Widać gołym okiem, że naciski na Węgry i Polskę w sprawie przyjęcia imigrantów nie ustają. Brytyjski „The Times” zdradza, powołując się na źródła unijne, że Polska i Węgry otrzymają na jesieni ultimatum w sprawie nie przyjmowania tzw. uchodźców. Według gazety oba kraje mogą w przypadku odmowy spotkać konsekwencje finansowe. Sytuacja się zaognia i fanatycy ideologii multi-kulti nie odpuszczą. Moim zdaniem sprawy zaszły zbyt daleko, żeby można by było nad tym problemem przejść do porządku dziennego. Skoro najpotężniejsze państwa UE zaaplikowały sobie dawkę innej kultury, by robić Stany Zjednoczone Ameryki Północnej w Europie, a przede wszystkim potrzebowały siły roboczo-rozrodczej (samym Niemcom brakuje 17 mln ludzi), to innym nie odpuszczą. To nie jest istotne z punktu widzenia szefostwa Unii, że leczy się dżumę cholerą. Tak się stało i inni muszą w tym też partycypować. Wcześniej czy później staniemy więc przed dyktatem albo kasa, albo uchodźcy, żeby nie powiedzieć albo Unia, albo uchodźcy.
To nie ma nic wspólnego z kwestią uchodźców, migrantów i tak dalej. Nie można tych rzeczy łączyć. Na otwarciu Polski państwa Europy Zachodniej od połowy lat 90. zarobiły krocie. Fundusze strukturalne są po to, żeby te zarobki tamtych państw wyrównać takim krajom jak Polska”
– oświadczył szef MSZ Witold Waszczykowski. I co z tego, że ma rację? Na nic się zdadzą zaklęcia, bowiem zachód Europy od lat boryka się od lat z tym problemem i nie może przejść do porządku dziennego nad faktem, że u nas ta kwestia nie spędza snu z powiek części społeczeństwa. To nie jest ważne, że to oni popełnili błąd. Skoro został popełniony, to muszą go popełnić wszyscy, żeby się lepiej rozumieć. Inaczej integracja europejska zamiast się zacieśniać pójdzie w kierunku większego indywidualizmu państw członkowskich, aby w końcu doprowadzić do wzrostu znaczenia państw narodowych i , oczywiście ich zdaniem, do rozpadu Unii. Ponieważ jak widać w przypadku takich ludzi jak Franz Timmermans, Martin Schulz czy Guy Verhofstadt żadna dyskusja nie ma politycznego znaczenia, albowiem są przekonani o swojej racji, a to oni decydują w kwestiach zasadniczych. Moim zdaniem sprawa jest bardzo poważna. Mamy do czynienia z fanatykami, którzy w dodatku popełnili błąd. Jeśli uznają postawę Polski i Węgier w sprawie stanowczego veta wobec nie przyjmowania imigrantów, to wcześniej czy później, po kolejnych zamachach terrorystycznych, będą tracić głosy coraz bardziej zniechęconych do tzw. uchodźców własnych wyborców. Proszę – powie coraz więcej ludzi – spójrzcie na Polskę i Węgry. Oni nie mają tych problemów.
Towarzystwo nie ustąpi ponieważ ustąpić ani nie chce, ani nie może. Najprawdopodobniej staniemy już niedługo przed bardzo poważnym wyborem. Będzie to rozgrywka o wielką pulę. Nie muszę tu dodawać jak tę sytuację będzie starała się rozegrać opozycja. Tu już nie będzie mowy o półśrodkach. Jeżeli „uchylimy drzwi” na 7 tys. imigrantów, które obiecała premier Ewa Kopacz, to towarzystwo wstawi nogę i w przeciągu kilku lat zaaplikują nam ich co najmniej 100 tysięcy. Nie ma złudzeń. Ruszy lawina. W zasadzie problem stał się zero-jedynkowy i nic nie jest w stanie go zniuansować.
Czeka nas potężna walka propagandowa, bowiem społeczeństwo wpadnie w rezonans. Z jednej strony miłość do Unii, a z drugiej przyjęcie uchodźców. Ja bym zaczął jak premier Orban. Od referendum. Mandat społeczny zawsze się przyda i może być poważnym argumentem. A tak nawiasem mówiąc premier Orban będzie już niedługo bardzo potrzebować naszego wsparcia. A ładnie to tak było rozgrywać kandydaturę Donalda Tuska?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/334440-uchodzcy-albo-unia-czeka-nas-potezna-walka-propagandowa