Co w tym wszystkim może być pouczające? To, że wchodzący dopiero w sprawy rosyjskie Polak ze zdumieniem zaczyna dostrzegać, że tamtejsze podziały nie przebiegają tak jak u nas. I że Rosjanie, z którymi taki Polak w sposób naturalny odczuwa solidarność, w innych sprawach zajmują często w sposób równie naturalny stanowisko, będące dla nas kubłem zimnej wody.
Bo zdecydowana większość rosyjskich demokratów, odważnie opierających się niecierpianemu również i przez nas reżimowi, we wszystkich możliwych sprawach dotyczących religii instynktownie zajmuje stanowisko antyreligijne. Dotyczy to zarówno tych liberałów, którzy plasują się gdzieś pomiędzy władzą a opozycją, jak i opozycjonistów najprawdziwszych, zupełnie nie systemowych.
Bo kto na przykład jest główną postacią w ruchu sprzeciwu wobec oddania Soboru Cerkwi? Borys Łazariewicz Wiszniewskij, radny wybrany z list liberalnej, balansującej między władzą a najtwardszą opozycją, mocnej w Petersburgu partii „Jabłoko”. Otwarcie przy tym mówi, że jego stanowisko uwarunkowane jest faktem, iż jest niewierzący.
Tenże Wiszniewski jakiś czas temu doprowadził do zwolnienia ze stanowiska szefa miejskiego wydziału ds. młodzieży za to, że 9 maja demonstrował z portretem Stalina. A w 2014 roku publicznie powiedział, że przyłączenie Krymu jest bezprawne. Co w warunkach współczesnej Rosji dowodzi naprawdę sporej odwagi, a w 2014 roku dowodziło również jeszcze większej samosterowności – umiejętności nie poddawania się nastrojom, dominującym niemal bez reszty w społeczeństwie. Poparł zaś z rozmachem protest np. Aleksiej Wenediktow, szef najważniejszego opozycyjnego radia „Echo Moskwy”.
I inni tego rodzaju działacze są tam czynni. Podobnie jak np. w Moskwie, gdzie władze realizują plan budowy w nowych, położonych daleko od centrum osiedlach nowych cerkwi. W kilku miejscach budowy te stały się zarzewiem lokalnych konfliktów (świątynia wznoszona na dawnym parkingu, czy na skraju parku). I wszędzie tam natychmiast pojawiali się aktywiści czy to opozycji antysystemowej, czy też tej jakoś w system się wpisującej. Oczywiście po stronie przeciwników budowy.
W Rosji, trzeba stwierdzić, antyputinizm coraz bardziej stapia się z agresywną antyreligijnością. Nie znaczy to oczywiście aby nie było od tej zasady licznych wyjątków. Ale nie są one tak aż liczne, by nie było można mówić o zjawisku. Pisałem już o tym („Pokemony na Krwi, czyli Rosja to naprawdę nie Polska”).
Ma to oczywisty związek z postawą Patriarchatu Moskiewskiego, który jak wiadomo jednoznacznie wspiera reżim. I w ten sposób pracuje na takie postawy – Rosjanie w ogromnej większości przecież nie znają innej religii, niż prawosławie w wersji Patriarchatu. I jeśli komuś ta wersja się nie podoba, a zwłaszcza jeśli wzbudza w tym kimś silne negatywne emocje na tle politycznym, to bardzo łatwo by te emocje objęły po prostu religię jako taką. A ponieważ wszystko to dzieje się wśród ludzi, nie mających żadnej naturalnej religijnej podstawy (radziecka ateizacja zrobiła swoje) taki proces jest silny i poniekąd naturalny.
I w przeciętnym Rosjaninie nie ma nic, co mogłoby ten proces hamować.
Ale nie tylko o to idzie. To są bardzo skomplikowane sprawy, w których łatwo o popadnięcie w krzywdzące uogólnienia. Ale ludzie rosyjskiej liberalnej opozycji pochodzą w swej większości ze środowisk, w których w latach komunizmu proces destrukcji wszystkiego, co z religią związane, poszedł najdalej. I ma to swoje skutki. Wszystko, co z religią się kojarzy, jest dla wielu liberalnych inteligentów po prostu dogłębnie obce. To, że teraz Cerkiew realizuje projekt sojuszu ołtarza ze znienawidzonym putinowskim tronem jedynie pogłębia efekty tej sytuacji.
Myśląc o Rosji trzeba pamiętać, że język tam wprawdzie podobny, ale to naprawdę kraj od Polski bardzo, bardzo odmienny.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Co w tym wszystkim może być pouczające? To, że wchodzący dopiero w sprawy rosyjskie Polak ze zdumieniem zaczyna dostrzegać, że tamtejsze podziały nie przebiegają tak jak u nas. I że Rosjanie, z którymi taki Polak w sposób naturalny odczuwa solidarność, w innych sprawach zajmują często w sposób równie naturalny stanowisko, będące dla nas kubłem zimnej wody.
Bo zdecydowana większość rosyjskich demokratów, odważnie opierających się niecierpianemu również i przez nas reżimowi, we wszystkich możliwych sprawach dotyczących religii instynktownie zajmuje stanowisko antyreligijne. Dotyczy to zarówno tych liberałów, którzy plasują się gdzieś pomiędzy władzą a opozycją, jak i opozycjonistów najprawdziwszych, zupełnie nie systemowych.
Bo kto na przykład jest główną postacią w ruchu sprzeciwu wobec oddania Soboru Cerkwi? Borys Łazariewicz Wiszniewskij, radny wybrany z list liberalnej, balansującej między władzą a najtwardszą opozycją, mocnej w Petersburgu partii „Jabłoko”. Otwarcie przy tym mówi, że jego stanowisko uwarunkowane jest faktem, iż jest niewierzący.
Tenże Wiszniewski jakiś czas temu doprowadził do zwolnienia ze stanowiska szefa miejskiego wydziału ds. młodzieży za to, że 9 maja demonstrował z portretem Stalina. A w 2014 roku publicznie powiedział, że przyłączenie Krymu jest bezprawne. Co w warunkach współczesnej Rosji dowodzi naprawdę sporej odwagi, a w 2014 roku dowodziło również jeszcze większej samosterowności – umiejętności nie poddawania się nastrojom, dominującym niemal bez reszty w społeczeństwie. Poparł zaś z rozmachem protest np. Aleksiej Wenediktow, szef najważniejszego opozycyjnego radia „Echo Moskwy”.
I inni tego rodzaju działacze są tam czynni. Podobnie jak np. w Moskwie, gdzie władze realizują plan budowy w nowych, położonych daleko od centrum osiedlach nowych cerkwi. W kilku miejscach budowy te stały się zarzewiem lokalnych konfliktów (świątynia wznoszona na dawnym parkingu, czy na skraju parku). I wszędzie tam natychmiast pojawiali się aktywiści czy to opozycji antysystemowej, czy też tej jakoś w system się wpisującej. Oczywiście po stronie przeciwników budowy.
W Rosji, trzeba stwierdzić, antyputinizm coraz bardziej stapia się z agresywną antyreligijnością. Nie znaczy to oczywiście aby nie było od tej zasady licznych wyjątków. Ale nie są one tak aż liczne, by nie było można mówić o zjawisku. Pisałem już o tym („Pokemony na Krwi, czyli Rosja to naprawdę nie Polska”).
Ma to oczywisty związek z postawą Patriarchatu Moskiewskiego, który jak wiadomo jednoznacznie wspiera reżim. I w ten sposób pracuje na takie postawy – Rosjanie w ogromnej większości przecież nie znają innej religii, niż prawosławie w wersji Patriarchatu. I jeśli komuś ta wersja się nie podoba, a zwłaszcza jeśli wzbudza w tym kimś silne negatywne emocje na tle politycznym, to bardzo łatwo by te emocje objęły po prostu religię jako taką. A ponieważ wszystko to dzieje się wśród ludzi, nie mających żadnej naturalnej religijnej podstawy (radziecka ateizacja zrobiła swoje) taki proces jest silny i poniekąd naturalny.
I w przeciętnym Rosjaninie nie ma nic, co mogłoby ten proces hamować.
Ale nie tylko o to idzie. To są bardzo skomplikowane sprawy, w których łatwo o popadnięcie w krzywdzące uogólnienia. Ale ludzie rosyjskiej liberalnej opozycji pochodzą w swej większości ze środowisk, w których w latach komunizmu proces destrukcji wszystkiego, co z religią związane, poszedł najdalej. I ma to swoje skutki. Wszystko, co z religią się kojarzy, jest dla wielu liberalnych inteligentów po prostu dogłębnie obce. To, że teraz Cerkiew realizuje projekt sojuszu ołtarza ze znienawidzonym putinowskim tronem jedynie pogłębia efekty tej sytuacji.
Myśląc o Rosji trzeba pamiętać, że język tam wprawdzie podobny, ale to naprawdę kraj od Polski bardzo, bardzo odmienny.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323922-cerkwio-znaj-swoje-miejsce-czyli-o-tym-jak-w-rosji-polityka-i-religia-graja-ze-soba-inaczej-niz-u-nas?strona=2