Pierwszym przywódcą obcego państwa, z którym spotkał się nowy amerykański prezydent Trump, była premier Wielkiej Brytanii, Theresa May. Po długim okresie nieobecności między tymi krajami znów padło często niegdyś używane określenie „the special relations”, ”specjalne stosunki”. Wiemy, co to znaczyło za czasów premier Thatcher i prezydenta Reagana – a jaką wypełni się treścią teraz, w epoce Trump – May?
Londyn, 21 stycznia, na trawnikach widać pierwsze przebijające się z trudem pęki żonkili i narcyzów. A w programie Today BBC Radio 4, rodzaju brytyjskiego TOK FM, tylko znacznie lepiej redagowane, Radek Sikorski odprawia egzekwie po śmierci amerykańskiej demokracji. Od pół roku Wielka Brytania pozostaje w stanie hibernacji, uśpienia, tkwi w swoistym stanie zawieszenia. Premier Theresa May wciąż powtarza „Brexit znaczy Brexit”, minister David Davies próbuje, bezskutecznie negocjacji z Bruksela, a Liam Fox nie rozpakowując walizek krąży miedzy krajami byłego Imperium – Indie, Kanada, Australia – chcąc zapewnić sobie dobry początek bilateralnych stosunków handlowych. Plus Chiny, Brazylia i Emiraty Arabskie, które a to masowo inwestują w nieruchomości, to znów w luksusowe dobra, lub akcje tutejszych gigantów jak British Gas czy Southern Water.
Ale to inwestycje długoterminowe, tymczasem w kraju panuje pełna stagnacja: premier May a to ogłasza 10 punktów ewentualnego porozumienia, a to szarżuje „no deal is better than bad deal”, na co Bruksela odpowiada gniewnym „ona chce zjeść ciastko i mieć ciastko”. Lider labourzystowskiej opozycji Jeremy Corbyn oskarża panią premier, że „wciąż tkwi w dołku startowym i nie wiadomo, kiedy rozpocznie sprint”. Walia optuje za OUT, Szkocja wciąż za REMAIN, nacjonaliści z Sinn Fein z Belfastu prowadzą jakieś bliżej niesprecyzowane rozmowy z Republiką Irlandii. Brytyjczycy w kraju są wściekli i wciąż powtarzają „nie próbujcie nas karać za demokratyczna decyzję, przecież wciąż płacimy ogromne kwoty do portfela Brukseli, więc skończcie z fumami i kręceniem nosem”. A expatrioci, mieszkający w państwach Unii martwią się swoją przyszłością – opieka lekarska, edukacja, spadające ceny nieruchomości przy rosnących brytyjskich, relacja funt – euro. Na domiar wszystkiego Sąd Najwyższy ogłosił ostatnio, że premier May, przed uruchomieniem art. 50 Traktatu Lizbońskiego musi najpierw zapytać o zgodę brytyjski parlament, obie izby po kolei.
Werdykt The Supreme Court wcale nie broni – jak twierdzi Przemysław Biskup z UW – pozycji eurosceptyków, którzy uważają że Unia podkopuje brytyjską suwerenność. Przeciwnie, chroni pozycji euroentuzjastów, którzy – jak świat długi i szeroki – mają w nosie głos brytyjskiego suwerena czyli narodu. I choć decyzja Sądu Najwyższego nie podważa Brexitu, może bardzo przedłużyć proces uruchomiania rozwodu z Unią Europejską. Zanim cała decyzja przejdzie przez głosowanie w Izbie Gmin, potem Lordów, potem powrót do Izby Gmin, w międzyczasie wiele się może zdarzyć. Np. wiele spraw z powództwa kolejnych „Gin Miller” może znaleźć się w pierwszej instancji sądowej, potem sąd apelacyjny i najwyższy. A czas płynie. Brytyjscy eurofile, w tym liderka Szkockiej Partii Narodowej Nicola Sturgeon, najwyraźniej grają na czas. Należy także pamiętać, że owszem, konserwatyści mają niedużą większość parlamentarną, ale w partii panuje tu wielki rozłam i można wskazać wielu przeciwników Brexitu jak choćby George Osborne, Philip Hammond czy Kenneth Clarke. Aż nadszedł 20 stycznia i zwycięstwo Donalda Trumpa. Wielka żałoba pośród brytyjskiej lewicy, czyli eurofili, a Trump wciąż powtarzał: ”You are doing very well after the Brexit”, którego jest wielkim entuzjastą. I Theresa May desperacko uchwyciła się tej szansy! Rozpoczęły się zakulisowe rozmowy, które zakończyły się Blitzkriegiem, wizytą pani premier w piątek w Waszyngtonie jako pierwszej głowy obcego państwa po wyborach nowego prezydenta USA. To jest fakt dla polityki zagranicznej i dyplomacji gospodarczej obu krajów – niezwykle znaczący. A sama wizyta przypominała „taniec godowy”, te komplementy i kontredanse, to wzajemne zapewnianie się żywotności „specjalnych relacji”, o konieczności szybkiego podpisania umów gospodarczych, o wspólnej woli „stuprocentowego” wspierania NATO. Oboje zgadzali się co do konieczności państw – członków Sojuszu przekazywania na obronność 2% budżetu, ale też rychłych reform NATO, rozszerzenia aktywności o antyterroryzm i bezpieczeństwo cybernetyczne. Przy okazji Theresa May najwyraźniej podczepiła się epod hasło Trumpa „będziemy przykładać największą wagę do spraw zwykłych, ciężko pracujących ludzi” – choć dotąd jakoś mało o tym wspominała. Nie omieszkała przypomnieć o „wspólnych korzeniach”, matka prezydenta pochodziła ze Szkocji. Słowem, uprzejmościom i duserom nie było końca.
Ze strony brytyjskiej był to pełny pokaz hipokryzji. Po pierwsze, ostatni moment, kiedy relacje między Wielką Brytania a Stanami Zjednoczonymi były naprawdę „specjalne”, to okres przyjażni między premier Thatcher a Ronaldem Reaganem czyli lata 80. Bo już za czasów jej następców, kiedy wykuwała się nowa formuła konserwatyzmu, a zwłaszcza podczas 13-letnich rządów laburzystów, o tym sojuszu mówiło się wyłącznie krytycznie. Kiedy premier Tony Blair, przy okazji wojny z terroryzmem, próbował utrzymywać z George’em Bushem Juniorem dobre stosunki, był bezlitośnie krytykowany przez swoją partię i liberalną BBC, od zawsze anty-amerykańskie. „Mr President’s poodle”, „pudel prezydenta”, to najdelikatniejsze z określeń, jakie pamiętam. Ale i sami torysi nie byli tu bez winy, bo „nowoczesny współczujący konserwatyzm”, łudząco podobny do socjalizmu, także nie przepadał za „specjalnymi relacjami”. Ale teraz ta wyciągnięta amerykańska pomocna dłoń, to dla Theresy May - prestiżowo, praktycznie – ambulans pierwszej pomocy. Zresztą wzajemnie, bo Trump także potrzebuje sojuszników.
Rząd Theresy May nabiera wiatru w żagle. Choć dopiero za jakiś czas zobaczymy czy to prawdziwy wiatr czy ledwie lekki zefir, który nie posunie tej nawy ani o węzeł morski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325452-pomocna-dlon-czyli-co-sie-naprawde-zdarzylo-na-linii-londyn-waszyngton