomnieć. Przypominają mi się słowa Żeromskiego, który pisał, że „trzeba rozrywać rany polskie, żeby się nie zabliźniły błoną podłości”. Tylko tak mogę odpowiedzieć na słowa pana ministra.
Rozmawiali Marek Pyza i Marcin Wikło
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/335238-walentynowicz-po-zeznaniach-sikorskiego-odpowiada-zeromskim-trzeba-rozrywac-rany-polskie-zeby-sie-nie-zabliznily-blona-podlosci-nasz-wywiad?strona=2