Trzeba jasno powiedzieć, że wartości chrześcijańskie są podstawą naszej cywilizacji i jedności w Europie. Musimy pokazać, że budujemy Europę Ojczyzn
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Romuald Szeremietiew były Minister Obrony Narodowej, profesor Akademii Obrony Narodowej i wykładowca akademicki.
wPolityce.pl: Panie ministrze, czy ostatni konflikt dyplomatyczny pomiędzy Holandią a Turcją jest celowym działaniem podyktowanym wyborami w Holandii?
Romuald Szeremietiew: Rzeczywiście, to co zrobił holenderski rząd wygląda na takie działanie. Ma ono podłoże i oczywisty kontekst wewnętrzny oraz związek z wyborami, które rozegrają się 15 marca. Wielką szansą na wygraną ma partia, która jest antyimigrancka. Dlatego premier z partii obecnie rządzącej postąpił w taki sposób, aby jego twarda postawa sprawiła, że wyborcy poprą jego ugrupowanie, a nie antyimigrancką Partię Wolności. Kontekst wewnętrzny, wyborczy, wydaje się być oczywisty.
Jakie mogą być tego konsekwencje?
Fatalne. Po pierwsze mamy do czynienia z Turcją, gdzie dokonują się bardzo istotne zmiany. Nie przypadkowo obecnego prezydenta Turcji nazywa się sułtanem. Pojawia się obawa, że powstanie konflikt na osi Turcja – UE, czyli Zachód-Islam. Tymczasem Rosja z największą przyjemnością wykorzysta ten spór. Turcja ma wyraźne ambicje wielkomocarstwowe, a z drugiej strony jest bardzo ważnym członkiem NATO. Posiada w Sojuszu Północnoatlantyckim po amerykańskiej armię drugą co do wielkości. Konsekwencje mogą więc być daleko idące i bardzo przykre na arenie międzynarodowej, również dla Polski.
W takich okolicznościach, czy politycy europejscy dobrze zrobili podejmując stronę Holandii w tym konflikcie? Czy sprawa nie powinna pozostać wewnętrznym sporem na linii Holandia-Turcja?
Czołowi politycy europejscy dowodzą, że są zwolennikami rozwiązań liberalnych, demokracji, rządów prawa, praw człowieka, „społeczeństwa otwartego”. Polsce i Węgrom stawiali zarzuty, że władze tych państw nie postępują zgodnie z przyjętymi standardami, a tutaj nagle pojawia się Turcja, której prezydent ostro pacyfikuje opozycję i nie ukrywa, że zmierza do autorytaryzmu, a chce poparcia ze strony Turków przebywających na terenie UE. Argumentacja holenderskiego rządu jest więc taka, że nie może dopuścić, aby tureccy ministrowie namawiali holenderskich obywateli tureckiego pochodzenia do wspierania antydemokratycznego reżimu w Turcji. W tym miejscu pojawia się coś jeszcze. Muzułmanie są już poważnym potencjałem na terenie Europy zachodniej. Latami przyjmowano bezrozumnie masy imigrantów, którzy dziś okazują się niebezpieczni dla stabilności Unii Europejskiej. Cóż, europejscy politycy nie pomyśleli wcześniej, jakie to będzie miało konsekwencje..
Czy możemy spodziewać się podobnych incydentów dyplomatycznych przed tegorocznymi wyborami w Niemczech, bądź we Francji?
Nie tylko dyplomatycznych. Dotąd mniejszość turecka, jeżeli chodzi o Niemcy, zachowywała się dość spokojnie - jakkolwiek Turcy w Niemczech są bardzo widoczną grupą. To może się zmienić. Gdyby nastąpiła ewolucja w postawie Turków w Niemczech, konsekwencje byłyby daleko idące. Mogłoby to wywołać zmianę nastrojów wśród samych Niemców i umacnianie się niemieckich sił skrajnych. Już dziś kanclerz Merkel traci poparcie wyborców z racji na uprawianą politykę proemigrancką. Do głosu mogą więc dojść niemieccy nacjonaliści, co z polskiego punktu widzenia nie jest dobrą perspektywą.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trzeba jasno powiedzieć, że wartości chrześcijańskie są podstawą naszej cywilizacji i jedności w Europie. Musimy pokazać, że budujemy Europę Ojczyzn
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Romuald Szeremietiew były Minister Obrony Narodowej, profesor Akademii Obrony Narodowej i wykładowca akademicki.
wPolityce.pl: Panie ministrze, czy ostatni konflikt dyplomatyczny pomiędzy Holandią a Turcją jest celowym działaniem podyktowanym wyborami w Holandii?
Romuald Szeremietiew: Rzeczywiście, to co zrobił holenderski rząd wygląda na takie działanie. Ma ono podłoże i oczywisty kontekst wewnętrzny oraz związek z wyborami, które rozegrają się 15 marca. Wielką szansą na wygraną ma partia, która jest antyimigrancka. Dlatego premier z partii obecnie rządzącej postąpił w taki sposób, aby jego twarda postawa sprawiła, że wyborcy poprą jego ugrupowanie, a nie antyimigrancką Partię Wolności. Kontekst wewnętrzny, wyborczy, wydaje się być oczywisty.
Jakie mogą być tego konsekwencje?
Fatalne. Po pierwsze mamy do czynienia z Turcją, gdzie dokonują się bardzo istotne zmiany. Nie przypadkowo obecnego prezydenta Turcji nazywa się sułtanem. Pojawia się obawa, że powstanie konflikt na osi Turcja – UE, czyli Zachód-Islam. Tymczasem Rosja z największą przyjemnością wykorzysta ten spór. Turcja ma wyraźne ambicje wielkomocarstwowe, a z drugiej strony jest bardzo ważnym członkiem NATO. Posiada w Sojuszu Północnoatlantyckim po amerykańskiej armię drugą co do wielkości. Konsekwencje mogą więc być daleko idące i bardzo przykre na arenie międzynarodowej, również dla Polski.
W takich okolicznościach, czy politycy europejscy dobrze zrobili podejmując stronę Holandii w tym konflikcie? Czy sprawa nie powinna pozostać wewnętrznym sporem na linii Holandia-Turcja?
Czołowi politycy europejscy dowodzą, że są zwolennikami rozwiązań liberalnych, demokracji, rządów prawa, praw człowieka, „społeczeństwa otwartego”. Polsce i Węgrom stawiali zarzuty, że władze tych państw nie postępują zgodnie z przyjętymi standardami, a tutaj nagle pojawia się Turcja, której prezydent ostro pacyfikuje opozycję i nie ukrywa, że zmierza do autorytaryzmu, a chce poparcia ze strony Turków przebywających na terenie UE. Argumentacja holenderskiego rządu jest więc taka, że nie może dopuścić, aby tureccy ministrowie namawiali holenderskich obywateli tureckiego pochodzenia do wspierania antydemokratycznego reżimu w Turcji. W tym miejscu pojawia się coś jeszcze. Muzułmanie są już poważnym potencjałem na terenie Europy zachodniej. Latami przyjmowano bezrozumnie masy imigrantów, którzy dziś okazują się niebezpieczni dla stabilności Unii Europejskiej. Cóż, europejscy politycy nie pomyśleli wcześniej, jakie to będzie miało konsekwencje..
Czy możemy spodziewać się podobnych incydentów dyplomatycznych przed tegorocznymi wyborami w Niemczech, bądź we Francji?
Nie tylko dyplomatycznych. Dotąd mniejszość turecka, jeżeli chodzi o Niemcy, zachowywała się dość spokojnie - jakkolwiek Turcy w Niemczech są bardzo widoczną grupą. To może się zmienić. Gdyby nastąpiła ewolucja w postawie Turków w Niemczech, konsekwencje byłyby daleko idące. Mogłoby to wywołać zmianę nastrojów wśród samych Niemców i umacnianie się niemieckich sił skrajnych. Już dziś kanclerz Merkel traci poparcie wyborców z racji na uprawianą politykę proemigrancką. Do głosu mogą więc dojść niemieccy nacjonaliści, co z polskiego punktu widzenia nie jest dobrą perspektywą.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331520-nasz-wywiad-prof-szeremietiew-trzeba-budowac-europejska-jednosc-opierajac-ja-na-wzajemnym-poszanowaniu-a-nie-na-manipulacjach-brukselskich-biurokratow-oderwanych-od-rzeczywistosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.