Wszyscy śmieją się w kułak z ostatniego wydania pisma Lisa. Daje ono dobre rady ludziom, którym wygrana i wzrastająca przewaga Prawa i Sprawiedliwości zdemolowała do tego stopnia psychikę, że pojawiły się już u nich tzw. objawy psycho-somatyczne. „Oh help me, please doctor, I’m damaged” – jak śpiewał już w 1968 roku Mick Jagger z zepołu “The Rolling Stones” i niemiecko-szwajcarski koncenrn Ringier Axel Springer już ruszył z pomocą. Co się dzieje? Piórem nieocenionej Renaty Kim opisane zostały tylko niektóre przypadki psychozy spowodowanej wyborczym zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości.
Na zmianę czuję przygnębienie i wkurw.. Zrywam się więc do akcji, przez chwilę jestem pełna optymizmu, a potem znowu dół. (…) Mam poczucie niestabilności i strachu. A jak teraz słyszę o majstrowaniu przy KRS, to robi mi się autentycznie słabo
— twierdzi 38 letnia Ewa Niemand, tłumaczka.
Zadzwoniła niedawno do cioci, chciała złożyć jej życzenia z okazji 82. urodzin. Zdążyła powiedzieć: „Sto lat”, a ciocia na to: „Nie chcę. Chcę tylko dożyć momentu, jak Kaczor przestanie rządzić”. (…) Nigdy jeszcze - uważa - nie było tak źle, a pamięta przecież wojnę, strach i głód.
Zatroskana o komfort psychiczny swoich czytelników autorka natychmiast przywołuje autorytet. Ewę Marciniak, adiunkta na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego tytułowanego nie wiedzieć, dlaczego profesorem, która ocenia:
I ta irytacja ma wręcz symptomy fizjologiczne. Czerwienią się, ręce im się pocą, są rozdrażnieni, a nawet krzyczą. Tak osobiście przeżywają, jakby była to kłótnia z mężem.
Na końcu pojawiają się ciocie i wujkowie „dobra rada”. Pierwsza z nich czytelniczka, a więc z ludu, dzieli się swoja koncepcją łagodzenia objawów tej chyba już psychozy:
Pomysł jest prosty i legalny. Bierzemy karton z najbliższego sklepu, piszemy na nim durny cytat z wypowiedzi przedstawiciela obecnej władzy, a na dole zamieszczamy podpis: śmieciowe zaPiSki. Wkładamy karton do śmietnika w mocno uczęszczanym miejscu. Potem trzeba jeszcze zrobić fotkę i zamieścić ja na Facebooku. Od razu ulga
A ja od razu mówię – to nie jest rozwiązanie, a jeśli już, to tylko doraźne. Bliżej panaceum zdaje się być psycholog Jacek Santorski:
Alkohol wzmacnia to, co w nas jest. Prawdziwa zmiana umysłu jest dopiero po twardych narkotykach,
O! O! O! Przepalić mózg. Najlepiej LSD. Co to oznacza? Totalną zmianę światopoglądu poprzez wprowadzenie do mózgu odpowiednich substancji chemicznych. Niestety w przypadku „twardych prochów” wydaje się to być nieco ryzykowne. Poddany takiej kuracji pacjent może albo wpaść w nałóg, bądź zacząć popierać PiS, choć wydaje mi się, że prędzej wolnościowców z Kukiz ’15.
Tak czy inaczej źle. Dlatego Santorski zaraz dodaje:
Ale te (narkotyki) kategorycznie odradzamy, bo wystarczy wziąć jedną działkę i się uzależnić. Może przejściowo trochę więcej seksu?
Pomysł niezły, ale co zrobić jak gros zainfekowanych kobiet jest w wieku delikatnie mówiąc post-balzacowskim. Jednym słowem błędne koło. A wszyscy zaczynają już sobie robić z tego przysłowiową „bekę”.
W programie „wTyleWizji” (TVP Info) pojawiła się rozmowa ze starszym panem, który dość rezolutnie stwierdza:
— To przecież butów czyścić tym nie można… - widząc okładkę „Newsweeka”.
— Jak żyć? - dopytuje więc reporterka.
— Ja muszę państwu powiedzieć, że jak wychodzę z domu to się strasznie boję, bo nie wiem skąd ci faszyści mnie zaatakują. Biorę takiego szmatławca i czytam jak żyć, bo faszyści mnie otaczają dookoła.
— kpi w żywe oczy rozmówca.
A sympatykom „totalnej opozycji”, KOD-u i innych chorych tworów niszczonej III RP wcale nie jest do śmiechu. U autorki tego wstrząsającego artykułu zastanawiają mnie dwie rzeczy. Mówienie, że ludzie tak reagują na przegraną swoich idoli to jedno. Ale dlaczego tak się dzieje i dlaczego, aż tak ostro „wali w dekiel” tego Renata Kim albo nie potrafi wyjaśnić, albo nie chce. Osobiście nie mam zbyt wielu podstaw, by zarzucić publicystce „Newsweeka” złą wolę w związku z tym skłaniam się ku tezie, że dokładne wyjaśnienie przyczyn tego zjawiska przekroczyło możliwości percepcji autorki. Na jej usprawiedliwienie muszę jednak stwierdzić, że sprawa jest trudna i wymagająca odwagi. Bo jak powiedzieć swoim czytelnikom, że to myśmy sami wywołali tę psychozę u ludzi. Za czasów ćwierćwiecza III RP nie spotkałem wśród sowich znajomych do tego stopnia zacietrzewionych w nienawiści do rządzących postaw, jak to ma miejsce obecnie. Ten stan obłędu dotykał tylko nielicznych, a ci i tak mieli więcej powodów ku temu niż dzisiejsi fanatyczni przeciwnicy legalnie wybranej władzy. W końcu to tylko przegrane wybory, a za jakiś czas, kiedy się oczywiście będzie postępować z sensem, karta może się odwrócić. W końcu żyjemy w demokracji, a nie w szpitalu dla umysłowo chorych. Ale nie wszyscy tak uważają, o czym pisze zresztą w „Newsweeku” Renata Kim.
Pewne światło na prawdziwa istotę problemu rzuca wypowiedź jednej z czytelniczek:
Nigdy wcześniej nie czułam nienawiści, a teraz czuję ją codziennie, gdy wsiadam do samochodu, włączam Tok FM i słyszę o kolejnych posunięciach rządu.
O właśnie! „Włączam TOK FM”. I tu jest pies pogrzebany. 25 lat prania mózgu przez lewicowo-liberalne media wśród własnego elektoratu zrobiło swoje. Miały w tym swój udział manipulacje „Gazety Wyborczej”, TVN oraz pisma, w którym teraz krokodyle łzy roni pani Renata Kim, czy innych, pomniejszych. Wszak od dawna wiadomo, że propaganda działa na jedna z półkul mózgu i u osobników podatnych powoduje objawy typowe dla nałogu. Trudno mieć do nas (publicystów stojących po tzw. „prawej stronie”) pretensje, ponieważ przez ostatnie ćwierć wieku co najmniej 80 procent rynku medialnego nie było w naszych rękach. O pogarszającym się zdrowiu lewicowo-liberalnego oraz antykaczystowskiego elektoratu pisałem wielokrotnie. Przestrzegałem, że zauważalny już rok temu fatalny stan psychiczny części uczestników antyrządowych demonstracji przybiera formę psychozy i będzie w niedalekiej przyszłości stanowił dla nich problem. Przypomnę moje komentarze sprzed roku i wcześniejsze, w których dobitnie starałem się wyłożyć tę kwestie.
„The Day After”, czyli jak będzie wyglądał kraj w powyborczy poniedziałek 23 październik 2015
Nie chodzi o Konstytucję i Trybunał. Chodzi o pucz! 20 grudnia 2015
„Wspaniałe dzieci” obronie Wałęsy, to problem bardziej psychiatrów niż polityków 29 lutego 2016
Zauważmy, ze opisywany w „Newsweeku” zaczadzony jest na ogół człowiekiem uzależnionym i dopiero poprzez kontakt z „właściwymi” mediami poprawia sobie nastrój. Z tymi, które uznał za nosicieli prawdy objawionej. Tylko wyjątki oglądają np. programy informacyjne telewizji publicznej. Mało tego, stanowi to rodzaj jakiegoś etosu, żeby pod hasłem politycznego bojkotu odcinać sobie dostęp do informacji z drugiej strony.
Kiedyś we wszystkich programach mówiono podobnie – żaliła mi się znajoma z KOD-u – a teraz Wiadomości nie da się oglądać.
Nowa tożsamość narzucana przez liberalno-lewicową telewizję, stępiła wrażliwość na ludzką krzywdę i nieszczęścia. Jej odbiorcy bezkrytycznie przyjmują już propagandę i półprawdy. Niebagatelną rolę odegrał wpływ autorytetu. „Poszczególne osoby zaczęły traktować je jak wyrocznie i bez względu na śmieszność, dziwaczność, czy nielogiczność prezentowanych opinii stały się <<wyznawcami>> tych opinii”. Zjawisko posłuszeństwa wobec autorytetów zbadał i opisał już jakiś czas temu Stanley Milgram. To dlatego Mateusz Kijowski ni z tego ni z owego przerywa wystąpienie jednego z polityków na temat byłego szefa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego, by krzyczeć – Autorytet! Autorytet! Autorytet!
Elliot Aronson w „Psychologii społecznej” – podstawowej lekturze dla studentów, pisze o kreatorach manipulacji, którzy:
Siedząc na piedestale z góry obserwują niczym w akwarium efekty systematycznie serwowanej narodowi propagandy, która zaczyna wpływać już nie tylko na dobrostan obywateli, ale także bezpośrednio na ich zdrowie. Wszelkie hamulce etyczne puściły. Mieszanie w głowach ludziom, doprowadzanie tych bardziej podatnych na wpływ do stanu, w którym mają urojenia prześladowcze jest karygodne. To jest niszczenie ludziom życia. Takie osoby przekonane są o istnieniu rzeczy, o których mówią. Zjawiska, które na prawdę nie istnieją są w ich przekonaniu prawdziwe, a oni sami nie są w stanie wyjść poza zaklęte koło urojeń i dostrzec ich nieprawdziwości. Mało tego, takie przekonania powodują występowanie objawów somatycznych – zaczerwienienia, opuchnięcia, mdłości, drgawki oraz bardziej drastyczne reakcje organizmu faktycznie mogą być obserwowane.
Czyli dokładnie to o czym pisano w tygodniku Lisa. Oczywiście medialne manipulacje można też zarzucać i drugiej stronie, ale jeszcze raz przypominam, że to obecna opozycja władała mediami w Polsce przez całe ostatnie 25 lat. Nie wiem czy pani Renata Kim to rozumie, ale chyba nie. Być może swój artykuł w „Newsweeku”, z którego śmieje się prawie cała Polska był panaceum na jej własne dolegliwości, zgodnie z zasadą „lekarzu lecz się sam”.
-
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet: „Resortowe dzieci. (3 tomy, Media, Służby, Politycy)”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/327556-nadchodzi-czas-psychoterapeutow-bez-nich-zwolennicy-radykalnej-opozycji-nie-dadza-rady-z-samymi-soba