Upojony własnym wygłupem poseł Nitras nagabujący ochroniarza Jarosława Kaczyńskiego i spokój tego ostatniego, gdy pyta rozgrzanego parlamentarzystę, czy aby jest przy zdrowych zmysłach. Albo młody oficer stanu wojennego Mazguła obok wiekowego redaktora Blumsztajna, obaj wspierający szczątkowo-groteskowy protest studentów. Z czym Państwu te sceny się kojarzą? Mnie jako żywo ze śp. prymasem Glempem i jego wiekopomną frazą o „przydrożnych kundelkach”.
Jeszcze nigdy w dziejach III RP opozycja wobec rządu nie wyglądała tak marnie, tak błazeńsko i tak nieprofesjonalnie. Jedynym programem jest opozycyjność i to bez żadnej - nawet śladowej - merytorycznej domieszki. Potężna telewizja prywatna dająca wywiad z kryminalistą,który pomawia partię rządzącą. Gazeta Wyborcza publikująca oszczerstwa pod pretekstem ich dezawuowania, a milcząca wobec wyskoku byłego prezydenta Komorowskiego, który pokazał gębę chama w klasycznym ujęciu gombrowiczowskim. Bez serc, bez ducha, bez pomysłu, co w przełożeniu na język polityki oznacza dno, a gdy przyłożyć ucho, to usłyszeć można jeszcze pukanie od spodu.
Taką mamy opozycję i ktoś mógłby słusznie zauważyć, że przy partii Petru to i PSL wygląda na zjazd mężów stanu. Jednak polityk opozycji sobie nie wybiera, więc przynajmniej za to Kaczyńskiego winić nie można. Z drugiej strony, mając za przeciwnika kogoś przerastającego nas o symboliczną głowę albo dwie, co możemy zwojować? Jest to jakieś usprawiedliwienie dla opozycji, lecz absolutnie nie tłumaczy braku merytoryczności na rzecz wygłupu. Trudno jest bowiem uznać, że w całej Platformie nie ma nikogo poważniejszego, czy mniej pretensjonalnego od Muchy, Nitrasa, Szczerby, Myrchy, Pomaski i Brejzy.
Możliwym wytłumaczeniem niemocy opozycji może być moc programu PiS wprowadzanego konsekwentnie w życie. Jest to najbardziej prawdopodobna przyczyna bezradności Platformy, która przecież ma nieliche atuty w postaci potężnego klubu parlamentarnego, rozbudowanych struktur, dużej władzy w samorządach i pieniędzy, nie wspominając o doświadczeniu starego wygi Schetyny. To wszystko okazuje się za mało. Na nic medialne wsparcie środowiska Gazety Wyborczej, ogólnokrajowych telewizji prywatnych i całej bez mała celebrycko-artystycznej Polski. Spocony Michnik uwija się jak w ukropie po kraju, a Wałęsa strzępi jęzor wszędzie, gdzie go tylko własna furia rzuci. Wspierani z całych sił przez niemieckie media, koncesjonowani moraliści III RP naprężają do granic możliwości swoje elastyczne autorytety. Aferałowie i mistrzowie ustawionych przetargów jak kania dżdżu wypatrują swojej ponownej szansy i zapewne po cichu futrują swoich faworytów spod „obywatelskiego” znaku.
I wszystko na nic. Narzuca się pytanie, czy posiadając te atuty i to wsparcie, nie można zbudować konkurencyjnego wobec PiS programu, który mógłby dać nadzieję zwycięstwa? Nie mówię oczywiście o realizacji, ale przecież ta sama Platforma odniosła już wielkie sukcesy wyborcze pod hasłem fałszywych obietnic. Tym razem nawet nie myślą markować programu, deklarują wyłącznie totalność. Bo tym razem Kaczyński, nauczony doświadczeniem poprzedniej, przerwanej kadencji rządów PiS, od razu uniósł poprzeczkę o wiele wyżej. Teraz opozycja musi przekonać społeczeństwo nie tyle do prospołecznych obietnic swojego programu, lecz do obietnicy, że ten program zrealizuje. Ale jednocześnie musi przekonać tych wszystkich „przyjaciół skarbu państwa”, którzy zza pleców opozycji totalnej przecież wyglądają, że właśnie tego programu nie zrealizuje.
Jest to klasyczna kwadratura koła, przed którą postawił opozycję Jarosław Kaczyński. I to właśnie on, posługując się językiem rywalizacji sportowej, „robi różnicę na boisku”, w tym przypadku na scenie politycznej. Ta różnica jest dla opozycji totalnej nie do zniwelowania, gdyż aby zadowolić swoje zaplecze musieliby odebrać społeczeństwu lub odwrócić się od szemranych sponsorów, żeby dotrzymać słowa społeczeństwu. To niebotyczna wysokość poprzeczki dla ludzi w typie Petru i Schetyny, całkowicie uzależnionych od poparcia grup interesów raczej ciemnych, a stroniących od przejrzystych. Kaczyński dał ludziom pewność, że państwo może zrobić dla nich dużo, jeśli na jego czele nie stoją politykierzy od pseudoliberalnej ściemy w rodzaju polityki miłości i ciepłej wody w kranie. Takich ludzi wolności po stronie opozycji totalnej nie ma, bo z definicji być nie może.
-
„Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC” - Jarosław Kaczyński .
Publikacja w której po raz pierwszy zostały uchylone drzwi do świata jednego z najważniejszych polskich polityków XX i XXI wieku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324932-czlowiek-wolnosci-i-kundelki-przydrozne-to-jaroslaw-kaczynski-robi-roznice-na-scenie-politycznej