Ażeby odpowiedzieć na to pytanie musimy odwołać się do jakiegoś porównania. Może być nim rok 1918 i 1920, kiedy to odzyskaliśmy i utrwaliliśmy niepodległość. W 1939 r. Druga Niepodległa nie upadła, lecz została rozszarpana. Nie była to utrata miłości Boga, lecz był tryumf zła. Przegraliśmy. Ale „przegrał” też Bóg, którego przez pół wieku chciano wyeliminować z życia publicznego.
Dziś mamy rok 2017 i na nowo musimy postawić sobie kilka strategicznych pytań: 1. czy dziś jesteśmy w stanie zagospodarować po ludzku to, co daje nam Bóg? Dodajmy: jak w swoim czasie zrobiła to przedwojenna inteligencja, 2. czy potrafimy dostrzec i rozbroić w sobie tę tykającą bombę, którą uzbroił PRL, a która dopiero teraz zaczyna grozić swoim wybuchem?, 3. Czy jesteśmy w stanie dostrzec kierunek zmian, zrozumieć go i dobrać do niego odpowiednie sojusze?
A oto widoczne dla wszystkich znaki czasu:
-Wygrana Donalda Trumpa,
-amerykańskie bazy wojskowe na terenie Polski,
-wybudowanie Centrum Opatrzności Bożej,
-zakupienie kolekcji Czartoryskich,
-jesteśmy poza głównym szlakiem nowej wojny,
-Georg Soros traci pierwszy miliard,
-metropolitą krakowskim zostaje arb Marek Jędraszewski,
-lewactwo zaczyna przegrywać bezpowrotnie,
-amerykańskie media meinstreamowe w odwrocie,
-Antonio Tajani nowym szefem Parlamentu Europejskiego itd.
Wyżej wymienione fakty pozwalają na kumulację polskiej siły kulturowej, ale dodajmy, nie są one cudownie spadającą manną z nieba, lecz zaledwie perspektywą przestrzeni pod budowę przyszłej Polski. Wygrana Trumpa jest początkiem próby sił chamów z właścicielami tego świata – w skali globalnej. „America first” jest zrozumiała dla Amerykanów, natomiast „Poland first”, jest hasłem jak najbardziej słusznym, ale niewielu Polaków je rozumie; Amerykanów jeszcze mniej… Tak, cechą naszej polityki jest nadmierna teatralność i gadulstwo. Przyjazd wojsk amerykańskich blokuje ruchy geopolityczne na terenie Polski i Europy Środkowej. Fakt ten daje nam szansę na wzmocnienie własnej siły gospodarczej i politycznej, ale jednocześnie mocno uzależnia od polityki Stanów Zjednoczonych. Idealnym dla nas wyjściem byłaby możliwości zachowania balansu pomiędzy USA a Chinami. Amerykanie, ze względów biznesowych, możliwość tę zablokują. A więc „coś za coś”. Ale pytaniem otwartym pozostaje czy to „coś” ma perspektywę krótką czy długą?
Wybudowanie Świątyni Opatrzności Bożej wiąże się z Konstytucja 3 Maja, a Centrum Opatrzności Bożej (Świątynia jest jej częścią), stanowi nowoczesny kompleks instytucji polskiej kultury. Obiekt kościelny spina więc kilka polskich epok: I RP, okres zaborów, II RP, PRL i obecny okres postpeerelowski nadając im szeroki wymiar perspektywiczny. Z tą inicjatywą bardzo dobrze koresponduje wykupiona kolekcja Czartoryskich. Ponad 300 tysięcy eksponatów (plus pałac w Gołuchowie k/Kalisza), to przywrócenie życia polskiej kulturze. Eksponaty czekają na zwiedzających i ich dotyk oraz kontakt z polska wielkością, niepodległością i polską prawdą, która już niemal zaginęła w mrokach dziejów, zdrady i lekceważenia. To bogactwo powinno umocnić poczucie naszej tożsamości i dumy narodowej. Spływa na nas w momencie, gdy nowe szlaki wojenne wydają się omijać Polskę; gdy arb Marek Jędraszewski, kontynuator myśli Wyszyńskiego i Jana Pawła II, zostaje metropolitą krakowskim, kiedy media meinstreamowe zaczynają odchodzić w niepamięć, kiedy największy spekulant Georg Soros, stracił pierwszy miliard dolarów i kiedy najbardziej toksyczni członkowie władz UE zaczynają odchodzić ze swoich stanowisk. Oczywiście, nic nie jest jeszcze przesądzone, ale kierunek zmian jest już wyraźnie zarysowany i nieodwracalny.
Perły czy wieprze?
I teraz nie mamy wyjścia, musimy krytycznie spojrzeć na kondycję narodu polskiego – nie dla zabawy, lecz dlatego, że historia wypowiedziała już swoje sakramentalne „sprawdzam”. Owszem, jest już dużo lepiej, niż było jeszcze rok temu. Jesteśmy na dobrej drodze. Zaczynamy więcej rozumieć i dostrzegać, ale w dalszym ciągu brakuje nam odpowiedniego paliwa i właściwego punktu odniesienia. W dalszym ciągu symbolem obecnej Polski jest Orzeł z doklejoną złota koroną i 96-letni więzień oświęcimski Zbigniew Radłowski, który w pojedynkę zablokował niemiecką politykę historyczną – bo w Polsce żaden rząd po 1989 r. nie wykazał w tym kierunku dostatecznej woli ani siły. I, niestety, taki jest stan umysłu większości Polaków i taka jest kondycja Polskiego Państwa, w chwili gdy po raz trzeci w naszej dziejach trafia się okazja odbudowy silnego państwa.
Na przestrzeni ostatnich 200 lat w polskim życiu politycznym wytworzyła się swoista dychotomia: naród czy państwo. Gdy Polacy nie mieli państwa, ważniejszy był naród, bo to on był gwarantem trwania; gdy państwo odzyskało niepodległość, podnosiło naród na wyższy poziom świadomości i dobrobytu. Gdy natomiast państwo słabło, naród powinien je chronić i wzmacniać – po to, by nie zginęło. Tak było. Dziś, na progu III wojny nie potrafimy wyjść z zaklętego kręgu zabawy, przyjemności i zaczadzenia. Oczywiście, zabawa jest nieodłącznym elementem życia, ale, gdy w sposobie bycia obywateli wciąż dominuje motyw disco pola, to jedynym porównaniem jest Titanic.
I nie ma się co czarować, polskie społeczeństwo nie jest przygotowane na żaden wysiłek i ta wewnętrzna niezgoda dotyczy zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa, a także większości jego obecnych elit. Żyjemy w wirtualnej rzeczywistości. Czym to się objawia? Filmy z polskiego podziemia oglądamy, jak jakąś bajkę o Czerwonym Kapturku; pucz jako ciamajdan, a więc to coś, co samo się skompromitowało zanim powstało i nie wróci; dyskusje polityków, których już nie sposób słuchać, za domowy kabaret harcowników; zamieszki w USA jako tamtejsze rozruchy KOD-owcow, itd. W styczniowym „Kurierze Wnet” minister Witold Waszczykowski udziela wywiadu i zadaje pytanie: „…jeżeli ktoś ma wątpliwości jak wyglądają stosunki polsko-niemieckie, to ja powiem – proszę podać jakikolwiek przykład, który by rzutowały cieniem na te stosunki”. Zdumiewające to pytanie! A paragraf 116 Konstytucji niemieckiej, a próba przepchania drugiej nitki Nort Stream, gazociąg Opal, niemiecka polityka historyczna związana z „polskimi obozami koncentracyjnymi”, zablokowanie drogi morskiej dla większych statków w Zatoce Pomorskiej, itd. Takich przykładów są dziesiątki. Niemcy kandydują do roli mocarstwa, ale już Wasiutyński zauważył, że na terenie Europy Środkowej, to albo Polska, albo Niemcy. Dodam, iż mamy położenie piastowskie, co oznacza nieuchronną rywalizację. Wynika ona z geopolityki. Czekamy więc na zapowiadane polskie projekty dotyczące UE i naszego miejsca w niej?
Rzecz w tym, że jest mowa o kryzysie, ale nie ma edukacji antykryzysowej. W takim samym tonie utrzymane są serwisy informacyjne i większość programów publicystycznych. Partyjniactwo króluje. Nie ma ogólnonarodowej gazety i, chyba poza programem red. Dobieckiego „To był dzień na świecie”, nie ma równie poważnego programu wyprowadzającego polskie myślenie na obszary ogólnoświatowe. Zdecydowana większość Polaków nie wyczuwa rytmu ani krajowych, ani światowych zmian i nie wie jak się wobec nich zachować. Bóg pokochał Polskę, ale co Polacy z tą Jego miłościwa zrobią? Nie ma „materii”, nie będzie cudu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325160-czy-bog-kocha-polske
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.