Można się zżymać na nierzetelność kolejnych sondaży. Można się pocieszać, oglądając „Wiadomości”, że to wszystko manipulacje obliczone na utrącenie władzy, która nadepnęła na odcisk elitom III RP. Można, niczym mantrę powtarzać okrągłe (co nie znaczy - nieprawdziwe) zdania o dobrodziejstwach 500+. Ale to chyba już nie wystarczy.
Po nieudanej szarży w Brukseli coś jednak tąpnęło.Słupki poparcia PiS poszły w dół. Nie dramatycznie i być może tymczasowo. Ale jednak. Powolutku sytuacja w PiS dojrzewa do „ucieczki do przodu”. Nie ma powodów do rozdzierania szat, ani mówienia o wielkim kryzysie, ale czy nie lepiej dmuchać na zimne? Bo przegapienie „punktu zwrotnego” w nastrojach społecznych (o takowym część publicystów z prawej strony zaczyna już przebąkiwać) może rządzących drogo kosztować. A przecież przed nimi kolejne niełatwe batalie (edukacja, służba zdrowia, Brexit, reforma systemu sprawiedliwości o wyborach samorządowych nie wspominając). I kto wie, czy nie trzeba ich będzie przeprowadzić z odświeżoną drużyną.
Rekonstrukcja rządu nie jest niczym nadzwyczajnym. Do takiego zabiegu każde rządzące ugrupowanie – ucieka się prędzej czy później. Gdy uzna, że możliwości dotychczasowej ekipy się wyczerpały, gdy chce nadać swoim rządom nowego rozpędu. Ze słów Beaty Szydło można wnieść, że taka refleksja w Alejach Ujazdowskich już pojawiła.
Są tacy ministrowie, którzy będą musieli zdecydowanie poprawić swoją pracę
— powiedziała dziś premier w „Sygnałach Dnia”. W języku politycznym może to oznaczać zapowiedź rekonstrukcji. Charakterystyczne jest jednak, że na pytanie o krytykę poczynań dwóch ministrów – Witolda Waszczykowskiego i Antoniego Macierewicza – Beata Szydło wzięła w obronę tylko tego pierwszego.
Oczywiście sytuacja każdego z nich jest zupełnie inna. Witold Waszczykowski to wciąż w PiS polityczny outsider, bez zaplecza. Od wielu miesięcy mówi się, że o jego obecności w rządzie decyduje głównie brak „zmiennika”. Ale, że prowizorki trzymają się najdłużej – trwa…
Zupełnie inaczej wygląda sprawa szefa MON, który jest uosobieniem pisowskiego polityka – choć głównie w najtwardszym elektoracie.
To, że w pewnych sytuacjach dla PiS-u może stanowić problem wizerunkowy – niekoniecznie świadczy o jego słabości. W kampanii wyborczej Beata Szydło zaryzykowała własną wiarygodność dla manewru z Jarosławem Gowinem, oby tylko zdjąć Macierewicza z linii medialnego ostrzału…
Nawet jawny spór z prezydentem nie musi oznaczać poważnych kłopotów ministra. Zwłaszcza, że to on jest depozytariuszem tematu Smoleńska. Ale pozycja szefa MON jest dziś niewątpliwie inna niż na początku kadencji. Choć nie przez działania strategiczne – akceptowane przez rząd i Nowogrodzką, ale przez ośli upór ws. Misiewicza i absurdalne wpadki typu „mistrale za dolara” oraz trudności komunikacyjne.
Są też inne „punkty zapalne”:
Choćby Jan Szyszko, obroniony wprawdzie przed zakusami opozycji – ale przecież często krytykowany na zapleczu, za wywoływanie niepotrzebnych konfliktów. Jak ten o wycinkę drzew, czy Puszczę Białowieską. .
Choćby Andrzej Adamczyk, którego rola w aferze z firmą Sensus Group doszkalającą PKP, w ramach przygotowań ŚDM jest wciąż niejasna. I może być tykającą bombą. Tak samo jak trochę „zapomniana” ostatnio postać Krzysztofa Jurgiela i jego widowiskowe machinacje przy stadninach koni arabskich oraz, co bardziej odczuwalne dla rolników - zaniedbania przy unijnych dopłatach i odszkodowaniach za ASF.
Wciąż dużym znakiem zapytania pozostaje Konstanty Radziwiłł i jego kontrowersyjna reforma systemu opieki zdrowotnej, budząca opory w samym PiS. Bo jeśli prospołeczny rząd Beaty Szydło może na czymś się „wyłożyć”, to właśnie na ochronie zdrowia.Bo ta po prostu nie może już sobie pozwolić na kolejną zapaść.
Mocnymi punktami ekipy pozostają natomiast Mateusz Morawiecki, Elżbieta Rafalska, Anna Streżyńska. Są też postaci silne i pewne ze względów politycznych: jak Jarosław Gowin, Zbigniew Ziobro, czy Mariusz Błaszczak.
Sama Beata Szydło – wciąż cieszy się wysokim stopniem zaufania społecznego (w marcowym badaniu CBOS ufa jej 51 proc. wyborców), co nie zmienia faktu, że plotki o jej ewentualnej wymianie choćby na Mateusza Morawieckiego – co jakiś czas powracają. (Z dzisiejszych wywiadów z Jarosławem Kaczyńskim wiemy, że on sam swojego gabinetu z Nowogrodzkiej w Aleje Ujazdowskie przenosić nie zamierza.)
Tak czy owak „relaunch” gabinetu – prędzej czy później nastąpi. Pytanie tylko kiedy i jak głęboki.
Jedno jest pewne, jeśli do niego dojdzie - nie może ograniczyć się do samych personaliów. Bez wyciszenia licznych drugorzędnych ale wyniszczających wojenek, bez poprawienia komunikacji ze społeczeństwem, bez wyeliminowania głupich wpadek i mądrego akcentowania sukcesów, a przede wszystkim bez nowego koła zamachowego w stylu 500+, efekt nie będzie długotrwały.
Czy PiS potrafi wyciągnąć wnioski z chwilowego wahnięcia w sondażach, czy wyrzeknie się zgubnego myślenia, że nie ma z kim przegrać i że racja obroni się sama, czy też przeglądając się w telewizyjnych „Wiadomościach” będzie wolało tłuc kolejne termometry? Właściwa odpowiedź na te pytanie może być ceną drugiej kadencji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/333853-stluc-termometr-czy-wyciagnac-wnioski-rzad-beaty-szydlo-ma-wybor
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.