Na przykład do mieszkańców najzamożniejszych miast, gdzie mogą oni kojarzyć rozwój infrastruktury z obecnym prezydentem. PO może próbować kumulować wyborów nie wokół popularnych haseł tylko konserwatyzmu, ale nie w sensie ideologicznym, tylko konserwatyzmu pojmowanego jako obawa, przed jakąkolwiek zmianą. Takie obawy – jeśli chodzi o interesy – z reguły żywią przede wszystkim ci, którzy czują się beneficjentami całej sytuacji. To jest trochę tak, jak z kwestią gimnazjów. Sytuacja, w której partia wygrywa wybory, od lat głosi hasła zmiany poprzez wygaszenie gimnazjów, wydłużenie liceów oraz podstawówek i to się dzieje. Już po przyjęciu przez parlament ustawy próba organizowania referendum jest kompletnie irracjonalna z punktu widzenia prawodawstwa. Reforma się dokonała. Można próbować zbierać podpisy, żeby dokonać jakiejś innej reformy lub, żeby zmienić kształt tej, ale pytanie o nią jest w tym momencie kompletnie niepoważne. Mimo to, to się dzieje. Pokazuje to, ze będzie to próba odwołania się do zachowawczości, obawy o to, co będzie dalej, obawy o inną redystrybucję dochodów, o zmianę prestiżów społecznych i tak dalej. Warto zwrócić uwagę na taki paradoks, że środowiska liberalne, które nigdy nie kryły sceptycyzmu wobec np. karty nauczyciela, teraz będą stawały w jednym szeregu z jednym z istotnych nauczycielskich związków, który niegdyś wybronił tę kartę. Ostatnio pan poseł Szczerba był w zespole sejmowym ds. wolnego runku, który chciał na przykład ograniczenia wpływu związków zawodowych na wybór dyrektorów. To pokazuje, że to będzie takie odwoływanie się do niechęci wobec zmiany, a nie szykanie szerszej wspólnoty programowej. Myślę, że to, co dzisiaj obserwowaliśmy, w większym stopniu niż do PiS, adresowane jest ze strony PO do Nowoczesnej i jej wyborców - pokazanie, że zostały tylko nasze struktury, nasz sprzeciw wobec PiS. To jest powiedzenie w stronę Ryszarda Petru „sprawdzamy”, w kontekście wyborów samorządowych.
Czy możemy powiedzieć, że Grzegorz Schetyna ma powody do obaw, co do pomysłu Prawa i Sprawiedliwości ws. samorządów?
Z jednej strony liberalne tradycje Platformy powinny raczej obligować do popierania tego typu pomysłów. Z drugiej strony PO rządzi w olbrzymiej części samorządów, w tym także samorządów miejskich, gdzie pojawia się silna tendencja do petryfikacji władzy. Jeśli chce być wiarygodna w roli obrońcy status quo, to musi być przeciw. Choćby po to, by móc liczyć na dyskretne wsparcie ze strony tych samorządowców, prezydentów, burmistrzów, którzy byliby najbardziej zagrożeni tą zmianą. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że to prawdopodobnie umocni Platformę w tym elektoracie, który ma i jej status głównego podmiotu opozycji. Oczywiście długofalowo jest czymś, co raczej nie będzie ułatwiało prób walki z PiS o rządzenie. Elektorat rzadziej głosujący, wahający się w swoich preferencjach to taki, który akceptuje zmianę, ale nie koniecznie zawsze akceptuje podmiot, który dokonuje tej zmiany. To pokazuje, że opozycja wciąż jeszcze – między innymi w wyniku obrania błędnej strategii w minionym roku – jest w tym miejscu, w którym była chwile po wyborach. Zmarnowała te kilkanaście miesięcy, w olbrzymim stopniu kierując się błędną, nieskuteczną i nieadekwatną do nastrojów społecznych strategią.
not. Weronika Tomaszewska
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na przykład do mieszkańców najzamożniejszych miast, gdzie mogą oni kojarzyć rozwój infrastruktury z obecnym prezydentem. PO może próbować kumulować wyborów nie wokół popularnych haseł tylko konserwatyzmu, ale nie w sensie ideologicznym, tylko konserwatyzmu pojmowanego jako obawa, przed jakąkolwiek zmianą. Takie obawy – jeśli chodzi o interesy – z reguły żywią przede wszystkim ci, którzy czują się beneficjentami całej sytuacji. To jest trochę tak, jak z kwestią gimnazjów. Sytuacja, w której partia wygrywa wybory, od lat głosi hasła zmiany poprzez wygaszenie gimnazjów, wydłużenie liceów oraz podstawówek i to się dzieje. Już po przyjęciu przez parlament ustawy próba organizowania referendum jest kompletnie irracjonalna z punktu widzenia prawodawstwa. Reforma się dokonała. Można próbować zbierać podpisy, żeby dokonać jakiejś innej reformy lub, żeby zmienić kształt tej, ale pytanie o nią jest w tym momencie kompletnie niepoważne. Mimo to, to się dzieje. Pokazuje to, ze będzie to próba odwołania się do zachowawczości, obawy o to, co będzie dalej, obawy o inną redystrybucję dochodów, o zmianę prestiżów społecznych i tak dalej. Warto zwrócić uwagę na taki paradoks, że środowiska liberalne, które nigdy nie kryły sceptycyzmu wobec np. karty nauczyciela, teraz będą stawały w jednym szeregu z jednym z istotnych nauczycielskich związków, który niegdyś wybronił tę kartę. Ostatnio pan poseł Szczerba był w zespole sejmowym ds. wolnego runku, który chciał na przykład ograniczenia wpływu związków zawodowych na wybór dyrektorów. To pokazuje, że to będzie takie odwoływanie się do niechęci wobec zmiany, a nie szykanie szerszej wspólnoty programowej. Myślę, że to, co dzisiaj obserwowaliśmy, w większym stopniu niż do PiS, adresowane jest ze strony PO do Nowoczesnej i jej wyborców - pokazanie, że zostały tylko nasze struktury, nasz sprzeciw wobec PiS. To jest powiedzenie w stronę Ryszarda Petru „sprawdzamy”, w kontekście wyborów samorządowych.
Czy możemy powiedzieć, że Grzegorz Schetyna ma powody do obaw, co do pomysłu Prawa i Sprawiedliwości ws. samorządów?
Z jednej strony liberalne tradycje Platformy powinny raczej obligować do popierania tego typu pomysłów. Z drugiej strony PO rządzi w olbrzymiej części samorządów, w tym także samorządów miejskich, gdzie pojawia się silna tendencja do petryfikacji władzy. Jeśli chce być wiarygodna w roli obrońcy status quo, to musi być przeciw. Choćby po to, by móc liczyć na dyskretne wsparcie ze strony tych samorządowców, prezydentów, burmistrzów, którzy byliby najbardziej zagrożeni tą zmianą. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że to prawdopodobnie umocni Platformę w tym elektoracie, który ma i jej status głównego podmiotu opozycji. Oczywiście długofalowo jest czymś, co raczej nie będzie ułatwiało prób walki z PiS o rządzenie. Elektorat rzadziej głosujący, wahający się w swoich preferencjach to taki, który akceptuje zmianę, ale nie koniecznie zawsze akceptuje podmiot, który dokonuje tej zmiany. To pokazuje, że opozycja wciąż jeszcze – między innymi w wyniku obrania błędnej strategii w minionym roku – jest w tym miejscu, w którym była chwile po wyborach. Zmarnowała te kilkanaście miesięcy, w olbrzymim stopniu kierując się błędną, nieskuteczną i nieadekwatną do nastrojów społecznych strategią.
not. Weronika Tomaszewska
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325250-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-to-czarny-styczen-opozycji-powazne-problemy-kod-petru-i-fiasko-protestu-studentow-pokazuja-ze-jej-strategia-sie-zalamala?strona=2