Zgodziliśmy się, że nie możemy na kryzys UE reagować bezczynnością. Mamy wspólne przekonanie, że potrzebna jest reforma agendy politycznej i odrzucenie inicjatyw, które dzielą
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl minister Konrad Szymański.
wPolityce.pl: Wizyta kanclerz Merkel w Polsce przyniosła wiele oczekiwań. Z jednej strony mówiło się o pewnym pozytywnym przełomie w relacjach polsko-niemieckich, druga strona oczekiwała bardziej utemperowania polskiego rządu ze strony silniejszego partnera. Jak oceniłby Pan atmosferę rozmów z kanclerz?
Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich w MSZ: To były bardzo rzeczowe rozmowy przede wszystkim o przyszłości UE. Co najważniejsze, przedstawiliśmy nie tylko nasze oczekiwania w sprawie przyszłości, ale także motywy naszego rozumowania. Jestem przekonany, ze dziś łatwiej będzie Polsce zabiegać o lepsze rozwiązania w sprawach tak kluczowych jak polityka obronna, klimat czy energia.
Bardzo ważna deklaracja padła z ust Kanclerz Merkel na konferencji prasowej w sprawie problemu Unii podwójnej prędkości. Pani Kanclerz bardzo jasno potwierdziła tradycyjne niemieckie stanowisko wykluczające budowanie „ekskluzywnych klubów” w UE. Po nieporozumieniach, jakie narosły na gruncie jej jednego ogólnego zdania o niemieckim poparciu dla podwójnej prędkości, to bardzo ważne. Warszawa podziela sprzeciw wobec dzielenia UE w całej rozciągłości. Niemcy, podobnie, jak Warszawa, są otwarte na rozmowy o wzmocnionej współpracy, zgodnie z traktatem lizbońskim, pod warunkiem, że taka współpraca będzie otwarta dla każdego i nie będzie trwale dzieliła wspólnego rynku i Unii. Polska sama zdecyduje, czy do takich struktur w przyszłości wejdzie, czy nie. W zależności od oceny konkretnej inicjatywy pod kątem naszych interesów. Nie przeszkodziło to „Gazecie Wyborczej” urządzić dziś kolejnego histerycznego seansu o tym, jak to Berlin będzie budował twarde jądro UE naszym kosztem. Doradzałbym więcej zaufania - jeśli nie do nas, to chociaż do Berlina.
Jednym z głównych punktów spornych, jakie dzielą dziś Berlin i Warszawę wydaje się kwestia polityki energetycznej. Niemcy, mówiąc kolokwialnie, grają na Moskwę, co widać przy takich przedsięwzięciach jak Nord Stream 2 czy ostatnio gazociąg OPAL, z zadziwiającą rolą niemieckiego regulatora w tle. Czy ta sprawa pojawiła się w rozmowach? Jak zareagowała kanclerz Merkel na polskie postulaty, czy Berlin jest gotów cofnąć się tutaj o krok-dwa?
Pani Premier zwróciła uwagę, że Nord Stream jest niezgodny nie tylko z prawem UE, ale także z politycznymi celami Unii w zakresie budowy konkurencyjnego rynku gazu w Europie. Co gorsza, przynosi skutki geopolityczne w regionie. Berlin wciąż wybiera przyzwalające milczenie w sprawie Nord Stream 2. To pozwala Komisji Europejskiej uchylać się od wykonywania traktatowego obowiązku, jakim jest jest ocena tego projektu pod kątem zgodności z prawem UE. Kanclerz Merkel zna w szczegółach nasze stanowisko. Dostrzega polityczny ładunek sprawy i konsekwencje dla krajów tranzytowych. Ale ta sprawa nie jest rozwiązana.
Z zapowiedzi polityków PiS, także tych rządowych, wynikało, że jedną z kwestii, jaka pojawi się przy stole negocjacyjnym z Berlinem będzie postawa niemieckiej prasy. Jak niemiecka kanclerz reagowała na polskie postulaty dotyczące zmiany w stylu i języku, jakiego używa tamtejsza prasa wobec Polski?
Pani Premier zwróciła uwagę na bardzo krzywdzącą wobec Polski atmosferę debaty publicznej w Niemczech, która przynosi negatywne skutki dla polityki, ogranicza zaufanie potrzebne do politycznej współpracy. Myślę, że się zgodziliśmy, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za społeczne postawy i nastroje wokół naszych krajów.
Z zapowiedzi wizyty wynikało, że rozmowy dotyczyć będą szeroko rozumianej przyszłości Unii Europejskiej. Czy Berlin i Warszawa uzgodnili coś na kształt listy wspólnych celów czy też fundamentów, na których powinna być oparta polityka UE?
Zgodziliśmy się, że nie możemy na kryzys UE reagować bezczynnością. Mamy wspólne przekonanie, że potrzebna jest reforma agendy politycznej i odrzucenie inicjatyw, które dzielą. Niemcy pozostają ostrożni w sprawie traktatów, przywołując bardzo złe doświadczenia z pracami konwentu europejskiego, który przyniósł projekt konstytucji europejskiej, ostatecznie odrzuconej w Europie. To dobry argument, ale zwracamy uwagę, że bezczynność także przynosi polityczne ryzyka. Jeśli sami nie zajmiemy się zmianami, ktoś inny przejmie przywództwo i wrócą ryzyka exitów. Polska chce być przygotowana do zmian traktatowych. Dlatego będziemy nadal budować gotowość do głębszych zmian.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zgodziliśmy się, że nie możemy na kryzys UE reagować bezczynnością. Mamy wspólne przekonanie, że potrzebna jest reforma agendy politycznej i odrzucenie inicjatyw, które dzielą
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl minister Konrad Szymański.
wPolityce.pl: Wizyta kanclerz Merkel w Polsce przyniosła wiele oczekiwań. Z jednej strony mówiło się o pewnym pozytywnym przełomie w relacjach polsko-niemieckich, druga strona oczekiwała bardziej utemperowania polskiego rządu ze strony silniejszego partnera. Jak oceniłby Pan atmosferę rozmów z kanclerz?
Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich w MSZ: To były bardzo rzeczowe rozmowy przede wszystkim o przyszłości UE. Co najważniejsze, przedstawiliśmy nie tylko nasze oczekiwania w sprawie przyszłości, ale także motywy naszego rozumowania. Jestem przekonany, ze dziś łatwiej będzie Polsce zabiegać o lepsze rozwiązania w sprawach tak kluczowych jak polityka obronna, klimat czy energia.
Bardzo ważna deklaracja padła z ust Kanclerz Merkel na konferencji prasowej w sprawie problemu Unii podwójnej prędkości. Pani Kanclerz bardzo jasno potwierdziła tradycyjne niemieckie stanowisko wykluczające budowanie „ekskluzywnych klubów” w UE. Po nieporozumieniach, jakie narosły na gruncie jej jednego ogólnego zdania o niemieckim poparciu dla podwójnej prędkości, to bardzo ważne. Warszawa podziela sprzeciw wobec dzielenia UE w całej rozciągłości. Niemcy, podobnie, jak Warszawa, są otwarte na rozmowy o wzmocnionej współpracy, zgodnie z traktatem lizbońskim, pod warunkiem, że taka współpraca będzie otwarta dla każdego i nie będzie trwale dzieliła wspólnego rynku i Unii. Polska sama zdecyduje, czy do takich struktur w przyszłości wejdzie, czy nie. W zależności od oceny konkretnej inicjatywy pod kątem naszych interesów. Nie przeszkodziło to „Gazecie Wyborczej” urządzić dziś kolejnego histerycznego seansu o tym, jak to Berlin będzie budował twarde jądro UE naszym kosztem. Doradzałbym więcej zaufania - jeśli nie do nas, to chociaż do Berlina.
Jednym z głównych punktów spornych, jakie dzielą dziś Berlin i Warszawę wydaje się kwestia polityki energetycznej. Niemcy, mówiąc kolokwialnie, grają na Moskwę, co widać przy takich przedsięwzięciach jak Nord Stream 2 czy ostatnio gazociąg OPAL, z zadziwiającą rolą niemieckiego regulatora w tle. Czy ta sprawa pojawiła się w rozmowach? Jak zareagowała kanclerz Merkel na polskie postulaty, czy Berlin jest gotów cofnąć się tutaj o krok-dwa?
Pani Premier zwróciła uwagę, że Nord Stream jest niezgodny nie tylko z prawem UE, ale także z politycznymi celami Unii w zakresie budowy konkurencyjnego rynku gazu w Europie. Co gorsza, przynosi skutki geopolityczne w regionie. Berlin wciąż wybiera przyzwalające milczenie w sprawie Nord Stream 2. To pozwala Komisji Europejskiej uchylać się od wykonywania traktatowego obowiązku, jakim jest jest ocena tego projektu pod kątem zgodności z prawem UE. Kanclerz Merkel zna w szczegółach nasze stanowisko. Dostrzega polityczny ładunek sprawy i konsekwencje dla krajów tranzytowych. Ale ta sprawa nie jest rozwiązana.
Z zapowiedzi polityków PiS, także tych rządowych, wynikało, że jedną z kwestii, jaka pojawi się przy stole negocjacyjnym z Berlinem będzie postawa niemieckiej prasy. Jak niemiecka kanclerz reagowała na polskie postulaty dotyczące zmiany w stylu i języku, jakiego używa tamtejsza prasa wobec Polski?
Pani Premier zwróciła uwagę na bardzo krzywdzącą wobec Polski atmosferę debaty publicznej w Niemczech, która przynosi negatywne skutki dla polityki, ogranicza zaufanie potrzebne do politycznej współpracy. Myślę, że się zgodziliśmy, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za społeczne postawy i nastroje wokół naszych krajów.
Z zapowiedzi wizyty wynikało, że rozmowy dotyczyć będą szeroko rozumianej przyszłości Unii Europejskiej. Czy Berlin i Warszawa uzgodnili coś na kształt listy wspólnych celów czy też fundamentów, na których powinna być oparta polityka UE?
Zgodziliśmy się, że nie możemy na kryzys UE reagować bezczynnością. Mamy wspólne przekonanie, że potrzebna jest reforma agendy politycznej i odrzucenie inicjatyw, które dzielą. Niemcy pozostają ostrożni w sprawie traktatów, przywołując bardzo złe doświadczenia z pracami konwentu europejskiego, który przyniósł projekt konstytucji europejskiej, ostatecznie odrzuconej w Europie. To dobry argument, ale zwracamy uwagę, że bezczynność także przynosi polityczne ryzyka. Jeśli sami nie zajmiemy się zmianami, ktoś inny przejmie przywództwo i wrócą ryzyka exitów. Polska chce być przygotowana do zmian traktatowych. Dlatego będziemy nadal budować gotowość do głębszych zmian.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326705-nasz-wywiad-konrad-szymanski-o-kulisach-rozmow-szydlo-merkel-zgodzilismy-sie-ze-nie-mozemy-na-kryzys-ue-reagowac-bezczynnoscia?strona=1