To dla mnie ciągle niepojęte. Kariera Mateusza Kijowskiego. I jego ciągła obecność, jako człowieka zabierającego wciąż głos w sprawach publicznych. Najpierw niezrozumiałe, jak taka obmierzła osoba mogła przekonać do siebie tysiące ludzi. Odstręczająca postać, która na odległość cuchnie brudem, a szczególnie brudem moralnym, niechlujstwem, fasadowością, fałszywością, a jednocześnie przekonaniem o własnej wyjątkowości. Wyrachowany cwaniak, który wyczuł, że na polityce można wypłynąć z otchłani niebytu publicznego. Po to tylko, aby w jakiejś niedalekiej przyszłości wzbogacić się. Zdobyć władzę, która pozwoli zdobyć mamonę. Zapewnić sobie beztroskie i obfite w materialne dostatki życie. Postawił na politykę jako domenę, w której demagogia i manipulacja mogą łatwo przebić się w przestrzeni publicznej. Wykorzystuje te dwa oszukańcze narzędzia, demagogie i manipulację, wiedząc jak trudne są do zweryfikowania spreparowane za ich pomocą twierdzenia, oceny, tezy. Musiał też założyć ślepotę tysięcy ludzi, którzy nie odkryją jego prawdziwych intencji.
Dla bardziej uważnych obserwatorów życia politycznego, od początku nie był w stanie ukryć swej prawdziwej natury – politycznego błazna. Oraz źródła jego namaszczenia na trybuna niezadowolonych z wyniku ostatnich wyborów – establishmentu polityczno-biznesowego powstałego na fundamentach PRL, ubranego w demokratyczny kostium układów z Magdalenki, który zmonopolizował jawne i tajne ośrodki władzy w III RP.
Jeszcze bardziej niepojęta jest sytuacja aktualna, z ostatnich tygodni, kiedy na jaw wychodzą szalbierstwa moralne, a być może kryminalne Mateusza Kijowskiego. Sprawa uchylania się od płacenia zasądzonych alimentów na trójkę dzieci i kolejne kłamstwa z nią związane. Kiedy pod koniec 2015 r. prasa ujawniła, że lider KOD zalega z alimentami na kwotę ponad 80 tys zł. Kijowski obiecywał, że w ciągu kilku tygodni sprawa zostanie ostatecznie zakończona. Pół roku później powtórzył obietnicę, wyjaśniając, że jego długi alimentacyjne wzięły się z trudności życiowych, gdyż przez jakiś czas był bezrobotny, czy też jak wyraża się dziś kwieciście: - Miałem pewne zawirowana zawodowe. Nie pierwszy raz takiego bagatelizującego języka używa jako tarczy ochronnej i argumentu, który niczego konkretnego nie mówi, ale ma w pełni usprawiedliwiać jego niecne kroki. Dziś okazuje się, że łączny dług alimentacyjny Kijowskiego urósł do ponad 220 tys. zł. Ujawnienie tego przez tygodnik „Wprost” nazwał zorganizowaną akcją służb specjalnych, mającą na celu zniszczenie KOD. Dla służb KOD jest wrogiem numer jeden w Polsce – twierdzi Kijowski, dodając, że za pośrednictwem mediów służby „chcą zabić Kijowskiego”.
Niepojęte jest dla mnie, jak wiele jeszcze trzeba kompromitujących Mateusza Kijowskiego spraw wyciągnąć na światło dzienne, by ten hochsztapler zniknął z życia publicznego. Nie rozumiem, jak środowisko, w którym działa Kijowski, zgadza się, aby traktować go nadal jako człowieka, z którym można się spotykać i rozmawiać? Dlaczego do tej pory nikt z działaczy KOD nie potrafi powiedzieć mu kilka prostych słów w stylu: Wyjdź stąd!? Zostaw nas w spokoju. Więcej tu nie przychodź. Nie pokazuj się. Już dość zła narobiłeś naszemu ruchowi. Już wystarczająco go skompromitowałeś. Przyjąwszy jakieś oczywiste w kulturze europejskiej reguły, wyrzucenie Kijowskiego powinno mieć miejsce już po pierwszych sygnałach o nie płaceniu przez niego alimentów.
Niepojęte więc, jak Kijowski może nadal przewodzić społecznemu ruchowi, jeśli cała Polska wie, że przywłaszczył sobie ponad 90 tys. zł z pieniędzy zebranych na potrzeby KOD. Jak bezczelnie kłamał, gdy pytany przez dziennikarzy, w jaki sposób się utrzymuje, mówił, że dzięki wspomaganiu go przez rodzinę. A teraz zamierza startować w wyborach na szefa ruchu, jakby nic się nie stało. Bo to, co się dzieje wokół jego osoby – mówi publicznie - to nagonka obozu rządzącego. – Nie widzę powodów, żeby ze sprawy faktur na ponad 90 tysięcy złotych robić wielką aferę - ocenia człowiek, stojący na czele ruchu walczącego o demokrację, która przecież bez integralnej w niej obecności dwóch filarów - prawdy i uczciwości nie wiele znaczy.
Widzę tylko jedną sensowną odpowiedź na moje wątpliwości. Całe środowisko KOD jest podobne Kijowskiemu. Tylko dlatego jest tam tolerowany. Tylko dlatego ma w nim ciągle coś do powiedzenia.
-
PETRU, SCHMIDT I WSPÓLNE PODRÓŻE ZA PUBLICZNE PIENIĄDZE. Nowy numer „wSieci” już w kioskach! Kup koniecznie!
E - wydanie dostępne na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324631-kod-taki-sam-jak-kijowski-jego-kariera-jest-dla-mnie-ciagle-niepojeta