Wiosną 2017 r. odrodził się duopol PiS-PO, a jedyną siłą, która może na tym skorzystać jest ruch Kukiz’15.
Z perspektywy małego żuka, zagubionego w poszyciu, nie do ogarnięcia jest to, czy żyje w Puszczy Białowieskiej czy w Lesie Kabackim. Ale to nie znaczy, że między tymi kompleksami leśnymi nie ma żadnej różnicy. Z perspektywy małego żuka prowadzona jest narracja o zmianach na polskiej scenie politycznej, czego mają dowodzić najnowsze sondaże. Z grubsza widać w nich znaczący wzrost PO, równie znaczący spadek Nowoczesnej i niewielki, ale zauważalny spadek notowań PiS. I te tendencje są wiązane z „porażką” rządu Beaty Szydło w Brukseli podczas wyboru Donalda Tuska na drugą kadencję jako przewodniczącego Rady Europejskiej, z „wpadkami” różnych ministrów i wysokich urzędników oraz np. takimi działaniami jak wycinka drzew czy pomysł na nową formę metropolitarności Warszawy. Sądzę, że mamy do czynienia z szerszymi procesami i odmiennymi przyczynami obserwowanych procesów.
Łatwo zauważalna jest korelacja między spadkami Nowoczesnej, a wzrostami PO, praktycznie o tę samą wielkość. I ten proces wiąże się z konsekwencjami strategii Grzegorza Schetyny wobec partii Ryszarda Petru. Od czasu objęcia przywództwa w PO Schetyna zmierzał do anihilacji Nowoczesnej, słusznie postrzegając tę partię jako konkurenta w podobnym elektoracie. Schetyna nie chciał też „rozpuszczać” PO w koalicjach typu Wolność, Równość, Demokracja, a tym bardziej nie chciał oddać przywództwa w opozycji Mateuszowi Kijowskiemu i KOD. Przez kilkanaście ostatnich miesięcy notowania PO spadały, gdyż partia ta miała alternatywę. Zarówno w układzie partyjnym – Nowoczesną, jak i w sensie opozycyjnego ruchu społecznego – KOD.
Schetyna postanowił czekać na osłabienie konkurentów, konsekwentnie stawiając na odrodzenie duopolu PiS-PO. Pomogły mu w tym autokompromitacje Nowoczesnej i KOD. W Nowoczesnej nie tylko „podłożył się” jej lider Ryszard Petru, ale została też ona rozegrana przez Schetynę w końcówce okupacji Sejmu. W KOD „podłożył się” lider Mateusz Kijowski, co wywołało wewnętrzne walki w ruchu, odepchnęło od niego wielu zwolenników i spowodowało uwiąd zdolności mobilizowania tłumów na uliczne manifestacje. Schetyna jest doświadczonym politykiem, więc wiedział, że wystarczy czekać na „samozaoranie” konkurencji. Jednocześnie robił wszystko, by podgrzewać konflikt między PO i PiS, bo ta wojna umacniała opinię publiczną w przekonaniu, że jest tylko jeden poważny przeciwnik partii rządzącej.
W marcu 2017 r. Grzegorz Schetyna doczekał się znaczącego osłabienia konkurencji oraz ponownego sprowadzenia politycznego podziału w Polsce do antagonizmu PO z PiS. I dostał za to premię. Doczekałby się tego niezależnie od działań obozu rządzącego, może tylko 2-3 miesiące później. Notowania PO spadały, gdy partia ta nie była postrzegana jako niekwestionowany lider opozycji. PO była wtedy postrzegana jako partia słaba i niezdolna do walki z PiS, co wiązało się z odpływem elektoratu zwykle przyłączającego się do silnego i stwarzającego realne szanse zmiany. Najogólniej mówiąc, to wyborcy oportunistyczni. Gdy PO odbudowała się wobec konkurencji po stronie opozycji, zgarnęła premię za przywództwo i przywrócenie nadziei na zmianę, a przynajmniej bardzo twardą walkę. PO odzyskała pozycję lidera trochę wcześniej niż spodziewał się sam Grzegorz Schetyna, gdyż tak jak w 2007 r. zadziałała „europejskość”. Jakaś część wyborców i sympatyków PO, która straciła nadzieję, że partia ta odzyska władzę, wróciła do niej wskutek odrodzenia europejskiego mitu. PO weszła w narrację o eurosceptycyzmie PiS i zaczęła „grzać” kłamstwo o wyprowadzaniu Polski z UE przez obecną władzę. Dla sporej części elektoratu PO „europejskość” to coś tak ważnego jak płot czy słup dla pijanego. Wyborcy PO upajali się, a wręcz narkotyzowali swoją gorliwością wobec UE i bezwarunkową miłością do niej. Bo to lekarstwo na ich kompleksy, poczucie cywilizacyjnej niższości oraz zaspokojenie ich aspiracji, by przestać się kojarzyć z Polską postrzeganą jako europejski zaścianek. Schetyna zagrał na kompleksach tej grupy i doczekał się premii jako obrońca ich kulturowych oraz cywilizacyjnych aspiracji. Bez znaczenia jest to, że zagrożenie jest wydumane, skoro zmobilizowało ono wielu wyborców PO z czasów świetności tej partii. Na „europejskości” grano od wielu miesięcy donosząc na Polskę do unijnych instytucji, ale dopiero użycie przez PO broni atomowej w postaci groźby Polexitu przeważyło czy też przyspieszyło powrót do PO jej marnotrawnych wyborców. Nastąpiłoby to niezależnie od rozdęcia sprawy drugiej kadencji dla Tuska, ale dzięki niej stało się to szybciej.
Przywrócenie PO roli lidera, a wręcz jedynej poważnej siły opozycyjnej ma oczywiście sporo zalet, ale ma też wady. W trakcie wielomiesięcznego osłabienia PO i rywalizacji tej partii z innymi siłami po stronie opozycji, prawie całkowicie przykryte zostały grzechy tej partii popełnione w latach 2007-2015. Teraz PO znowu się odkrywa na tamte kłopotliwe sprawy, tym bardziej że działa komisja sejmowa ds. Amber Gold, a prokuratury w całym kraju niemal codziennie odkrywają afery z tamtego okresu. Także Donald Tusk, instrumentalnie użyty przez Schetynę do odbudowania pozycji PO i jej statusu jedynego przeciwnika PiS, nie będzie w dłuższej perspektywie działał na korzyść PO. Przesłuchania w prokuraturze w sprawie umowy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Rosji chyba jeszcze wizerunkowi Tuska nie zaszkodzą, bo dla szerokiej opinii publicznej są zbyt hermetyczne. Ale już przesłuchania byłego premiera i jego syna Michała przed komisją ds. Amber Gold mogą liczyć na wielkie zainteresowanie i nie muszą być dla Tusków miłe, a przez to obojętne dla PO, która żongluje przewodniczącym Rady Europejskiej jako swoim patronem i zbawcą oraz straszakiem na PiS. PO jako lider opozycji i jedyny konkurent PiS wystawia się na znacznie mocniejszą i dogłębną krytykę czy wręcz prześwietlanie. Do wyborów parlamentarnych jest jeszcze ponad 2,5 roku i to, co PO teraz odzyskała, może znowu zniknąć.
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wiosną 2017 r. odrodził się duopol PiS-PO, a jedyną siłą, która może na tym skorzystać jest ruch Kukiz’15.
Z perspektywy małego żuka, zagubionego w poszyciu, nie do ogarnięcia jest to, czy żyje w Puszczy Białowieskiej czy w Lesie Kabackim. Ale to nie znaczy, że między tymi kompleksami leśnymi nie ma żadnej różnicy. Z perspektywy małego żuka prowadzona jest narracja o zmianach na polskiej scenie politycznej, czego mają dowodzić najnowsze sondaże. Z grubsza widać w nich znaczący wzrost PO, równie znaczący spadek Nowoczesnej i niewielki, ale zauważalny spadek notowań PiS. I te tendencje są wiązane z „porażką” rządu Beaty Szydło w Brukseli podczas wyboru Donalda Tuska na drugą kadencję jako przewodniczącego Rady Europejskiej, z „wpadkami” różnych ministrów i wysokich urzędników oraz np. takimi działaniami jak wycinka drzew czy pomysł na nową formę metropolitarności Warszawy. Sądzę, że mamy do czynienia z szerszymi procesami i odmiennymi przyczynami obserwowanych procesów.
Łatwo zauważalna jest korelacja między spadkami Nowoczesnej, a wzrostami PO, praktycznie o tę samą wielkość. I ten proces wiąże się z konsekwencjami strategii Grzegorza Schetyny wobec partii Ryszarda Petru. Od czasu objęcia przywództwa w PO Schetyna zmierzał do anihilacji Nowoczesnej, słusznie postrzegając tę partię jako konkurenta w podobnym elektoracie. Schetyna nie chciał też „rozpuszczać” PO w koalicjach typu Wolność, Równość, Demokracja, a tym bardziej nie chciał oddać przywództwa w opozycji Mateuszowi Kijowskiemu i KOD. Przez kilkanaście ostatnich miesięcy notowania PO spadały, gdyż partia ta miała alternatywę. Zarówno w układzie partyjnym – Nowoczesną, jak i w sensie opozycyjnego ruchu społecznego – KOD.
Schetyna postanowił czekać na osłabienie konkurentów, konsekwentnie stawiając na odrodzenie duopolu PiS-PO. Pomogły mu w tym autokompromitacje Nowoczesnej i KOD. W Nowoczesnej nie tylko „podłożył się” jej lider Ryszard Petru, ale została też ona rozegrana przez Schetynę w końcówce okupacji Sejmu. W KOD „podłożył się” lider Mateusz Kijowski, co wywołało wewnętrzne walki w ruchu, odepchnęło od niego wielu zwolenników i spowodowało uwiąd zdolności mobilizowania tłumów na uliczne manifestacje. Schetyna jest doświadczonym politykiem, więc wiedział, że wystarczy czekać na „samozaoranie” konkurencji. Jednocześnie robił wszystko, by podgrzewać konflikt między PO i PiS, bo ta wojna umacniała opinię publiczną w przekonaniu, że jest tylko jeden poważny przeciwnik partii rządzącej.
W marcu 2017 r. Grzegorz Schetyna doczekał się znaczącego osłabienia konkurencji oraz ponownego sprowadzenia politycznego podziału w Polsce do antagonizmu PO z PiS. I dostał za to premię. Doczekałby się tego niezależnie od działań obozu rządzącego, może tylko 2-3 miesiące później. Notowania PO spadały, gdy partia ta nie była postrzegana jako niekwestionowany lider opozycji. PO była wtedy postrzegana jako partia słaba i niezdolna do walki z PiS, co wiązało się z odpływem elektoratu zwykle przyłączającego się do silnego i stwarzającego realne szanse zmiany. Najogólniej mówiąc, to wyborcy oportunistyczni. Gdy PO odbudowała się wobec konkurencji po stronie opozycji, zgarnęła premię za przywództwo i przywrócenie nadziei na zmianę, a przynajmniej bardzo twardą walkę. PO odzyskała pozycję lidera trochę wcześniej niż spodziewał się sam Grzegorz Schetyna, gdyż tak jak w 2007 r. zadziałała „europejskość”. Jakaś część wyborców i sympatyków PO, która straciła nadzieję, że partia ta odzyska władzę, wróciła do niej wskutek odrodzenia europejskiego mitu. PO weszła w narrację o eurosceptycyzmie PiS i zaczęła „grzać” kłamstwo o wyprowadzaniu Polski z UE przez obecną władzę. Dla sporej części elektoratu PO „europejskość” to coś tak ważnego jak płot czy słup dla pijanego. Wyborcy PO upajali się, a wręcz narkotyzowali swoją gorliwością wobec UE i bezwarunkową miłością do niej. Bo to lekarstwo na ich kompleksy, poczucie cywilizacyjnej niższości oraz zaspokojenie ich aspiracji, by przestać się kojarzyć z Polską postrzeganą jako europejski zaścianek. Schetyna zagrał na kompleksach tej grupy i doczekał się premii jako obrońca ich kulturowych oraz cywilizacyjnych aspiracji. Bez znaczenia jest to, że zagrożenie jest wydumane, skoro zmobilizowało ono wielu wyborców PO z czasów świetności tej partii. Na „europejskości” grano od wielu miesięcy donosząc na Polskę do unijnych instytucji, ale dopiero użycie przez PO broni atomowej w postaci groźby Polexitu przeważyło czy też przyspieszyło powrót do PO jej marnotrawnych wyborców. Nastąpiłoby to niezależnie od rozdęcia sprawy drugiej kadencji dla Tuska, ale dzięki niej stało się to szybciej.
Przywrócenie PO roli lidera, a wręcz jedynej poważnej siły opozycyjnej ma oczywiście sporo zalet, ale ma też wady. W trakcie wielomiesięcznego osłabienia PO i rywalizacji tej partii z innymi siłami po stronie opozycji, prawie całkowicie przykryte zostały grzechy tej partii popełnione w latach 2007-2015. Teraz PO znowu się odkrywa na tamte kłopotliwe sprawy, tym bardziej że działa komisja sejmowa ds. Amber Gold, a prokuratury w całym kraju niemal codziennie odkrywają afery z tamtego okresu. Także Donald Tusk, instrumentalnie użyty przez Schetynę do odbudowania pozycji PO i jej statusu jedynego przeciwnika PiS, nie będzie w dłuższej perspektywie działał na korzyść PO. Przesłuchania w prokuraturze w sprawie umowy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Rosji chyba jeszcze wizerunkowi Tuska nie zaszkodzą, bo dla szerokiej opinii publicznej są zbyt hermetyczne. Ale już przesłuchania byłego premiera i jego syna Michała przed komisją ds. Amber Gold mogą liczyć na wielkie zainteresowanie i nie muszą być dla Tusków miłe, a przez to obojętne dla PO, która żongluje przewodniczącym Rady Europejskiej jako swoim patronem i zbawcą oraz straszakiem na PiS. PO jako lider opozycji i jedyny konkurent PiS wystawia się na znacznie mocniejszą i dogłębną krytykę czy wręcz prześwietlanie. Do wyborów parlamentarnych jest jeszcze ponad 2,5 roku i to, co PO teraz odzyskała, może znowu zniknąć.
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333922-pis-traci-a-po-zyskuje-w-sondazach-wcale-nie-wskutek-kleski-brukselskiej-czy-wpadek-rzadu?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.