Każde kolejne posiedzenie sejmu to także kolejne przesłuchania przez sejmową komisję śledczą, która bada okoliczności powstania największej piramidy finansowej w III RP. To bardzo zawiła sprawa, dlatego niektóre zeznania są bardziej interesujące, niektóre mniej. Zeznania Jarosława Mąki, byłego dyrektora Departamentu Handlu i Usług Ministerstwa Gospodarki śmiało należy nazwać przełomowymi. Bo oto sypie się jak domek z kart bajeczka, że Donald Tusk (który wtedy osobiście nadzorował służby specjalne) o przekręcie Amber Gold dowiedział się z gazet w 2012 roku.
CZYTAJ TAKŻE: Szokujące ustalenia komisji śledczej! ABW już na początku 2010 r. wiedziała o podejrzanej działalności Amber Gold!
Komentarz na ten temat napisał także Marek Pyza, polecam przeczytanie go pod TYM LINKIEM.
Ciąg dalszy tej historii, a dokładnie jej rozmydlania, dopisał chwilę później były premier Waldemar Pawlak. W jego zeznaniach można było zauważyć kompletny brak logiki. Kierowany wtedy przez byłego szefa PSL resort gospodarki ws. Amber Gold zachował się akurat przyzwoicie, może nie idealnie, ale zrobił co należy wykreślając spółkę oszusta z listy domów składowych. Pawlak zamiast się tym chwalić (naprawdę jest czym) zaczął kluczyć w zeznaniach i uciekać w niepamięć. Dlaczego? Cóż to za strategia?
CZYTAJ TAKŻE: Ostre spięcie na komisji śledczej. Wassermann do Pawlaka: „Czy ma Pan problemy z pamięcią, z koncentracją, z czymkolwiek?”
Wiele wskazuje na to, że Pawlak słuchał wcześniejszych zeznań dyrektora Mąki i chyba spanikował. Gdyby przyznał to, co jego podwładny, że rzeczywiście na początku 2010 roku wiedział o podejrzeniach wobec Marcina P. i kontaktach Ministerstwa Gospodarki z ABW - musiałby pójść dalej. I powiedzieć o rozmowach z ówczesnym szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem (nie wierzę, że takich nie było), ale również o tym, co o aferze już wtedy wiedział Donald Tusk. Stąd ta amnezja, stąd kluczenie. Ciekawe, co tak bardzo wiąże panów Pawlaka i Tuska, że ten pierwszy narażając się na śmieszność brnie w dziwne zeznania kryjąc byłego premiera? Do tego, mam nadzieję, dojdziemy słuchając konfrontacji Mąka - Pawlak, już zapowiedziała je Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej.
Element paniki można było zauważyć także dzisiaj, gdy zgłoszono wniosek o przesłuchanie Michała Tuska, syna Donalda, ale przede wszystkim człowieka, który był zatrudniony w OLT - lotniczej spółce oszusta Marcina P. Tym razem na posterunku strzegącym Tusków stanął poseł Krzysztof Brejza.
CZYTAJ TAKŻE: Brejza próbował zablokować przesłuchanie syna Donalda Tuska. Czego boi się PO? Wassermann: „Pan jest żałosny panie pośle”
Rozumiem, że to taka partyjna lojalność, inwestycja młodego posła w swoja przyszłość w PO. Komentarzem do pomysłu, by Michała Tuska nie przesłuchiwać niech będzie wynik głosowania członków komisji śledczej. Nie dziwi, że posłowie PiS chcą wezwać syna byłego premiera, ale ten pomysł jednoznacznie poparli wszyscy (poza Brejzą) posłowie opozycji - z Kukiz ’15, PSL i Nowoczesnej.
Pętla się zaciska. Powoli wychodzi na nasze. Bowiem niedawno pisaliśmy wraz z Markiem Pyzą w tygodniku „wSieci” o tym, że nazwisko Tusk w aferze Amber Gold miało znaczenie niebagatelne.
CZYTAJ TAKŻE: W nowym numerze „wSieci” – Tusk, jego syn i Amber Gold. Dziennikarze tygodnika ujawniają m.in. rażące zaniedbania w śledztwie
CZYTAJ TAKŻE: Tusk nie miał pojęcia o Amber Gold? TOP 10 przykładów, które mogą przeczyć tezie polityków Platformy i byłego premiera
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330689-tusk-i-przyjaciele-kto-jeszcze-bedzie-chcial-chronic-bylego-premiera-przed-odpowiedzialnoscia-za-amber-gold