Ktoś przełożył wajchę – słyszymy i czytamy często, gdy nagle dotychczas święte krowy przestają być nietykalne. Albo gdy zmienia się klimat, przede wszystkim medialny, wokół różnych ważnych osób, partii, organizacji czy spółek.
Zwykle jest to traktowane z przymrużeniem oka. Niepotrzebnie. Wajchowy istnieje i całkiem skutecznie działa, choć nie jest łatwo go zidentyfikować. Czasem wajchowy oznacza to samo, co w socjologii polityki nazywa się centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej, który może częściowo obejmować struktury władzy, ale wcale nie musi. Nie jest to jakaś konkretna grupa spiskowa, jak ta przedstawiona w serialu „Ekstradycja”, a urzędująca w podziemiach Pałacu Kultury i Nauki. Wajchowy to struktura sieciowa, przybierająca różne oblicza w zależności od tego, gdzie trzeba przestawić wajchę. Wajchowy nie jest oczywiście omnipotentny, choć ślady jego działania widać w wielu ważnych wydarzeniach z końca PRL, szczególnie w operacji miękkiego lądowania szeroko rozumianego establishmentu PRL (biznesowego, politycznego, medialnego czy ludzi tajnych służb) w III RP i właściwie w całej historii III RP, szczególnie w modelowaniu sceny partyjnej. Sporo wiedzy o wajchowym znajdziemy zapewne w materiałach odtajnionego właśnie zbioru zastrzeżonego, będącego w dyspozycji IPN.
Wajchowy działający sieciowo oznacza, że gdy pojawia się ważny problem, aktywizują się ci wszyscy, którzy mają możliwości zrobienia czegoś konkretnego, mają wystarczające zaplecze finansowe i ludzi umieszczonych w tych punktach, gdzie podejmuje się decyzje a przynajmniej na nie wpływa. W takim sensie wajchowy to grupa interesów. Gdy przyjrzeć się wielu dużym prywatyzacjom w III RP, widać, kto miał w tym finansowy interes i kim się posługiwał do jego zrealizowana. A potem beneficjanci takiej konkretnej prywatyzacji odwdzięczali się pomagając w innych przedsięwzięciach, przede wszystkim finansowo. W działaniu wajchowego zwykle chodzi o doraźną grupę interesów, mobilizowaną do konkretnego przedsięwzięcia. Ale istnieje coś takiego jak „krysza” czy parasol wielu doraźnych grup interesów, czyli albo wspomniany już centralny ośrodek dyspozycji politycznej, albo „grupa trzymająca grupy interesów”. Zwornikiem tego wszystkiego są ludzie tajnych służb PRL. Mają oni nie tylko know-how, ale też wpływ na bardzo wiele środowisk, w których posiadali swoją agenturę. Począwszy od części obecnych rekinów biznesu, wykreowanych dzięki funduszom operacyjnym tajnych służb czy takim ich przedsięwzięciom jak Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Agentami służb PRL było wielu zwykłych gangsterów, używanych m.in. do straszenia czy też dyscyplinowania tych, którzy nie chcieli współpracować już w III RP. Gangsterów kapusiów używano także do finansowania różnych zadań pieniędzmi, które formalnie nie istniały, bo nie były nigdzie odnotowane. W końcówce PRL i przez co najmniej dekadę III RP pieniądze z czarnej strefy bardzo często mieszały się z tymi legalnymi.
Ludzie tajnych służb mają przełożenie na media, bo części z nich pomagali uzyskać koncesje bądź zbudować rynkową pozycję, za co potem oczekiwali rewanżu i dostawali to, czego chcieli. Mają też przełożenie na konkretnych dziennikarzy, dawnych swoich tajnych współpracowników czy kontakty operacyjne. Mają również wpływ na wielu ludzi kultury, nauki czy tzw. autorytety i poprzez nich urabiają opinię publiczną. Ludzie tajnych służb mają też ważnych przyjaciół ze służb za granicą, którzy mogą im pomagać poprzez swoją agenturę. I to jest najniebezpieczniejszy i najmniej czytelny element sieci powiązań składających się na wajchowego. Najniebezpieczniejszy, bowiem poprzez tych ludzi mogą być realizowane interesy obcych służb i państw, które nawet dla ważnych postaci tajnych służb PRL mogą być nieczytelne. Albo za granicą są na tych oficerów służb PRL (często potem funkcjonariuszy służb III RP) takie haki, które nie dają im pola manewru. Wajchowy musi się oczywiście liczyć z polskim kontrwywiadem czy wywiadem, który część przedsięwzięć neutralizuje bądź torpeduje. Ale przez większą część istnienia III RP ludzie tajnych służb PRL mieli w tych służbach swoich kretów bądź tylko kolegów i zapewne wciąż mają.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ktoś przełożył wajchę – słyszymy i czytamy często, gdy nagle dotychczas święte krowy przestają być nietykalne. Albo gdy zmienia się klimat, przede wszystkim medialny, wokół różnych ważnych osób, partii, organizacji czy spółek.
Zwykle jest to traktowane z przymrużeniem oka. Niepotrzebnie. Wajchowy istnieje i całkiem skutecznie działa, choć nie jest łatwo go zidentyfikować. Czasem wajchowy oznacza to samo, co w socjologii polityki nazywa się centralnym ośrodkiem dyspozycji politycznej, który może częściowo obejmować struktury władzy, ale wcale nie musi. Nie jest to jakaś konkretna grupa spiskowa, jak ta przedstawiona w serialu „Ekstradycja”, a urzędująca w podziemiach Pałacu Kultury i Nauki. Wajchowy to struktura sieciowa, przybierająca różne oblicza w zależności od tego, gdzie trzeba przestawić wajchę. Wajchowy nie jest oczywiście omnipotentny, choć ślady jego działania widać w wielu ważnych wydarzeniach z końca PRL, szczególnie w operacji miękkiego lądowania szeroko rozumianego establishmentu PRL (biznesowego, politycznego, medialnego czy ludzi tajnych służb) w III RP i właściwie w całej historii III RP, szczególnie w modelowaniu sceny partyjnej. Sporo wiedzy o wajchowym znajdziemy zapewne w materiałach odtajnionego właśnie zbioru zastrzeżonego, będącego w dyspozycji IPN.
Wajchowy działający sieciowo oznacza, że gdy pojawia się ważny problem, aktywizują się ci wszyscy, którzy mają możliwości zrobienia czegoś konkretnego, mają wystarczające zaplecze finansowe i ludzi umieszczonych w tych punktach, gdzie podejmuje się decyzje a przynajmniej na nie wpływa. W takim sensie wajchowy to grupa interesów. Gdy przyjrzeć się wielu dużym prywatyzacjom w III RP, widać, kto miał w tym finansowy interes i kim się posługiwał do jego zrealizowana. A potem beneficjanci takiej konkretnej prywatyzacji odwdzięczali się pomagając w innych przedsięwzięciach, przede wszystkim finansowo. W działaniu wajchowego zwykle chodzi o doraźną grupę interesów, mobilizowaną do konkretnego przedsięwzięcia. Ale istnieje coś takiego jak „krysza” czy parasol wielu doraźnych grup interesów, czyli albo wspomniany już centralny ośrodek dyspozycji politycznej, albo „grupa trzymająca grupy interesów”. Zwornikiem tego wszystkiego są ludzie tajnych służb PRL. Mają oni nie tylko know-how, ale też wpływ na bardzo wiele środowisk, w których posiadali swoją agenturę. Począwszy od części obecnych rekinów biznesu, wykreowanych dzięki funduszom operacyjnym tajnych służb czy takim ich przedsięwzięciom jak Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Agentami służb PRL było wielu zwykłych gangsterów, używanych m.in. do straszenia czy też dyscyplinowania tych, którzy nie chcieli współpracować już w III RP. Gangsterów kapusiów używano także do finansowania różnych zadań pieniędzmi, które formalnie nie istniały, bo nie były nigdzie odnotowane. W końcówce PRL i przez co najmniej dekadę III RP pieniądze z czarnej strefy bardzo często mieszały się z tymi legalnymi.
Ludzie tajnych służb mają przełożenie na media, bo części z nich pomagali uzyskać koncesje bądź zbudować rynkową pozycję, za co potem oczekiwali rewanżu i dostawali to, czego chcieli. Mają też przełożenie na konkretnych dziennikarzy, dawnych swoich tajnych współpracowników czy kontakty operacyjne. Mają również wpływ na wielu ludzi kultury, nauki czy tzw. autorytety i poprzez nich urabiają opinię publiczną. Ludzie tajnych służb mają też ważnych przyjaciół ze służb za granicą, którzy mogą im pomagać poprzez swoją agenturę. I to jest najniebezpieczniejszy i najmniej czytelny element sieci powiązań składających się na wajchowego. Najniebezpieczniejszy, bowiem poprzez tych ludzi mogą być realizowane interesy obcych służb i państw, które nawet dla ważnych postaci tajnych służb PRL mogą być nieczytelne. Albo za granicą są na tych oficerów służb PRL (często potem funkcjonariuszy służb III RP) takie haki, które nie dają im pola manewru. Wajchowy musi się oczywiście liczyć z polskim kontrwywiadem czy wywiadem, który część przedsięwzięć neutralizuje bądź torpeduje. Ale przez większą część istnienia III RP ludzie tajnych służb PRL mieli w tych służbach swoich kretów bądź tylko kolegów i zapewne wciąż mają.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324628-to-wajchowy-organizuje-opor-przeciwko-rzadom-pis-i-to-wajchowy-byl-jednym-z-ojcow-zalozycieli-iii-rp?strona=1