Niby nic nowego. Niby wiemy od dawna, że najgłośniej w KOD-zie wrzeszczą „palikociarze” gorszego sortu, ludzie, dla których jedyną świętością jest ich nienawiść do PiS i Kościoła. Niby wiemy od kilku tygodni, że poseł Sławomir Nitras bardziej nadaje się na ochroniarza podmiejskiej agencji towarzyskiej niż wybrańca narodu (nawet – zaliczając do narodu wspomnianych wyżej „palikociarzy”). Wiemy, że podczas „rotacyjnego protestu” w Sejmie działy się sceny dantejskie, że skalano świątynię polskiej demokrację żenadą, brudem i tandetną taniochą. Że Andrzej Lepper był przy tych ludziach wzorem parlamentarnej elegancji.
A jednak dokument „Pucz” Ewy Świecińskiej zatyka i dusi. Widziałem większość z pokazanych materiałów już wcześniej na Twitterze, więc wyobrażam sobie, jak muszą czuć się ci, którzy zobaczyli to szambo po raz pierwszy. Pytają ludzie w Internecie, jak to możliwe, że z jednej strony prawdziwy pucz, zamach stanu, skok na władzę wykonywany bez użycia wojska, za to z użyciem wielkich mediów, a z drugiej – taki kabaret? Tak wygląda życie. Powaga przeplata się z szaleństwem, śmiech z dramatyzmem. Od samego początku twórcy przemysłu pogardy żonglowali emocjami, teraz – 16 grudnia chcieli wykorzystać wszystkie swoje doświadczenia. Nitras miał robić za pajaca, więc pytanie „na czym jechał”, które zadaje mu w ślipia jeden z posłów PiS (a poseł PO mamrocze w odpowiedzi coś o jakichś „badaniach”) – jest równie ważne, co pytanie: co chcieli osiągnąć?
Władzę – po prostu. Bez wyborów, za to z nadmuchanym nienawiścią Lisem, bez referendum nawet, za to z usłużnymi propagandzistami TVN i – co szczególnie bolesne – równie usłużnymi (jak się okazało) dziennikarzami. Gotowymi dać sygnał w mediach społecznościowych: „Zaczęło się!”. Łukasz Mężyk, przez litość chyba pominięty w tym dokumencie, donosił na Twitterze, wspólnie z kolegami z portalu 300polityka, że władza użyła na ulicy gazu i „że to jest jej moralny koniec”. Władza, która jest skończona moralnie – czego może się spodziewać na ulicy? Czy nie popychania, jak Krystyna Pawłowicz? Czy nie wyzywania od „suczy”, jak minister Zalewska? Czy nie blokowania wszelkiego przemieszczania się, jak prezes Kaczyński, któremu paru idiotów blokowało dostęp do grobu Brata?
Skąd zatem kabaret? Bo miało być fajnie. Polacy nie tylko nie lubią, ale i w swej zdecydowanej większości nie widzą dziś powodów do niepokojów społecznych. A co dopiero – do zamachu stanu. Hybrydowość puczu miała polegać na tym, że jest fajnie. Jest zadyma, jest zabawa. Głośno wrzeszczymy, że pisowcy „będą wyskakiwać przez okna”, a w rzeczywistości pozwalamy tym po stokroć ośmieszonym przez nas ludziom oddać rządy „pokojowo”. Krok po kroku udowadniamy niezdecydowanym, że ta władza do rządzenia się nie nadaje. Bo jest nieudolna („nie potrafi nawet budżetu uchwalić!”), jest moralnie skończona („gaz na ulicach!”). Ale przede wszystkim – jest niechciana przez Polaków. To ostatnie zadanie wykonują portale internetowe i telewizje od wielu lat. Gdyby nie sondaże, Onet i Wirtualna Polska, nie dawałyby kilka, a kilkanaście razy dziennie - tytuły atakujące PiS nawet wtedy, gdy w materiale brakuje do tego choćby pretekstu.
Czego puczystom zabrakło? Poparcia społecznego. I ludzi chętnych, by przelać za ich powrót do „koryta” swoją krew, lejąc się czym popadnie z policją. Polacy raczej pukali się w głowy, pytając dookoła siebie – jakiż to reżim, jeśli to Nitras Kaczyńskiego, a nie Kaczyński Nitrasa uwięził? Jakież to zagrożenia dla demokracji, jeśli Petru leci na Maderę, w Sejmie siedzi sam Libicki, Mucha robi z siebie skończoną Pomaskę, a Pomaska totalną Muchę?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niby nic nowego. Niby wiemy od dawna, że najgłośniej w KOD-zie wrzeszczą „palikociarze” gorszego sortu, ludzie, dla których jedyną świętością jest ich nienawiść do PiS i Kościoła. Niby wiemy od kilku tygodni, że poseł Sławomir Nitras bardziej nadaje się na ochroniarza podmiejskiej agencji towarzyskiej niż wybrańca narodu (nawet – zaliczając do narodu wspomnianych wyżej „palikociarzy”). Wiemy, że podczas „rotacyjnego protestu” w Sejmie działy się sceny dantejskie, że skalano świątynię polskiej demokrację żenadą, brudem i tandetną taniochą. Że Andrzej Lepper był przy tych ludziach wzorem parlamentarnej elegancji.
A jednak dokument „Pucz” Ewy Świecińskiej zatyka i dusi. Widziałem większość z pokazanych materiałów już wcześniej na Twitterze, więc wyobrażam sobie, jak muszą czuć się ci, którzy zobaczyli to szambo po raz pierwszy. Pytają ludzie w Internecie, jak to możliwe, że z jednej strony prawdziwy pucz, zamach stanu, skok na władzę wykonywany bez użycia wojska, za to z użyciem wielkich mediów, a z drugiej – taki kabaret? Tak wygląda życie. Powaga przeplata się z szaleństwem, śmiech z dramatyzmem. Od samego początku twórcy przemysłu pogardy żonglowali emocjami, teraz – 16 grudnia chcieli wykorzystać wszystkie swoje doświadczenia. Nitras miał robić za pajaca, więc pytanie „na czym jechał”, które zadaje mu w ślipia jeden z posłów PiS (a poseł PO mamrocze w odpowiedzi coś o jakichś „badaniach”) – jest równie ważne, co pytanie: co chcieli osiągnąć?
Władzę – po prostu. Bez wyborów, za to z nadmuchanym nienawiścią Lisem, bez referendum nawet, za to z usłużnymi propagandzistami TVN i – co szczególnie bolesne – równie usłużnymi (jak się okazało) dziennikarzami. Gotowymi dać sygnał w mediach społecznościowych: „Zaczęło się!”. Łukasz Mężyk, przez litość chyba pominięty w tym dokumencie, donosił na Twitterze, wspólnie z kolegami z portalu 300polityka, że władza użyła na ulicy gazu i „że to jest jej moralny koniec”. Władza, która jest skończona moralnie – czego może się spodziewać na ulicy? Czy nie popychania, jak Krystyna Pawłowicz? Czy nie wyzywania od „suczy”, jak minister Zalewska? Czy nie blokowania wszelkiego przemieszczania się, jak prezes Kaczyński, któremu paru idiotów blokowało dostęp do grobu Brata?
Skąd zatem kabaret? Bo miało być fajnie. Polacy nie tylko nie lubią, ale i w swej zdecydowanej większości nie widzą dziś powodów do niepokojów społecznych. A co dopiero – do zamachu stanu. Hybrydowość puczu miała polegać na tym, że jest fajnie. Jest zadyma, jest zabawa. Głośno wrzeszczymy, że pisowcy „będą wyskakiwać przez okna”, a w rzeczywistości pozwalamy tym po stokroć ośmieszonym przez nas ludziom oddać rządy „pokojowo”. Krok po kroku udowadniamy niezdecydowanym, że ta władza do rządzenia się nie nadaje. Bo jest nieudolna („nie potrafi nawet budżetu uchwalić!”), jest moralnie skończona („gaz na ulicach!”). Ale przede wszystkim – jest niechciana przez Polaków. To ostatnie zadanie wykonują portale internetowe i telewizje od wielu lat. Gdyby nie sondaże, Onet i Wirtualna Polska, nie dawałyby kilka, a kilkanaście razy dziennie - tytuły atakujące PiS nawet wtedy, gdy w materiale brakuje do tego choćby pretekstu.
Czego puczystom zabrakło? Poparcia społecznego. I ludzi chętnych, by przelać za ich powrót do „koryta” swoją krew, lejąc się czym popadnie z policją. Polacy raczej pukali się w głowy, pytając dookoła siebie – jakiż to reżim, jeśli to Nitras Kaczyńskiego, a nie Kaczyński Nitrasa uwięził? Jakież to zagrożenia dla demokracji, jeśli Petru leci na Maderę, w Sejmie siedzi sam Libicki, Mucha robi z siebie skończoną Pomaskę, a Pomaska totalną Muchę?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323461-pucz-czyli-od-cyby-do-nitrasa-ten-sam-obled-ta-sama-nienawisc-tylko-srodki-na-razie-inne?strona=1