Wróćmy do wtorkowych przesłuchań. Jak odebrał Pan pełną pewności siebie, jeśli nie impertynencji, postawę Marka Belki?
Razi mnie lekceważące podejście premiera Belki do całej sprawy. Te sformułowania, że tylko analfabeta mógł dać się nabrać na reklamy Amber Gold, że ci ludzie nie mieli oleju w głowie… Pan premier Belka patrzy na sprawę przez pryzmat swojej wiedzy finansowej, a nie może wymagać od przeciętnego obywatela takiej samej wiedzy, jaką on sam dysponuje. Zwłaszcza, że operacja Amber Gold była bardzo sprytnie i precyzyjnie przeprowadzana.
Proszę pamiętać, że ludzie z Amber Gold mogli pokazać postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania, o umorzeniu sprawy… Mogli przedstawiać się jako ofiary nagonki zorganizowanej przez lobby bankowe, któremu wszedł w drogę młody, dynamiczny przedsiębiorca. Pamiętajmy, że mieli rachunki bankowe z Banku Gospodarki Żywnościowej, który cieszy się sporym zaufaniem. Zawierano ubezpieczenia, powoływano się na umowy zawarte z PZU… No i wreszcie zaangażowanie Amber Gold w finansowanie filmu o Lechu Wałęsie, przeciąganie samolotu po lotnisku, w czym uczestniczyli politycy z pierwszych stron gazet… Wszystko to tworzyło sytuację, w której zwykły człowiek mógł uwierzyć w ich ofertę.
Oni byli tak bezczelni, że otwierali swój oddział w bezpośredniej bliskości Komisji Nadzoru Finansowego. Naprawdę, obywatele mogli sądzić, że skoro ta firma działa z taką ostentacją, której organy państwa nic nie zarzucają, to można jej uwierzyć. Pan premier Belka powinien wykazać się większą wrażliwością i szacunkiem do współobywateli.
Bronił się, że dzwonił do naczelnych „Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”, więc zadziałał.
Belka uważa, że skoro zadzwonił do naczelnych „GW”, „Rz” i Tuska, to jest zwolniony z odpowiedzialności moralnej. A przecież były instrumenty prowadzenia polityki edukacyjnej - by ostrzec Polaków. Belka naprawdę nie ma etycznego prawa do tak przykrego i niegrzecznego pouczania Polaków w tej sprawie.
Premier Belka przekonuje, że zrobił i tak więcej niż było mu wolno.
Nie mogę przyjąć takiej argumentacji. Człowiek, który jest prezesem ważnej instytucji publicznej, państwowej, który był ministrem, premierem, jest obarczony szczególną odpowiedzialnością. Nie jest to odpowiedzialność prawna, ale etyczna. Skoro wie - bo jest osobą wykształconą - że Amber Gold to oszustwo, a dzwoni tylko do kolegów z „Rz” i „GW”, to jakie wystawia mu to świadectwo?
Co powinien był zrobić?
Moim zdaniem należało zorganizować spotkanie, w którym wzięliby udział przedstawiciele KNF, prokuratury, ABW, NBP, Kancelarii Premiera. Gdyby do tego doszło w 2010 roku, gdy pan premier Belka objął urząd prezesa Narodowego Banku Polskiego, to całej afery by nie było, albo miałaby wymiar o wiele mniejszy.
Not. Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wróćmy do wtorkowych przesłuchań. Jak odebrał Pan pełną pewności siebie, jeśli nie impertynencji, postawę Marka Belki?
Razi mnie lekceważące podejście premiera Belki do całej sprawy. Te sformułowania, że tylko analfabeta mógł dać się nabrać na reklamy Amber Gold, że ci ludzie nie mieli oleju w głowie… Pan premier Belka patrzy na sprawę przez pryzmat swojej wiedzy finansowej, a nie może wymagać od przeciętnego obywatela takiej samej wiedzy, jaką on sam dysponuje. Zwłaszcza, że operacja Amber Gold była bardzo sprytnie i precyzyjnie przeprowadzana.
Proszę pamiętać, że ludzie z Amber Gold mogli pokazać postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania, o umorzeniu sprawy… Mogli przedstawiać się jako ofiary nagonki zorganizowanej przez lobby bankowe, któremu wszedł w drogę młody, dynamiczny przedsiębiorca. Pamiętajmy, że mieli rachunki bankowe z Banku Gospodarki Żywnościowej, który cieszy się sporym zaufaniem. Zawierano ubezpieczenia, powoływano się na umowy zawarte z PZU… No i wreszcie zaangażowanie Amber Gold w finansowanie filmu o Lechu Wałęsie, przeciąganie samolotu po lotnisku, w czym uczestniczyli politycy z pierwszych stron gazet… Wszystko to tworzyło sytuację, w której zwykły człowiek mógł uwierzyć w ich ofertę.
Oni byli tak bezczelni, że otwierali swój oddział w bezpośredniej bliskości Komisji Nadzoru Finansowego. Naprawdę, obywatele mogli sądzić, że skoro ta firma działa z taką ostentacją, której organy państwa nic nie zarzucają, to można jej uwierzyć. Pan premier Belka powinien wykazać się większą wrażliwością i szacunkiem do współobywateli.
Bronił się, że dzwonił do naczelnych „Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”, więc zadziałał.
Belka uważa, że skoro zadzwonił do naczelnych „GW”, „Rz” i Tuska, to jest zwolniony z odpowiedzialności moralnej. A przecież były instrumenty prowadzenia polityki edukacyjnej - by ostrzec Polaków. Belka naprawdę nie ma etycznego prawa do tak przykrego i niegrzecznego pouczania Polaków w tej sprawie.
Premier Belka przekonuje, że zrobił i tak więcej niż było mu wolno.
Nie mogę przyjąć takiej argumentacji. Człowiek, który jest prezesem ważnej instytucji publicznej, państwowej, który był ministrem, premierem, jest obarczony szczególną odpowiedzialnością. Nie jest to odpowiedzialność prawna, ale etyczna. Skoro wie - bo jest osobą wykształconą - że Amber Gold to oszustwo, a dzwoni tylko do kolegów z „Rz” i „GW”, to jakie wystawia mu to świadectwo?
Co powinien był zrobić?
Moim zdaniem należało zorganizować spotkanie, w którym wzięliby udział przedstawiciele KNF, prokuratury, ABW, NBP, Kancelarii Premiera. Gdyby do tego doszło w 2010 roku, gdy pan premier Belka objął urząd prezesa Narodowego Banku Polskiego, to całej afery by nie było, albo miałaby wymiar o wiele mniejszy.
Not. Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/328632-nasz-wywiad-stanislaw-pieta-prokurator-kijanko-dokonuje-zawodowego-samobojstwa-nie-jest-wiarygodna?strona=2