Oczywiście są i „głupole” u władzy, i udzielane rady dalece spoza czytanek, ale to jednak margines. Dominuje tania dydaktyka besserwisserów. Najczęściej zamknięta w banalnych, czytankowych schematach i kategoriach pojęciowych, a jednymi z moich ulubionych i najbardziej zmitologizowanych, a jednocześnie zinfantylizowanych są „instytucje”, „klasa średnia”, „podatki”, „przedsiębiorczość” i „wolność wyboru”. W wersji profesorskiej esencją taniego besserwisserstwa są publikacje Leszka Balcerowicza, bądź co bądź doktora habilitowanego nauk ekonomicznych. Nie jest jednak przypadkiem, że nie sposób podać choćby jednej oryginalnej idei ekonomicznej Leszka Balcerowicza. Tym trudniej znaleźć coś oryginalnego w dydaktyce besserwisserów. Celowo piszę o dydaktyce czy pedagogice, bo tu chodzi o pewnego rodzaju wychowanie i ukształtowanie rządzących. Dobre rady sprowadzają się bowiem niemal wyłącznie do ideologii, oczywiście wolnorynkowej czy też liberalnej. Problemem besserwisserów są konkrety. I to nie rzucone ot tak sobie, tylko takie, które podlegałyby falsyfikacji w praktyce rządzenia.
Mniemana wyższość besserwisserów wynika głównie z niewiedzy. Na przykład z niewiedzy o praktycznej polityce, czyli o tym, że trzeba zbudować partię zdolną do wygrywania, do pokonywania frakcji i wewnętrznych konfliktów interesów, pokonywania patologii w postaci korupcji, nepotyzmu, kolesiostwa, niekompetencji, lizusostwa itp. I zdolnej do trwania na stabilnym i dającym szanse rządzenia poziomie poparcia. A jednocześnie zdolnej do wygrywania wojen z polityczną konkurencją – zarówno podczas rządzenia, jak i w okresie pozostawania w opozycji. Besserwisserom to się wydaje proste, jak ich czytankowe recepty, choć zwykle żadnych politycznych sukcesów nie odnotowali, a nawet nie wiedzą, jak się je odnosi w praktyce. Zapewnienie stabilności politycznej na poziomie partii do zresztą dopiero początek kłopotów, gdy zaczyna się rządzić państwem. Wtedy władza zderza się z oporem wielkich grup społecznych, grup interesów, lobbystów, tajnych służb i generalnie służb mundurowych, wpływami i interesami innych państw, międzynarodowych korporacji, ponadnarodowych organizacji, światowej finansjery, spekulantów, uwikłanych w krzyżujące się interesy mediów – polskich i zagranicznych, a wreszcie – zderza się z rzeczywistością wojen kulturowych, religijnych i ideologicznych. Tylko dla prostolinijnego liberalnego komsomolca i besserwissera wszystko wydaje się wtedy łatwe i możliwe do przeprowadzenia, a takie to nie jest ani na poziomie prezydenta i premiera czy szefa partii rządzącej, a tym bardziej na poziomie ministrów. Skądinąd, gdyby to było takie proste, besserwisserzy już dawno byliby prezydentami, premierami, a przynajmniej ministrami.
Wygłupy w rodzaju twierdzenia Witolda Gadomskiego z gazety Michnika, że Polską rządzi ojciec Rydzyk, a prezes Kaczyński i wicepremier Morawiecki chcąc mu się przypodobać (ale także zrealizować własne socjalistyczne marzenia) chcą powrotu socjalizmu oraz modelu socjalistycznego państwa, są tylko grepsami. Podobnie jak banały o wyższości kapitalizmu nad socjalizmem. Na pewnym poziomie takich bzdur nie wypada pisać ani mówić, choćby się dobrze sprzedawały jako grepsy. Rządzenie jest znacznie bardziej skomplikowane niż w liberalnych czytankach i besserwisserskich mądrościach. Gdyby było inaczej, Adam Michnik byłby już piątą kadencję premierem, a Witold Gadomski od ćwierćwiecza ministrem finansów.
-
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet: „Resortowe dzieci. (3 tomy, Media, Służby, Politycy)”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Oczywiście są i „głupole” u władzy, i udzielane rady dalece spoza czytanek, ale to jednak margines. Dominuje tania dydaktyka besserwisserów. Najczęściej zamknięta w banalnych, czytankowych schematach i kategoriach pojęciowych, a jednymi z moich ulubionych i najbardziej zmitologizowanych, a jednocześnie zinfantylizowanych są „instytucje”, „klasa średnia”, „podatki”, „przedsiębiorczość” i „wolność wyboru”. W wersji profesorskiej esencją taniego besserwisserstwa są publikacje Leszka Balcerowicza, bądź co bądź doktora habilitowanego nauk ekonomicznych. Nie jest jednak przypadkiem, że nie sposób podać choćby jednej oryginalnej idei ekonomicznej Leszka Balcerowicza. Tym trudniej znaleźć coś oryginalnego w dydaktyce besserwisserów. Celowo piszę o dydaktyce czy pedagogice, bo tu chodzi o pewnego rodzaju wychowanie i ukształtowanie rządzących. Dobre rady sprowadzają się bowiem niemal wyłącznie do ideologii, oczywiście wolnorynkowej czy też liberalnej. Problemem besserwisserów są konkrety. I to nie rzucone ot tak sobie, tylko takie, które podlegałyby falsyfikacji w praktyce rządzenia.
Mniemana wyższość besserwisserów wynika głównie z niewiedzy. Na przykład z niewiedzy o praktycznej polityce, czyli o tym, że trzeba zbudować partię zdolną do wygrywania, do pokonywania frakcji i wewnętrznych konfliktów interesów, pokonywania patologii w postaci korupcji, nepotyzmu, kolesiostwa, niekompetencji, lizusostwa itp. I zdolnej do trwania na stabilnym i dającym szanse rządzenia poziomie poparcia. A jednocześnie zdolnej do wygrywania wojen z polityczną konkurencją – zarówno podczas rządzenia, jak i w okresie pozostawania w opozycji. Besserwisserom to się wydaje proste, jak ich czytankowe recepty, choć zwykle żadnych politycznych sukcesów nie odnotowali, a nawet nie wiedzą, jak się je odnosi w praktyce. Zapewnienie stabilności politycznej na poziomie partii do zresztą dopiero początek kłopotów, gdy zaczyna się rządzić państwem. Wtedy władza zderza się z oporem wielkich grup społecznych, grup interesów, lobbystów, tajnych służb i generalnie służb mundurowych, wpływami i interesami innych państw, międzynarodowych korporacji, ponadnarodowych organizacji, światowej finansjery, spekulantów, uwikłanych w krzyżujące się interesy mediów – polskich i zagranicznych, a wreszcie – zderza się z rzeczywistością wojen kulturowych, religijnych i ideologicznych. Tylko dla prostolinijnego liberalnego komsomolca i besserwissera wszystko wydaje się wtedy łatwe i możliwe do przeprowadzenia, a takie to nie jest ani na poziomie prezydenta i premiera czy szefa partii rządzącej, a tym bardziej na poziomie ministrów. Skądinąd, gdyby to było takie proste, besserwisserzy już dawno byliby prezydentami, premierami, a przynajmniej ministrami.
Wygłupy w rodzaju twierdzenia Witolda Gadomskiego z gazety Michnika, że Polską rządzi ojciec Rydzyk, a prezes Kaczyński i wicepremier Morawiecki chcąc mu się przypodobać (ale także zrealizować własne socjalistyczne marzenia) chcą powrotu socjalizmu oraz modelu socjalistycznego państwa, są tylko grepsami. Podobnie jak banały o wyższości kapitalizmu nad socjalizmem. Na pewnym poziomie takich bzdur nie wypada pisać ani mówić, choćby się dobrze sprzedawały jako grepsy. Rządzenie jest znacznie bardziej skomplikowane niż w liberalnych czytankach i besserwisserskich mądrościach. Gdyby było inaczej, Adam Michnik byłby już piątą kadencję premierem, a Witold Gadomski od ćwierćwiecza ministrem finansów.
-
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet: „Resortowe dzieci. (3 tomy, Media, Służby, Politycy)”.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326325-gdyby-rady-gadomskiego-z-gw-byly-takie-latwe-do-zrealizowania-michnik-byly-od-cwiercwiecza-premierem?strona=2