Kanclerz Angela Merkel w swoim przemówieniu noworocznym adresowanym tyleż samo do Niemców, co do Europy, zasugerowała, że trzeba przemyśleć, co ma przyjść w miejsce państw narodowych. Warto wspomnieć, że kilka lat temu ogłosiła koniec polityki Multi-Kulti. Teraz znowu wraca kosmopolityczna narracja o europejskiej jedności w obliczu wywołanego przez Merkel emigranckiego kryzysu, który spowodował Brexit. To pokazuje, że traktuje ona politykę tylko i wyłącznie w kategoriach czystej socjotechniki.
Na kanwie perypetii wokół emisji filmu „Smoleńsk” w Berlinie, warto przywołać książkę Gertrudy Höhler pod tytułem „Matka Chrzestna. Jak Angela Merkel przebudowuje Niemcy”. Profesor Dr. Gertrud Höhler była wieloletnią doradczynią kanclerza Helmuta Kohla a zatem na polityce się zna. Pierwsze wydanie „Matki Chrzestnej” ukazało się w Szwajcarii. Ponieważ żadne z niemieckich wydawnictw, ze względu na silnie demaskatorski charakter książki nie zdecydowało się na jego publikację. Jedyną strategią kanclerz Merkel jest utrzymanie władzy, co samo w sobie jest naturalne. Problem w tym, że to jedyny cel. Bez skrupułów Merkel przywłaszczała sobie programy innych partii, niszcząc różnorodność sceny politycznej i paraliżując konkurencję. Instrumentalne traktowanie wartości daje jej nieuczciwą przewagę nad tymi, którzy chcą na serio realizować jakieś idee. Z lekceważenia zasad moralnych przywódczyni Niemiec uczyniła swój program, co w konsekwencji doprowadziło do odrzucenia najważniejszych reguł demokratycznej gry, obowiązujących w europejskiej tradycji. Z drugiej strony trzeba pamiętać, i to jest niepokojące, że te reguły były „implantowane” w Niemczech, po II wojnie światowej, narzucone siłą przez zachodnich aliantów. Jeden z niemieckich wybitnych socjologów zauważył, że demokracja w Niemieckiej Republice Federalnej, była „demokracją letniej pogody”. Co znaczy, że te reguły nie były „uwewnętrznione” wielowiekową praktyką, jak to miało miejsce w USA czy Anglii. A tak na marginesie, uczniem i to bardzo uzdolnionym kanclerz Merkel, jest Donald Tusk.
To, co wyżej zostało powiedziane, pozwala postawić pytanie czy Niemcy nie mają problemu z demokracją i z wolnością słowa? Bardzo wielu Niemców nie dowierza mediom głównego nurtu. Jeśli tak, to sąsiednie państwo w którym ta wolność kwitnie, a takim krajem jest Polska, postrzegane jest przez elity rządzące jako coś nieprzyjaznego, obcego, może wręcz zagrożenie. Zatem nie powinno nas szczególnie dziwić, to co działo się i dzieje z filmem „Smoleńsk” w Berlinie i w Niemczech. Był to sprawdzian niemieckich intencji. Wynik już znamy.
Podsumowując. Niemcy, których wielkość jest dla Europy zawsze problemem, będące państwem narodowym, świetnie zorganizowanym, pilnie strzegącym swoich interesów, głoszą idee kosmopolityczne, które są sprzeczne z tym, co same realizują w praktyce. Jest to maska dla polityki ekspansji ekonomicznej i kulturowej. Złudzenie jakoby czas państw narodowych się kończy jest obłudnie propagowane i w tę politykę wpisane jest, z jednej strony rozdawnictwo prestiżu bycia nowoczesnym, światowym, postępowym jeśli zgadzasz się nami, a z drugiej stygmatyzowaniem zwolenników państw narodowych, którego najbardziej skrajnym przejawem jest sprowadzanie wszystkiego, co narodowe do zasady reductio ad hitlerum. Najbardziej śmieszno-strasznym elementem tej polityki jest to, że rodzi się ona w kraju, który stworzył Hitlera.
Ale trzeba też pamiętać, że nie są to całe Niemcy. Przestrzegam przed generalizacjami. Są w wśród Niemców jednostki wybitne, krytycznie oceniające tę politykę i już obecność jednego sprawiedliwego nie pozwala rzucać nieuprawnionych generalizacji w rodzaju „Tacy są wszyscy Niemcy”, zamykając możliwość rozmowy, dialogu w rzeczywistym a nie udawanym duchu pojednania, współpracy i przyjaźni.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kanclerz Angela Merkel w swoim przemówieniu noworocznym adresowanym tyleż samo do Niemców, co do Europy, zasugerowała, że trzeba przemyśleć, co ma przyjść w miejsce państw narodowych. Warto wspomnieć, że kilka lat temu ogłosiła koniec polityki Multi-Kulti. Teraz znowu wraca kosmopolityczna narracja o europejskiej jedności w obliczu wywołanego przez Merkel emigranckiego kryzysu, który spowodował Brexit. To pokazuje, że traktuje ona politykę tylko i wyłącznie w kategoriach czystej socjotechniki.
Na kanwie perypetii wokół emisji filmu „Smoleńsk” w Berlinie, warto przywołać książkę Gertrudy Höhler pod tytułem „Matka Chrzestna. Jak Angela Merkel przebudowuje Niemcy”. Profesor Dr. Gertrud Höhler była wieloletnią doradczynią kanclerza Helmuta Kohla a zatem na polityce się zna. Pierwsze wydanie „Matki Chrzestnej” ukazało się w Szwajcarii. Ponieważ żadne z niemieckich wydawnictw, ze względu na silnie demaskatorski charakter książki nie zdecydowało się na jego publikację. Jedyną strategią kanclerz Merkel jest utrzymanie władzy, co samo w sobie jest naturalne. Problem w tym, że to jedyny cel. Bez skrupułów Merkel przywłaszczała sobie programy innych partii, niszcząc różnorodność sceny politycznej i paraliżując konkurencję. Instrumentalne traktowanie wartości daje jej nieuczciwą przewagę nad tymi, którzy chcą na serio realizować jakieś idee. Z lekceważenia zasad moralnych przywódczyni Niemiec uczyniła swój program, co w konsekwencji doprowadziło do odrzucenia najważniejszych reguł demokratycznej gry, obowiązujących w europejskiej tradycji. Z drugiej strony trzeba pamiętać, i to jest niepokojące, że te reguły były „implantowane” w Niemczech, po II wojnie światowej, narzucone siłą przez zachodnich aliantów. Jeden z niemieckich wybitnych socjologów zauważył, że demokracja w Niemieckiej Republice Federalnej, była „demokracją letniej pogody”. Co znaczy, że te reguły nie były „uwewnętrznione” wielowiekową praktyką, jak to miało miejsce w USA czy Anglii. A tak na marginesie, uczniem i to bardzo uzdolnionym kanclerz Merkel, jest Donald Tusk.
To, co wyżej zostało powiedziane, pozwala postawić pytanie czy Niemcy nie mają problemu z demokracją i z wolnością słowa? Bardzo wielu Niemców nie dowierza mediom głównego nurtu. Jeśli tak, to sąsiednie państwo w którym ta wolność kwitnie, a takim krajem jest Polska, postrzegane jest przez elity rządzące jako coś nieprzyjaznego, obcego, może wręcz zagrożenie. Zatem nie powinno nas szczególnie dziwić, to co działo się i dzieje z filmem „Smoleńsk” w Berlinie i w Niemczech. Był to sprawdzian niemieckich intencji. Wynik już znamy.
Podsumowując. Niemcy, których wielkość jest dla Europy zawsze problemem, będące państwem narodowym, świetnie zorganizowanym, pilnie strzegącym swoich interesów, głoszą idee kosmopolityczne, które są sprzeczne z tym, co same realizują w praktyce. Jest to maska dla polityki ekspansji ekonomicznej i kulturowej. Złudzenie jakoby czas państw narodowych się kończy jest obłudnie propagowane i w tę politykę wpisane jest, z jednej strony rozdawnictwo prestiżu bycia nowoczesnym, światowym, postępowym jeśli zgadzasz się nami, a z drugiej stygmatyzowaniem zwolenników państw narodowych, którego najbardziej skrajnym przejawem jest sprowadzanie wszystkiego, co narodowe do zasady reductio ad hitlerum. Najbardziej śmieszno-strasznym elementem tej polityki jest to, że rodzi się ona w kraju, który stworzył Hitlera.
Ale trzeba też pamiętać, że nie są to całe Niemcy. Przestrzegam przed generalizacjami. Są w wśród Niemców jednostki wybitne, krytycznie oceniające tę politykę i już obecność jednego sprawiedliwego nie pozwala rzucać nieuprawnionych generalizacji w rodzaju „Tacy są wszyscy Niemcy”, zamykając możliwość rozmowy, dialogu w rzeczywistym a nie udawanym duchu pojednania, współpracy i przyjaźni.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322938-jakie-wnioski-mozna-wysnuc-na-kanwie-perypetii-filmu-smolensk-w-niemieckim-kontekscie?strona=2