Stanę nieco w roli adwokata diabła - sędziowie przekonują, że pojedyncze przypadki ich reprezentantów rzutują dziś na obraz całego środowiska. I że to po prostu nie fair.
Tak, ale istnieje naprawdę wielu sędziów, którzy złamali prawo - ale trudno ich pociągnąć do odpowiedzialności. Samorząd sędziowski ich bronił, budziły się korporacyjne odruchy obronne. Problem polega na tym, że to środowisko nie potrafi się odciąć od czarnych owiec - i dlatego społeczeństwo musi im w tym pomóc.
Jeśli słyszę na przykład, że nie można upubliczniać stanu majątkowego sędziów, to wydaje mi się, że żyjemy w kraju absurdów. Sam muszę to robić jako poseł, musi to robić dyrektor szkoły, a sędzia nie. Z jakiej racji? Oczywiście, majątek można ukrywać, ale przynajmniej pójdźmy w stronę jawności. Nie ma zgody Kukiz‘15 na to, by traktować wyjątkowo jakieś grupy społeczne.
Na koniec pytanie o dwukadencyjność. Pan jest posłem z Częstochowy, więc zapewne uśmiechnie się na myśl o tym, że prezydent Krzysztof Matyjaszczyk (SLD) nie mógłby kandydować ponownie, ale jednak pozostaje wątpliwość dotycząca prawa działającego wstecz…
Jestem jak najbardziej za dwukadencyjnością, ale nie tylko w samorządach, ale również w parlamencie. Osoby, które są tutaj trzecią, czwartą, piątą kadencję są oderwane od rzeczywistości.
Po drugie - nie pozwólmy na to, by wyeliminować JOW z samorządów. Po trzecie wreszcie - jeśli chodzi retroaktywność prawa, to orzecznictwo nie do końca idzie w tę stronę. Nie jest tak, że potencjalne zakazanie startu osobom, które spełniły warunek dwukadencyjności, może być uznane za niezgodne z konstytucją. Nie wiem, jaka będzie decyzja Tk w tej kwestii, ale TK zajmował się sprawą - przy sprawie kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy weszła ustawa i wydawało mu się, że jeszcze jedna kadencja mu się należy. TK to zablokował.
Samorządowiec zawiera zresztą kontrakt z wyborcami, ale na cztery lata…
Nikt nie mówi o przerwaniu kadencji, ale ograniczeniu biernego prawa wyborczego niektórym prezydentom czy burmistrzom. I tego dotyczy problem.
Problem jest bardziej złożony, bo rodzą się na przykład pytania, czy burmistrz który rządzi przez dwie kadencje w gminie X, może wystartować w sąsiedniej gminie Y, czy nie? Już samo to rodzi wątpliwości i komplikacje.
Sam rozumiem uwagi i argumenty PiS, ale jeśli prezydent czy burmistrz zdobędzie 60 czy 70% głosów wyborców, to czy mamy mu prawo przerywać kadencję? Uważam, że nie.
Jak w praktyce można to ocenić? Kandydat miałby wystartować, zdobyć 70% i tym udowodnić, że się nadaje?
Nie można byłoby cofnąć się z tymi dwiema kadencjami, chyba że obecną potraktujemy jako pierwszą i postawimy warunek, by w tych wyborach musieli osiągnąć np. 70%, by przedłużyć kadencję.
To przecież rodzi komplikacje, nie mówiąc o logice. Wyobraźmy sobie, że taki kandydat otrzyma 52% głosów. I co wtedy?
Takich przypadków jest mało. Albo ktoś jest ceniony i dostaje 70-80%, albo ma trudności z wejściem do drugiej tury.
Jest jeszcze inna sprawa - czasem ci prezydenci czy burmistrzowie tworzą układ, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Trzeba rozważyć wszystkie wątpliwości, nie można wylać dziecka z kąpielą. PiS ma rację - istnieją feudalne księstwa stworzone przez samorządowców. Taki burmistrz czy wójt dzieli i rządzi i jeśli ktokolwiek wyrazi chęć kandydowania, to jest po prostu niszczony.
Pytanie, czy odgórna ingerencja to zmieni, czy nie zmieni się po prostu układ z jednego na drugi?
Mało tego, można domyślać się, że w wyborach może wystartować zastępca dzisiejszego burmistrza, a sam burmistrz zostanie formalnie zastępcą… Dlatego trzeba doprecyzować te pomysły. Na razie wiemy tyle, że państwo nie działa do końca dobrze, samorząd, sądownictwo…
Podam Panu inny przykład, trochę w nawiązaniu do pani profesor Gersdorf i tych nieszczęsnych kart służbowych. Sądzę się w Częstochowie ze spółkami komunalnymi, które powinny udzielać informacji o osobach tam zatrudnionych - nie tylko mnie jako parlamentarzyście, ale każdemu obywatelowi - ale idzie bardzo opornie…
Znam tę sprawę. Miał Pan już kilka takich rozpraw przed sądem administracyjnym. Jaki wynik na dziś?
8:1 dla mnie. A w zasadzie 8:0, bo ten jeden przykład dotyczy kwestii, gdy podstawa przestała istnieć, bo pan Marek Balt i syn posła Giżyńśkiego odeszli ze spółki, o którą pytałem, więc wniosek stał się bezprzedmiotowy. Proszę zobaczyć - prezydent Matyjaszczyk mówi, że podstawą jego działania jest przejrzystość, ma hasło „Jasne, że Częstochowa”… A jak jest w praktyce? Jest szefem nadzorczym spółek komunalnych. I nie dostajemy odpowiedzi pozytywnej w sprawie oczywistych pytań - muszę iść do sądu administracyjnego, wydzierać te informacje.
A to właśnie przez takie spółki tworzą się wspomniane wcześniej koterie i układy. Problem z Matyjaszczykiem jest większy, bo w Częstochowie mamy szeroką koalicję PO i SLD plus wspierający ją lekko klub PiS. Wiele osób odchodzi zresztą z częstochowskiego PiS, bo bierze udział w konserwacji tego układu. To duży problem i być może PiS takimi planami i pomysłami jak wspomniana dwukadencyjność chce to odgórnie zmienić. Pytanie, czy zmieni też w swoich szeregach…
Rozmawiał Marcin Fijołek
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „wSieci”, w sprzedaży od 6 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Stanę nieco w roli adwokata diabła - sędziowie przekonują, że pojedyncze przypadki ich reprezentantów rzutują dziś na obraz całego środowiska. I że to po prostu nie fair.
Tak, ale istnieje naprawdę wielu sędziów, którzy złamali prawo - ale trudno ich pociągnąć do odpowiedzialności. Samorząd sędziowski ich bronił, budziły się korporacyjne odruchy obronne. Problem polega na tym, że to środowisko nie potrafi się odciąć od czarnych owiec - i dlatego społeczeństwo musi im w tym pomóc.
Jeśli słyszę na przykład, że nie można upubliczniać stanu majątkowego sędziów, to wydaje mi się, że żyjemy w kraju absurdów. Sam muszę to robić jako poseł, musi to robić dyrektor szkoły, a sędzia nie. Z jakiej racji? Oczywiście, majątek można ukrywać, ale przynajmniej pójdźmy w stronę jawności. Nie ma zgody Kukiz‘15 na to, by traktować wyjątkowo jakieś grupy społeczne.
Na koniec pytanie o dwukadencyjność. Pan jest posłem z Częstochowy, więc zapewne uśmiechnie się na myśl o tym, że prezydent Krzysztof Matyjaszczyk (SLD) nie mógłby kandydować ponownie, ale jednak pozostaje wątpliwość dotycząca prawa działającego wstecz…
Jestem jak najbardziej za dwukadencyjnością, ale nie tylko w samorządach, ale również w parlamencie. Osoby, które są tutaj trzecią, czwartą, piątą kadencję są oderwane od rzeczywistości.
Po drugie - nie pozwólmy na to, by wyeliminować JOW z samorządów. Po trzecie wreszcie - jeśli chodzi retroaktywność prawa, to orzecznictwo nie do końca idzie w tę stronę. Nie jest tak, że potencjalne zakazanie startu osobom, które spełniły warunek dwukadencyjności, może być uznane za niezgodne z konstytucją. Nie wiem, jaka będzie decyzja Tk w tej kwestii, ale TK zajmował się sprawą - przy sprawie kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy weszła ustawa i wydawało mu się, że jeszcze jedna kadencja mu się należy. TK to zablokował.
Samorządowiec zawiera zresztą kontrakt z wyborcami, ale na cztery lata…
Nikt nie mówi o przerwaniu kadencji, ale ograniczeniu biernego prawa wyborczego niektórym prezydentom czy burmistrzom. I tego dotyczy problem.
Problem jest bardziej złożony, bo rodzą się na przykład pytania, czy burmistrz który rządzi przez dwie kadencje w gminie X, może wystartować w sąsiedniej gminie Y, czy nie? Już samo to rodzi wątpliwości i komplikacje.
Sam rozumiem uwagi i argumenty PiS, ale jeśli prezydent czy burmistrz zdobędzie 60 czy 70% głosów wyborców, to czy mamy mu prawo przerywać kadencję? Uważam, że nie.
Jak w praktyce można to ocenić? Kandydat miałby wystartować, zdobyć 70% i tym udowodnić, że się nadaje?
Nie można byłoby cofnąć się z tymi dwiema kadencjami, chyba że obecną potraktujemy jako pierwszą i postawimy warunek, by w tych wyborach musieli osiągnąć np. 70%, by przedłużyć kadencję.
To przecież rodzi komplikacje, nie mówiąc o logice. Wyobraźmy sobie, że taki kandydat otrzyma 52% głosów. I co wtedy?
Takich przypadków jest mało. Albo ktoś jest ceniony i dostaje 70-80%, albo ma trudności z wejściem do drugiej tury.
Jest jeszcze inna sprawa - czasem ci prezydenci czy burmistrzowie tworzą układ, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Trzeba rozważyć wszystkie wątpliwości, nie można wylać dziecka z kąpielą. PiS ma rację - istnieją feudalne księstwa stworzone przez samorządowców. Taki burmistrz czy wójt dzieli i rządzi i jeśli ktokolwiek wyrazi chęć kandydowania, to jest po prostu niszczony.
Pytanie, czy odgórna ingerencja to zmieni, czy nie zmieni się po prostu układ z jednego na drugi?
Mało tego, można domyślać się, że w wyborach może wystartować zastępca dzisiejszego burmistrza, a sam burmistrz zostanie formalnie zastępcą… Dlatego trzeba doprecyzować te pomysły. Na razie wiemy tyle, że państwo nie działa do końca dobrze, samorząd, sądownictwo…
Podam Panu inny przykład, trochę w nawiązaniu do pani profesor Gersdorf i tych nieszczęsnych kart służbowych. Sądzę się w Częstochowie ze spółkami komunalnymi, które powinny udzielać informacji o osobach tam zatrudnionych - nie tylko mnie jako parlamentarzyście, ale każdemu obywatelowi - ale idzie bardzo opornie…
Znam tę sprawę. Miał Pan już kilka takich rozpraw przed sądem administracyjnym. Jaki wynik na dziś?
8:1 dla mnie. A w zasadzie 8:0, bo ten jeden przykład dotyczy kwestii, gdy podstawa przestała istnieć, bo pan Marek Balt i syn posła Giżyńśkiego odeszli ze spółki, o którą pytałem, więc wniosek stał się bezprzedmiotowy. Proszę zobaczyć - prezydent Matyjaszczyk mówi, że podstawą jego działania jest przejrzystość, ma hasło „Jasne, że Częstochowa”… A jak jest w praktyce? Jest szefem nadzorczym spółek komunalnych. I nie dostajemy odpowiedzi pozytywnej w sprawie oczywistych pytań - muszę iść do sądu administracyjnego, wydzierać te informacje.
A to właśnie przez takie spółki tworzą się wspomniane wcześniej koterie i układy. Problem z Matyjaszczykiem jest większy, bo w Częstochowie mamy szeroką koalicję PO i SLD plus wspierający ją lekko klub PiS. Wiele osób odchodzi zresztą z częstochowskiego PiS, bo bierze udział w konserwacji tego układu. To duży problem i być może PiS takimi planami i pomysłami jak wspomniana dwukadencyjność chce to odgórnie zmienić. Pytanie, czy zmieni też w swoich szeregach…
Rozmawiał Marcin Fijołek
-
Polecamy nowy numer największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „wSieci”, w sprzedaży od 6 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326867-nasz-wywiad-tomasz-jaskola-srodowisko-sedziowskie-nie-potrafi-odciac-sie-od-czarnych-owiec-spoleczenstwo-musi-im-w-tym-pomoc?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.