Renata Kim nie ustaje w wysiłkach przebudowywania świadomości polskiego zacofanego społeczeństwa i popularyzowania światłych europejskich haseł. W przededniu Międzynarodowego Dnia Kobiet – koncentruje się oczywiście na tych feministycznych. Choć jest gotowa przyznać się do, czasowej oczywiście, porażki…
Przyznaję, jesteśmy bardzo konserwatywnym społeczeństwem
– stwierdziła niechętnie w porannej rozmowie TOK FM, winiąc za taki stan rzeczy głównie szkołę i Kościół. Choć dostało się też, zbyt niemrawym jej zdaniem organizacjom lewicowym.
Zostało zaniedbane mówienie o równych prawach kobiet i mężczyzn, o związkach partnerskich, o prawie kobiet do decydowania, czy chcą urodzić dziecko. To zostało zaniedbane i zajmowały się tym bardzo nieliczne grupki…
– stwierdziła Kim.
Dzisiejsi młodzi po raz pierwszy od wielu pokoleń nie mają potrzeby buntowania się. Oni często uznają rodziców za autorytety, chcą z nimi mieszkać do 30-go toku życia. To pokolenie bez buntu…
– ubolewała publicystka. (Tak, tak uznawanie rodziców za autorytet – to okropny „ciemnogrodzki” przesąd!).
Ale dopiero na prowokacyjne postawione przez Jana Wróbla pytanie, czy powinien wziąć udział w jutrzejszym „strajku kobiet” – rozwinęła całą „głębię” swych przemyśleń:
Namawiam cię, byś wziął udział w strajku w obronie praw kobiet. Feminizm zakłada to, żeby kobiety i mężczyźni mieli równe prawa. A w Polsce kobiety wciąż nie mają równych praw
– przekonywała.
Jeśli myślisz o tym, że kobieta powinna mieć prawo do decydowania, czy może dokonać aborcji, czy nie zapraszam na strajk. Jeśli uważasz, że kobiety zarabiają w Polsce mniej niż mężczyźni – zapraszam na strajk. Jeśli uważasz, że kobieta powinna mieć prawo bez recepty kupić antykoncepcję awaryjną - zapraszam na strajk - można jutro o tym, przypomnieć
– recytowała „feministyczny dekalog”. Po czym przeszła do „cięższej amunicji”.
Jeśli chcesz, żeby profesor Chazan był w zespole, który opracowuje standardy okołoporodowe, to nie idź na strajk, ale jeśli uważasz, że jest to policzek wymierzony kobietom - zapraszam jutro
– oświadczyła. Ale to nie był koniec:
Kolejny powód dla którego warto jutro iść na strajk kobiet i wziąć udział w czymkolwiek, co jest organizowane w całej Polsce – to jest zamieszanie wokół konwencji antyprzemocowej. Prezydent Duda wyraźnie zachęca, żeby coś z tą konwencją zrobić…
–- postraszyła Kim, za dowód na prawdziwość swojej tezy przytaczając wypowiedź prezydenta, że nie wie dlaczego rząd tej konwencji nie wypowiada…
W końcu dziennikarka „poszła na całość”:
To właśnie tradycyjny podział ról w rodzinie jest przyczyną przemocy w rodzinie! I to jest prawda!
– wykrzyczała w twarz swoim współdyskutantom.
To są statystyki. Ciągle tak jest, że sprawcami przemocy domowej są mężczyźni. Bo jeśli on wraca do domu i ma przekonanie, że tam ma na niego czekać obiad, wyprasowana koszula, a kobieta powinna mówić „tak mój drogi mężu”…. A jeśli tego nie spełnia to ma prawo jej przyłożyć…
– wyłożyła podstawy feministycznej ideologii.
Tak, tradycyjna rodzina jest przyczyną przemocy domowej!
– podsumowała.
No i wszystko stało się jasne. Tradycyjna rodzina - źródłem wszelkiego zła. To następny krok, pani Renato, to chyba jej delegalizacja?
ansa/TOK FM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330442-renata-kim-w-feministycznym-amoku-tak-tradycyjna-rodzina-jest-przyczyna-przemocy-domowej