Do kanonu politycznego języka weszło już stwierdzenie o „teoretycznym państwie” z czasów premiera Donalda Tuska. Wielu mogło poczuć się dotkniętych, czasem zastanawiałem się, czy to sprawiedliwe określenie, ale wprost włos na głowie się jeży po kolejnych przesłuchaniach świadków przez sejmową komisję śledczą do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold. Nazwa skomplikowana, ale to nic w porównaniu z materią, z którą muszą się zmierzyć posłowie. Akta sprawy liczą 16 tysięcy tomów, to ok. 3 milionów stron.
Zgliszcza pokazały się po przesłuchaniach przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Kuratorzy, którzy niczego nie sprawdzają, wierzą po prostu swoim podopiecznym - przekręciarzom. Sędziowie, którzy kuratorów nie kontrolują i prokuratorzy dbający przede wszystkim o to, by sprawa piramidy finansowej nie rozeszła się za bardzo. By nikogo nie ukarano, choć zawinili wszyscy wokół. Albo zmowa, albo naprawdę państwo było z tektury, nie ma innego wytłumaczenia.
Dzisiaj rozpoczął się kolejny etap przesłuchań, przed posłami stanęli urzędnicy z Komisji Nadzoru Finansowego. Słuchałem dosyć uważnie tego, co działo się w Sejmie. Krótko mówiąc koszmar pomieszany z absurdem. KNF wie, że Amber Gold to przekręt, pisze zatem zawiadomienie do Prokuratora Generalnego i… już. Pismo do Andrzeja Seremeta nie dociera (to ci dopiero przypadek!), ale w Komisji nikogo to już nie interesuje. Przecież wysłaliśmy, ewentualna wina została a nas skutecznie zepchnięta! Niech się martwią inni. Myślenia o sprawie, troski o skuteczność - ZERO. Znów wniosek jest ten sam. Zmowa, albo tekturowe państwo.
Jeśli to ma być instytucja, która ma nas chronić przed przekrętami finansowymi, to ja się naprawdę solidnie boję. Przy takim nadzorze moje pieniądze nie są bezpieczne nigdzie. To jest jakaś upiorna loteria! Szczęśliwsi są biedni, którzy mają sprawę jasną. Nikt nim nie ukradnie pieniędzy, bo ich nie mają. Gdyby mieli KNF ich nie upilnuje. Nawet jeśli zorientuje się, że jest jakaś niesolidna instytucja, to może… wyda ulotkę, albo zmieści jakieś ostrzeżenie na stronie internetowej, której nikt nie zna. Nie da się inaczej myśleć, zgłębiając dochodzenie ws. Amber Gold. Zmowa lub tektura…
CZYTAJ TAKŻE: To miał być nadzór? Punkt Amber Gold powstał przed oknem KNF, a świadek na to: „Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe”
Strach pomyśleć, co się jeszcze okaże, bo w przyszłości posłowie przesłuchają jeszcze świadków z nadzoru lotniczego. Dlatego, że rozzuchwalony przyzwoleniem na swój przekręt Amber Gold Marcin P. wszedł w końcu w branżę lotniczą - założył tanie linie lotnicze OLT Express. W tym momencie nie można już było udawać, że to jakiś lokalny przekręt, o którym mało kto wie. Ktoś się musiał na to zgodzić, ktoś się musiał małżeństwem P. opiekować, ktoś im ten oszukańczy biznes pozwolił zrobić. Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej nie ukrywa, że ta teoria wydaje jej się najbardziej prawdopodobna.
CZYTAJ TAKŻE: Wassermann: W sprawie Amber Gold „niewidzialna ręka” była, pomagała i gwarantowała bezkarność
Na koniec trochę liczb. Oszukano 19 tysięcy osób, które postanowiły oszczędności życia zainwestować w złoto Amber Gold. Stracili w sumie 850 milionów złotych. To jest tak ogromna kasa, że nie ma się co dziwić, że znalazł się ktoś lub nawet grupa „ktosiów” by po to sięgnąć. Dosyć ciekawie mówi o tym przewodnicząca Wassermann w wywiadzie dla tygodnika „wSieci”, który przeprowadziłem wraz z Markiem Pyzą.
Polecając lekturę, zachęcam do śledzenia obrad komisji. Jest coraz ciekawiej, choć materia do ogarnięcia jest naprawdę gigantyczna. Ciąg dalszy nastąpi. Niestety.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324711-idioci-sabotazysci-czy-nieudacznicy-potworny-obraz-panstwa-wylania-sie-z-prac-komisji-ws-amber-gold