Wycisnęłam już wszystko, co się dało ze swego nazwiska i wiem, że będzie źle, jeśli zostanę sama ze swoim życiem.
Cześć Melania!
Piszę do Ciebie znowu, żeby wyjaśnić, dlaczego napisałam wcześniej. Podpięłam się pod Twoją uroczystość, licząc na to, że ludzie to zobaczą. Że ludzie będą gadać. O mnie będą gadać. Czuję się niepewnie, gdy nikt o mnie nie pamięta, a zdarza się to nagminnie. Wiem, że nie mogę zawieść, bo nie będzie żadnego dymu, a wtedy nikt nawet o mnie nie wspomni. A przecież całe moje życie to ekshibicjonizm. Wycisnęłam już wszystko, co się dało ze swego nazwiska i wiem, że będzie źle, jeśli zostanę sama ze swoim życiem. Już ono mnie urządzi.
Nie liczę na męskie ramię, uśmiech, zrozumienie. Mężczyźni to straszne typy i świnie, na wszystkich się zawiodłam. Tkwiłam w tym wiele lat, ale postanowiłam powiedzieć „dość”. Skutkiem moich życiowych błędów wylądowałam na marginesie. I zazdroszczę każdemu, komu się udało, kto ma szczęśliwe czy choćby normalne życie. Dlatego staram się zohydzać wszystko, co wygląda inaczej niż to, co znam z własnego życia. Dlatego sprowadzam wszystko do fizjologii. Ludzie patrzą i myślą: robi to dla pieniędzy! Wiadomo. Są jakieś zdjęcia z czasów, kiedy sądziłam, że to fajnie występować w erotycznych filmach, grać ciałem. Może wierzyłam wtedy, że to wszystko, co mam? Teraz nie odpuszczam, jakkolwiek nie postąpię, media muszą wszystko wiedzieć. Nie mogą o mnie zapomnieć, nawet jeśli sama robię z siebie mielonkę.
Gdy zdarza się taka okazja jak zaprzysiężenie prezydenta Stanów Zjednoczonych, co obserwuje cały świat, liczę na to, że jeśli się do tego dokleję, czyjeś spojrzenie spocznie także na mnie. Choćby to byli plotkarze i plotkary rozbierający na części to, co im podrzucam. Tak robi każda kobieta, po której widać, że jest nieszczęśliwa. Jestem sama sobie winna. Wszak nikt mnie nie zmuszał! Żyję w kraju gdzieś daleko, lecz blisko Twojej starej ojczyzny. I myślę, dlaczego nie jestem na Twoim miejscu, choć przez lata tak bardzo się starałam. Dlaczego ludzie nie patrzą na mnie? Dlaczego ci, którzy bez trudu Cię rozpoznają, nawet nie wiedzą o moim istnieniu? Czyżbym jednak wywlekała na światło dzienne za mało pikantnych szczegółów ze swego życia? Czyżbym za mało się obnażała?
Bardzo się starałam przedstawiać kobiety w moim kraju jako ofiary przemocy domowej, także tej ekonomicznej. Po prostu nie mogłam znieść, że inne kobiety w moim kraju żyją sobie spokojnie i nie muszą nieustannie epatować innych szczegółami ze swego życia, bo nie jest tak nieudane jak moje. Nie mogę znieść tego, że kiedyś uwierzyłam, iż silny, bogaty mężczyzna to dobry sposób na zapewnienie sobie wygodnego życia. A teraz jestem straszliwie biedna, nie mając dokąd uciec. Wymyślam więc, że te inne kobiety dostają w zęby na kolację. Całe moje życie to wymyślanie, a potem błaganie, żeby ktoś te wymysły dostrzegł. Wtedy bowiem przestaję być niezauważona. I wówczas mogę się pokazać na jakichś imprezach, manifestacjach, pokrzyczeć o prawach kobiet, domagać się prawa do bezpłatnej aborcji. Tu chodzi o to, żeby mnie było widać. Tu chodzi o to, żeby ludzie uwierzyli, iż jestem kimś. Mimo mojego fatalnego wykształcenia, braku wiedzy, mimo żerowania na kilku banałach i stereotypach. Wystarczy, że powiem czy napiszę coś o cipce, a zawsze ktoś zwróci na to uwagę. He, he, każdy orze jak może.
Kobiety z mojego kraju nie rozumieją, że powinny wszystko malować w czarnych barwach, mówić, że żyją w piekle, gdyż wtedy zauważają to zachodnie media. Wtedy jest temat, a o nich się mówi. Ale one wolą tę swoją małą drobnomieszczańską stabilizację, co doprowadza mnie do szału. Życie, które nie jest widowiskiem nie jest przecież nic warte. Okropne to i przykre, wolę więc wrócić do Ciebie. Musisz zrozumieć, że gdy piszę o Twoim mężu prezydencie „otyły blondas”, po prostu krzyczę: „Niech ktoś się mną zainteresuje!”. Niech ktoś o mnie mówi, nawet gdy sama mieszam się z błotem, żeby przykuć uwagę. Nie chcę współczucia, tylko rozgłosu. Jestem hejterką z własnej niewoli, która nienawidzi przede wszystkim siebie. I nienawidzę Ciebie, bo jesteś na ustach wszystkich, a ja musze żebrać o chwilę uwagi, na przykład listami do Ciebie. Wiem, że ich nie przeczytasz, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o te kilka chwil zainteresowania mną w moim kraju, które w ten sposób sobie kupuję. Trzymam się, Mela, ale coraz trudniej udaje mi się zwrócić na siebie uwagę. Nie osądzaj mnie, ja po prostu tak muszę.
Paulina
Prawie dziennikarka, prawie producentka, prawie pisarka, prawie podróżniczka, prawie ktoś
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324892-drugi-list-pauliny-do-melanie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.