Gdy weźmie się pod uwagę efekty szczytu NATO i realne zwiększenie bezpieczeństwa Polski, to jest oczywiste, iż nie wszyscy sąsiedzi Polski są z tego powodu zadowoleni. Ci, którzy odchodzą z wojska i szerzą negatywny przekaz w mediach, zostali odcięci od wpływu na to, co dzieje się w armii. To budzi ich frustracje.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki.
wPolityce.pl: Nie ma dnia, by kolejni, wysocy oficerowie nie atakowali resortu obrony za wdrażaną reformę wojska. Czy możemy już mówić o swoistej rebelii części kadry oficerskiej w stanie spoczynku?
Bartosz Kownacki: Żadnego buntu się nie obawiam. Żołnierze, którzy służą w wojsku są odpowiedzialni, dobrze przygotowani i chcą służyć Polsce. Są niezwykle lojalni. Ten atak jest jednak wyjątkowo zmasowany. Nie chodzi już tylko o struktury wojskowe, ale także o obronę terytorialną i kwestie zakupowe. Ten atak jest kompletnie bezsensowny i wynika, najkrócej rzecz ujmując, z naruszenia interesów określonych grup ludzi, podmiotów biznesowych oraz interesów innych państw. Gdy weźmie się pod uwagę efekty szczytu NATO i realne zwiększenie bezpieczeństwa Polski, to jest oczywiste, iż nie wszyscy sąsiedzi Polski są z tego powodu zadowoleni. Ci, którzy odchodzą z wojska i szerzą negatywny przekaz w mediach, zostali odcięci od wpływu na to, co dzieje się w armii. To budzi ich frustracje. Podobnie jest z zakupami dla armii. Merytoryczne przetargi budzą niezadowolenie wielkich koncernów i zrobią one wszystko, by taki minister miał jak najmniej do powiedzenia. Wynika to właśnie z naruszenia wielkich interesów.
Ale oficerowie odchodzą ze służby.
Warto sprawdzić statystyki, gdy mówi się o odejściach z generałów lub pułkowników z armii. W 2016 odeszło ich 120 w 2014 108. To tylko o 12 mniej, a ktoś podnosi larum i uderza w ministerstwa obrony. To śmieszne.
Z kolei generał Pytel narzekał, że był wzywany do ministra późno w nocy. Trochę to dziwi w kontekście faktu, że był szefem SKW. Późne godziny pracy raczej nie powinny go dziwić.
Przypomnę o katastrofie smoleńskiej, gdzie prezydent był na terenie obcego i nieprzyjaznego państwa, a wysocy funkcjonariusze SKW mieli wolne i siedzieli w domach. Tak te służby funkcjonowały. Słyszę zarzuty o naszej rzekomej niekompetencji. Jeżeli generała Tomaszyckiego zastępuje obecnie jego dotychczasowy zastępca to ciężko tu mówić o niekompetencji. Jednocześnie nikt nie dostrzega faktu, że szef sekretariatu ministra Siemoniaka został niegdyś szefem Żandarmerii Wojskowej. Jakoś nikogo to nie oburzało i nikt nie podnosił argumentu o niekompetencji.
A to nie jest tak, że w poprzednich latach, wojsko nie traktowało cywilnej kontroli nad armią w sposób poważny. Szczególnie było to widoczne w czasach prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Zarzuty części odchodzących z armii oficerów nie opierają się na faktach. Są całkowicie oderwane od rzeczywistości. Stawiam tezę, że w Polsce przez 25 lat nie było cywilnej kontroli nad armią. Działo się tak z kilku względów. Niektórym politykom było na rękę błyszczeć na uroczystościach wojskowych i na tym kończyła się ich kontrola nad armią. Z kolei dla części oficerów taka sytuacja też była wygodna, gdyż nikt nie interesował się tym, co dzieje się wewnątrz wojska. Gdy dzisiaj ktoś sprawdza decyzje personalne, kompetencyjne i zwraca uwagę na procedury i system dowodzenia, to u niektórych budzi to niepokój. Armia była kolosem na glinianych nogach, a problemy dotyczyły wszystkich jej aspektów. Gdy ktoś zaczyna sprawdzać i dopytywać dlaczego tak się działo to okazuje się, że król jest nagi. Stąd potrzeba zmian. Wojsko przestało być księstwem, w które nikt nie ma wglądu. Antoni Macierewicz robi to wszystko bardzo skutecznie i życzyłbym sobie, by zawsze tak wyglądała kontrola cywilna nad armią.
Ostatnio znowu powróciła sprawa kontaktów SKW z FSB. Przesłuchiwany w tej sprawie ma być Donald Tusk. Jak pan ocenia pracę prokuratorów wojskowych w tej sprawie.
Dzisiaj prokuratura działa nareszcie sprawnie i prowadzi sprawy w oparciu obowiązujące przepisy prawa. Ta narracja związana z Centrum Eksperckim i jakimś rzekomym wtargnięciem, to budowanie napięcia i grozy wokół sprawy jest niepotrzebne. To minister obrony narodowej sprawuje kontrolę nad armią i miał on prawo powołać lub odwołać konkretne osoby. Wiemy, że robiono wszystko, by do takiej sytuacji nie dopuścić. Stworzono sobie dobrze płatne warunki cieplarniane i liczono, że centrum stanie się przetrwalnikiem i azylem w państwie rządzonym przez Prawo i Sprawiedliwość. Centrum nawiązało nawet współpracę z posłami opozycji, co było skandalem. Jak to jest możliwe, że służby specjalne kierowały politykami? Z kolei Współpraca SKW z FSB nie zaskakuje. Mam nadzieję, że to obowiązki sprawiły, że Donald Tusk nie zeznawał w prokuraturze. Wierzę, że jako obywatel polski będzie przestrzegał prawa i na wezwanie prokuratury stawi się w terminie.
Dalszy ciąg na następnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdy weźmie się pod uwagę efekty szczytu NATO i realne zwiększenie bezpieczeństwa Polski, to jest oczywiste, iż nie wszyscy sąsiedzi Polski są z tego powodu zadowoleni. Ci, którzy odchodzą z wojska i szerzą negatywny przekaz w mediach, zostali odcięci od wpływu na to, co dzieje się w armii. To budzi ich frustracje.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki.
wPolityce.pl: Nie ma dnia, by kolejni, wysocy oficerowie nie atakowali resortu obrony za wdrażaną reformę wojska. Czy możemy już mówić o swoistej rebelii części kadry oficerskiej w stanie spoczynku?
Bartosz Kownacki: Żadnego buntu się nie obawiam. Żołnierze, którzy służą w wojsku są odpowiedzialni, dobrze przygotowani i chcą służyć Polsce. Są niezwykle lojalni. Ten atak jest jednak wyjątkowo zmasowany. Nie chodzi już tylko o struktury wojskowe, ale także o obronę terytorialną i kwestie zakupowe. Ten atak jest kompletnie bezsensowny i wynika, najkrócej rzecz ujmując, z naruszenia interesów określonych grup ludzi, podmiotów biznesowych oraz interesów innych państw. Gdy weźmie się pod uwagę efekty szczytu NATO i realne zwiększenie bezpieczeństwa Polski, to jest oczywiste, iż nie wszyscy sąsiedzi Polski są z tego powodu zadowoleni. Ci, którzy odchodzą z wojska i szerzą negatywny przekaz w mediach, zostali odcięci od wpływu na to, co dzieje się w armii. To budzi ich frustracje. Podobnie jest z zakupami dla armii. Merytoryczne przetargi budzą niezadowolenie wielkich koncernów i zrobią one wszystko, by taki minister miał jak najmniej do powiedzenia. Wynika to właśnie z naruszenia wielkich interesów.
Ale oficerowie odchodzą ze służby.
Warto sprawdzić statystyki, gdy mówi się o odejściach z generałów lub pułkowników z armii. W 2016 odeszło ich 120 w 2014 108. To tylko o 12 mniej, a ktoś podnosi larum i uderza w ministerstwa obrony. To śmieszne.
Z kolei generał Pytel narzekał, że był wzywany do ministra późno w nocy. Trochę to dziwi w kontekście faktu, że był szefem SKW. Późne godziny pracy raczej nie powinny go dziwić.
Przypomnę o katastrofie smoleńskiej, gdzie prezydent był na terenie obcego i nieprzyjaznego państwa, a wysocy funkcjonariusze SKW mieli wolne i siedzieli w domach. Tak te służby funkcjonowały. Słyszę zarzuty o naszej rzekomej niekompetencji. Jeżeli generała Tomaszyckiego zastępuje obecnie jego dotychczasowy zastępca to ciężko tu mówić o niekompetencji. Jednocześnie nikt nie dostrzega faktu, że szef sekretariatu ministra Siemoniaka został niegdyś szefem Żandarmerii Wojskowej. Jakoś nikogo to nie oburzało i nikt nie podnosił argumentu o niekompetencji.
A to nie jest tak, że w poprzednich latach, wojsko nie traktowało cywilnej kontroli nad armią w sposób poważny. Szczególnie było to widoczne w czasach prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Zarzuty części odchodzących z armii oficerów nie opierają się na faktach. Są całkowicie oderwane od rzeczywistości. Stawiam tezę, że w Polsce przez 25 lat nie było cywilnej kontroli nad armią. Działo się tak z kilku względów. Niektórym politykom było na rękę błyszczeć na uroczystościach wojskowych i na tym kończyła się ich kontrola nad armią. Z kolei dla części oficerów taka sytuacja też była wygodna, gdyż nikt nie interesował się tym, co dzieje się wewnątrz wojska. Gdy dzisiaj ktoś sprawdza decyzje personalne, kompetencyjne i zwraca uwagę na procedury i system dowodzenia, to u niektórych budzi to niepokój. Armia była kolosem na glinianych nogach, a problemy dotyczyły wszystkich jej aspektów. Gdy ktoś zaczyna sprawdzać i dopytywać dlaczego tak się działo to okazuje się, że król jest nagi. Stąd potrzeba zmian. Wojsko przestało być księstwem, w które nikt nie ma wglądu. Antoni Macierewicz robi to wszystko bardzo skutecznie i życzyłbym sobie, by zawsze tak wyglądała kontrola cywilna nad armią.
Ostatnio znowu powróciła sprawa kontaktów SKW z FSB. Przesłuchiwany w tej sprawie ma być Donald Tusk. Jak pan ocenia pracę prokuratorów wojskowych w tej sprawie.
Dzisiaj prokuratura działa nareszcie sprawnie i prowadzi sprawy w oparciu obowiązujące przepisy prawa. Ta narracja związana z Centrum Eksperckim i jakimś rzekomym wtargnięciem, to budowanie napięcia i grozy wokół sprawy jest niepotrzebne. To minister obrony narodowej sprawuje kontrolę nad armią i miał on prawo powołać lub odwołać konkretne osoby. Wiemy, że robiono wszystko, by do takiej sytuacji nie dopuścić. Stworzono sobie dobrze płatne warunki cieplarniane i liczono, że centrum stanie się przetrwalnikiem i azylem w państwie rządzonym przez Prawo i Sprawiedliwość. Centrum nawiązało nawet współpracę z posłami opozycji, co było skandalem. Jak to jest możliwe, że służby specjalne kierowały politykami? Z kolei Współpraca SKW z FSB nie zaskakuje. Mam nadzieję, że to obowiązki sprawiły, że Donald Tusk nie zeznawał w prokuraturze. Wierzę, że jako obywatel polski będzie przestrzegał prawa i na wezwanie prokuratury stawi się w terminie.
Dalszy ciąg na następnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/332545-nasz-wywiad-wiceszef-mon-zadnego-buntu-w-armii-sie-nie-obawiam-naruszylismy-potezne-interesy?strona=1