Jedną z najbardziej niewłaściwych rzeczy po 10 kwietnia 2010 roku, było angażowanie się psychiatrów i psychologów, filozofów z tytułami naukowymi w akcję diagnozowania tej części społeczeństwa, która została ich zdaniem dotknięta „smoleńskim obłędem”. „Autorytety” poddały ocenie zbiorowe zachowania, korzystając z wysokiego statusu nauki i tzw. „eksperckości” . Pisałem o tym na portalu „Teologii Politycznej” w listopadzie 2010 roku. Uderzyła mnie wówczas, gdy czytałem te diagnozy, ich wartościująca określone zachowania ocena, przy wytwarzaniu wrażenia, że się niczego nie ocenia, tylko obiektywnie, „naukowo” opisuje. Pierwsze skrzypce w tej orkiestrze grali prof. Bogdan de Barbaro, dr Jacek Santorski, prof. Zbigniew Mikołejko, ksiądz Henryk Błaszczyk. Co prawda prof. Mikołejko nie jest psychologiem czy psychiatrą, ale miał szczególne upodobanie w analizie stanów mentalnych Polaków, którzy są katolikami i trzymają się mocno tradycji. Po zwycięstwie PiS-u w wyborach 2015, zajął się analizą „polskiego chama”. Wcześniej Palikot z Urbanem mu nie przeszkadzali. Komentował to, co się działo po 10 kwietnia dla niemieckiej prasy w tonie, jak to ma w zwyczaju „naukowo-protekcjonalnym”, że część narodu popadła w cmentarne upojenie. Już bodajże 11 kwietnia 2010 roku „analizował” duszę biednego konserwatywnego Polaka, w polskim radio. Ciekawy jest przypadek psychiatry prof. Bogdana de Barbaro. Jego żona, o czym piszą Michał Majewski i Paweł Reszka w książce „Daleko od miłości”, Natalia de Barbaro w 2005 roku była trenerką psychologiczną Donalda Tuska, co samo w sobie nie jest czymś złym. Była bardzo skuteczna jako profesjonalistka. Ale już dalece dwuznaczne, po tym fakcie, było angażowanie się profesora psychiatry w terapię narodu, dotkniętego smoleńską traumą i traktowanie tych, którzy dopuszczają możliwość zamachu jako ludzi z zaburzeniami emocjonalnymi. Jedynym argumentem usprawiedliwiającym taką postawę może być miłość do żony, która gdy jest silna, jest także zaburzeniem emocjonalnym, które zniekształca procesy poznawcze.
Zaskoczyło mnie wówczas to, jak łatwo ci przedstawiciele jakby nie było nauk empirycznych, a takimi są psychologia i psychiatria, przeszli od zajmowania się poszczególnymi przypadkami, do rozważań ogólniejszych. Nie wystarczał im na kozetce jeden pacjent. Jak przystało na prawdziwych lekarzy z „powołania” chcieli leczyć wszystkich dotkniętych „szaleństwem smoleńskim”. Pacjentów było co prawda kilka milionów, ale to potwierdzało tylko powagę problemu. A mówiąc serio. Obrzydliwe było to posłużenie się autorytetem nauki do celów ściśle politycznych, ta usłużność wobec władzy oczekującej przyspieszenia procesu „wyginięcia jak dinozaury”, dużej części polskiego społeczeństwa, według „wyrafinowanej” uwagi ówczesnego premiera Donalda Tuska. Pamiętając o zachowaniu właściwych proporcji, trudno jednak nie zauważyć: w ZSRR kto nie kochał Kraju Rad miał bezobjawową schizofrenię, w Polsce po 10 kwietnia, kto powątpiewał w oficjalną wersję śledztwa, dotknięty był „smoleńskim szaleństwem”.
Dlaczego do tego wracam? Otóż, gdy teraz część opozycji została dotknięta jakimś rodzajem obłędu, terapeutów nie widać. A nie ma racjonalnego powodu do takich zachowań, jakich byliśmy świadkami w Sejmie, gdyż nie wydarzył się żaden dramat, nic się nie stało strasznego, co mogło być powodem zaburzeń emocjonalnych. Normalna parlamentarna codzienność. I nagle z błahego powodu, opozycja PO, Nowoczesna, PSL, KOD zachowuje się dziwnie, poza normami kulturowymi a naszych dzielnych medyków i psychologów nie widać. Zatem trzeba przypomnieć o etyce zawodowej. Nie godzi się zostawać bez opieki ludzi dotkniętych szaleństwem, w szczególności bardzo groźnym „antypisowskim obłędem”, który powstał na bazie urojeń, a może już, co nie daj Boże, manii prześladowczej, że Kaczyński to dyktator w stylu Hitlera.
-
Doskonała lektura na weekend! Tygodnik „wSieci”. A w nim jak zawsze ważne i aktualne tematy, ciekawe teksty i znakomite fotografie.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323235-nie-ma-racjonalnego-powodu-do-takich-zachowan-jakich-bylismy-swiadkami-w-sejmie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.