Jarosław Kaczyński bezapelacyjnie wygrał sejmowe starcie. Podzielił opozycję i zmusił ją do kapitulacji na jego warunkach. Ale bilans całej rozgrywki jest bardziej skomplikowany.
Jedno nie pozostawia wątpliwości – w tej prawie miesięcznej batalii okazało się, że w polityce nie ma miejsca dla amatorów. Wygrywają profesjonaliści i starzy wyjadacze. Zarówno w opozycji jak i w PiS-ie.
Świeżo upieczone polityczne gwiazdy, którzy swoją działalność sprowadzają do happeningów, śpiewów, wizyt w zaprzyjaźnionych redakcjach oraz aktywności na Twitterze i Facebooku – na swoje miejsce w historii muszą jeszcze poczekać. I dorosnąć.
Choć przez ich wyskoki o liderzy PO i N dostali poważne ostrzeżenie, że za ich plecami czai się nowe, drapieżne pokolenie, które gotowe jest do poważnych przetasowań, by wyjść na pierwszą linię.
Wspólny protest choć z hasła „zjednoczona opozycja” uczynił pusty frazes – zbliżył jednak nowoczesną i platformerską młodzież. Choć niekoniecznie w sposób, który chcieliby widzieć Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna. I choć potencjalny bunt (groźniejszy w PO ) udało się zażegnać, to za jakiś czas, przy kolejnym zawirowaniu wcale nie wykluczałabym rozłamu i jakiejś nowej wspólnej formacji. Bez dotychczasowych liderów. Ale to – dalsze przyszłość.
Na razie opozycja musi zalizać głębokie rany po klęsce, którą w znacznej mierze sama na siebie ściągnęła.
Ryszard Petru i jego portugalska wyprawa jeszcze długo odbijać mu się będą czkawką. Ale groźniejszy okazał się brak zdolności strategicznego myślenia. I konsekwencji. Podejmując rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim lider Nowoczesnej na moment zaistniał jako współkreator jakiegoś porozumienia. Odrzucając dzień później własne propozycje okazał się po prostu niewiarygodny.
Grzegorz Schetyna zdołał wprawdzie zdystansować rywala, wykazał więcej stanowczości ale i on nie wyszedł z tego starcia zwycięsko. Cóż z tego, że ogłosił się bardziej radykalnym „antypisem”, gotowym przejąć rząd dusz w rozbitej społeczności KOD, kiedy po dwóch dniach stroszenia piór, wywiesił białą flagę. Na warunkach – przeciwnika.
Przez dłuższy czas wierzyłam, że nie siadając do stołu zresztą opozycji stary wyjadacz, jakim jest następca Tuska ma jakiś własny plan. Nie miał. Ogłaszanie triumfu w postaci powrotu mediów do Sejmu – jest kompletnie absurdalne, jako że losy dziennikarzy w parlamencie rozstrzygnęły się znacznie wcześniej i zupełnie obok opozycji. Wniosek o odwołanie marszałka Kuchcińskiego – ma już tylko rytualne znaczenie. Może jedynie umocnić jego pozycję w PiS. Dla lidera PO sposób wyjścia z kryzysu musi być tym bardziej bolesny, że jak wszystko na to wskazuje, jeszcze przed świętami widział bezsens przedłużającej się okupacji na sali plenarnej. Nie był jednak w stanie jej zakończyć.
Pozostałe dwa ugrupowania opozycyjne zanotowały więcej zysków. Władysław Kosiniak-Kamysz zaistniał, choć raczej w tle, jako racjonalny spokojny i szukający kompromisów polityk. Choć jako przedstawiciel piętnastoosobowego klubu – siły sprawczej wciąż nie ma żadnej.
Paweł Kukiz – umocnił się na swoje pozycji recenzenta poczynań dużych partii, ale jakichś spektakularnych korzyści wizerunkowych raczej nie odniósł. Troszkę go chyba kosztowała nieobecność na miejscu akcji podczas feralnego 16 grudnia i niejasne komunikaty co do legalności budżetu. Nadrabiana błyskotliwą retoryką w finale sejmowych zmagań.
Jednak laury zwycięstwa w całości zgarnął PiS. Acz też nie bez strat.
Przede wszystkim, jak wszystko na to wskazuje, w wyniku całego zamieszania czeka nas wielomiesięczny i wieloetapowy spór o legalność budżetu – podobny do tego o Trybunał Konstytucyjny. Spór, który jak już widać, może znów zahaczyć o Brukselę. Konflikt starannie zaplanowany przez opozycję. I nie zdetonowany w zarodku.
Do tej pory nie bardzo rozumiem dlaczego na pierwszym etapie kryzysu PiS nie zdecydował się na ponowne przegłosowanie ustawy. W polityce czasem wygrywa się również przez brydżowy impas. Zwłaszcza gdy nie brakuje atutów.
Rozwiązanie w stylu „ani kroku wstecz” - często kosztuje drożej. Ale wybrano inną drogę. Też skuteczną, ale bardziej wyboistą.
Jeszcze mniej zrozumiałe jest niewycofanie się w porę z decyzji ws. posła Szczerby. Bo jednak tłumaczenie, że gdyby nie jego wystąpienie, to opozycja znalazłaby inny powód do awantury – nie wytrzymuje krytyki. Nie wsadza się nikogo do więzienia za to, że mógłby ukraść, ale za to że ukradł. A zmiana decyzji marszałka podczas komisji regulaminowej nikomu, nawet marszałkowi, nie przyniosłaby ujmy.
Tak czy owak cały konflikt ujawnił słabe ogniwo w pisowskiej ekipie jakim od dawna był Marek Kuchciński. I choć w sytuacji ostrego sporu politycznego i postulatów personalnych wysuwanych przez opozycję jego wymiana nie była możliwa, to w bardziej sprzyjających okolicznościach PiS powinien rozważyć jakąś roszadę. Na własnych warunkach i dla własnego dobra. Bo przecież prowokacje pod adresem gospodarza Sejmu mogą się powtarzać. I przydałby się wtedy ktoś sprawnie zarządzający parlamentarną machiną.
Przy okazji zamieszania - swoją pozycję polityczną umocnił marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Jego zaangażowanie w negocjacje z mediami, a potem opozycją pokazały go raczej w pozytywnym świetle. Choć nadal trudno nazwać go politykiem charyzmatycznym.
Najważniejsze, że Prawo i Sprawiedliwość nie wpadło w jedną – dość oczywista pułapkę – rozwiązania siłowego. Tu jednak od początku, a przynajmniej od czasu słynnego filmiku z demonstrantem układającym się przed sejmem w roli ofiary sił porządkowych – istniała świadomość, że jest to najbardziej oczekiwany przez opozycję scenariusz. Zarówno na ulicy jak i w Sejmie.
Tego jednego prezentu – chwała Bogu – jej nie zrobiono.
Warto jednak się zastanowić czy takim prezentem nie będzie sięganie po kodeks karny w rozliczaniu uczestników protestu. Regulaminowe kary finansowe wydają się tu znacznie bardziej adekwatne i dotkliwe. Bo perspektywa więzienia może wykreować męczennika. Grzywna – raczej nie.
Ostatecznie z noworocznej konfrontacji obóz rządowy wyszedł zwycięsko. Wygrał poważną bitwę. Ale widać, że czeka go jeszcze niejedno starcie. A do urzeczywistnienia się sielankowej wizji zjednoczonej Polski – mamy dalej niż kiedykolwiek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323124-po-sejmowej-awanturze-krotki-bilans-zyskow-i-strat-opozycja-schodzi-z-ringu-pokonana-ale-triumfujacy-pis-tez-zaliczyl-pare-siniakow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.