Podczas wizyty kanclerz Merkel upadł mit wielkości Donalda Tuska. To prezes Kaczyński miał w swoich rękach jego pozostanie na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej.
Zła passa opozycji trwa. Po nieudanym puczu i sejmowym wygłupie okupacyjnym, po fakturowej rozsypce KOD-u, pozostawała nadzieja w wielkim wodzu Donaldzie Europejczyku. I ta wizja 7 lutego została rozwiana w puch. I to przez kogo? Przez samą Angelę Merkel. To musi doskwierać boleśnie. Cała narracja tworzona tutaj przez media, często z niemieckim kapitałem (sic!), że Europa patrzy na ciemnogrodzkie władze w Polsce wyjątkowo niechętnie, za to upatruje porozumienia wyłącznie tuzami opozycji, rozsypała się w hotelu Bristol.
Jednocześnie w pamięci pozostaną panowie Schetyna i Kosiniak-Kamysz przybywający jako petenci do niemieckiej ambasady. I nie będzie to pamięć dla nich pochlebna.
Nagle okazało się, że równoprawnymi partnerami dla strony niemieckiej są obecne władze, a w szczególności osobiście Jarosław Kaczyński.
Było tajemnicą poliszynela, że swoją niezwykle wysoką pozycję w Europie, „haratający w gałą” zawdzięcza wpływowej kanclerz Niemiec. To dzięki niej miał gdzie zwiać, poszturchiwany aferą podsłuchową w „Sowa&Przyjaciele” i w pałacyku na Parkowej.
Ostatnio „wajchowi” raczyli nas teorią, że PiS musi poprzeć kandydaturę Donalda Tuska, na drugą część kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej, ponieważ jego powrót do Polski oznaczałby koniec ich rządów. A poza tym to krajan piastujący niezwykle prestiżowe stanowisko i nienawistny brak wsparcia uderzałby w nasze interesy. W grudniu zeszłego roku, gdy miały miejsce rozróby sejmowo-podsejmowe zmierzające do wywołania w Polsce zamieszek, Donald Tusk znalazł się całkiem niespodziewanie pod ręką, we Wrocławiu. Jakby co, to „przechodził z tragarzami”.
Pamiętamy chełpliwego przewodniczącego Platformy, który nie miał z kim przegrać. To było bardzo niedawno. Stworzono atmosferę, że PO będzie trwało i trwało na wzór tysiącletniej Rzeszy. I te pogardliwe spojrzenia w kierunku Kaczora, który nie wygra już żadnych wyborów, a może sobie tylko chodzić po Krakowskim Przedmieściu w miesięcznice tragedii smoleńskiej.
I nagle pstryk, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieniło. Każdy znalazł się na swoim miejscu. Jarosław Kaczyński to mąż stanu, z którym kanclerz Merkel omawia przyszłość Europy, a Donald Tusk to tragikomiczny fircyk upatrujący w Stanach Zjednoczonych Donalda Trumpa zagrożenia na równi z Rosją i radykalnym islamem. Ot, mędrzec Europy. Może się ściągać na dykteryjki z innym posiadaczem tęgiej głowy, Lechem Wałęsą.
Opozycja, w tym ta zasiadająca w Parlamencie Europejskim, wypisująca na portalach społecznościowych takie kukułki jak choćby Róża Thun, która ostrzegała naszych skoczków, że prezydent Duda przynosi pecha. Gdy w jego obecności na skoczni w Wiśle, dwa razy wygrał Kamil Stoch, a inni nasi reprezentanci byli na wysokich miejscach, pani Europoseł skasowała tą złotą myśl. Ślad jednak jej wysiłku intelektualnego, o ile w tym przypadku można dostrzec jakikolwiek intelekt, krąży po internecie. Tweety nie płoną.
Właśnie dla takiej opozycji, organizującej z determinacją debaty w PE mające osłabić pozycję Polski wizyta Angeli Merkel w Warszawie, to wyraźny sygnał do odwrotu.
Zresztą nie tylko dla nich. Tzw. finansjera światowa też musi się pogodzić z smutnym dla niej faktem, że rządy PiS to nie sezonowy kaprys elektoratu, a być może długoletnia rzeczywistość. A to nie najlepiej wieszczy krajowym utrzymankom Georga Sorosa.
Jednak upokorzenie Donalda Tuska jest wręcz ze zbioru baśni, gdzie ci źli pomimo chwilowego wyniesienia, dostają to na co zasłużyli. Dziś najbardziej mocarna osoba w Europie, Angela Merkel, dyskutując jak równy z równym z prezesem Kaczyńskim, zgodnie z relacją obecnego przy rozmowie Europosła Ryszarda Legutko, dowiedziała się, że:
W Polsce jest to postać kontrowersyjna. Poza tym wobec Donalda Tuska toczą się różne postępowania, w których może być jakaś jego odpowiedzialność polityczna, prawna, karna.
Trudno uwierzyć, by posiadając taką wiedzę kanclerz Merkel będzie ochoczo wspierała swojego niedawnego pupilka na tronie „króla Europy”. Nawet jeśli jakimś cudownym fuksem Donald Tusk, utrzyma intratne stanowisko, sam fakt, że Polskę tak naprawdę w Europie reprezentuje Jarosław Kaczyński, a nie on, musi tarmosić wewnętrznie tego nadambitnego lawiranta.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326734-kanclerz-merkel-konsultujaca-z-prezesem-kaczynskim-dalsze-losy-krola-europy-donalda-tuska-to-ostateczny-cios-dla-naszej-opozycj
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.