Lider Nowoczesnej miał dwie drogi. Albo z mądrym zgubić, bądź z głupim znaleźć. Kto tu mądry, a kto głupi nie trzeba tutaj tłumaczyć. Na początku myślał prawidłowo. Być może straciłby nieco w oczach fanatycznych zwolenników opozycji, ale w ten sposób zyskałby wśród bardziej umiarkowanych. Na pewno wyszedłby na kontrowersyjnego, ale skutecznego polityka, który uratował resztki twarzy swojej partii. Po drugie zdruzgotałby najgroźniejszego konkurenta Grzegorza Schetynę, osamotnionego w bezsensownym proteście. Przy następnej zadymie organizowanej przez opozycję w sprawie choćby reformy oświaty startowałby z pozycji lidera i miałby szansę na odzyskanie głosów opozycyjnych moherów. Ze spokojem wodza mógłby na przykład obserwować finał protestu osamotnionej Platformy Obywatelskiej, jak sanitariusze (nie żadna Straż Marszałkowska) wynoszą z Sali Plenarnej w kaftanach bezpieczeństwa wierzgającą posłankę Pomaskę i piszczącego Michała Szczerbę z głupawym uśmieszkiem na ustach. Ale nie. Ryszard Petru wybrał inną drogę. Drogę ostatecznego samozaorania. Pytanie dlaczego? Czyżby wziął do serca słowa nijakiego pułkownika Mazguły, że jest zdrajcą? Może postać tego peerelowskiego trepa rzeczywiście odgrywa w tej postświątecznej szopce ważną rolę? W każdym razie szef Nowoczesnej pędzi niczym królik na frontalne zderzenie ze ścianą, a wraz z nim cały jego babiniec.
Grzegorz Schetyna zaciera tylko ręce bo zawsze raźniej iść na szafot z kimś, a nie samemu. Tak czy inaczej czeka nas dziś w Sejmie cyrku ciąg dalszy. Wariantów na wyjście z sytuacji dla Prawa i Sprawiedliwości jest kilka. Choćby przenieść obrady dla dodania powagi na Zamek Królewski i powtórzyć wariant z Konstytucją 3 Maja. Z Sejmu to kilka kilometrów i posłowie radykalnej opozycji mieli by prawo nie zdążyć na obrady tym bardziej, że akurat w tym czasie na ulicę wyszłaby wielotysięczna manifestacja „Solidarności”. Ot!, przypadkowa zbieżność w miejscu i czasie. Pomysłów jest dużo. Sam jestem ciekaw, na który zdecyduje się prezes Jarosław Kaczyński. Tak czy inaczej powoli czas kończyć ten kontredans, a po miesiącu i tak wszyscy już zapomną.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Lider Nowoczesnej miał dwie drogi. Albo z mądrym zgubić, bądź z głupim znaleźć. Kto tu mądry, a kto głupi nie trzeba tutaj tłumaczyć. Na początku myślał prawidłowo. Być może straciłby nieco w oczach fanatycznych zwolenników opozycji, ale w ten sposób zyskałby wśród bardziej umiarkowanych. Na pewno wyszedłby na kontrowersyjnego, ale skutecznego polityka, który uratował resztki twarzy swojej partii. Po drugie zdruzgotałby najgroźniejszego konkurenta Grzegorza Schetynę, osamotnionego w bezsensownym proteście. Przy następnej zadymie organizowanej przez opozycję w sprawie choćby reformy oświaty startowałby z pozycji lidera i miałby szansę na odzyskanie głosów opozycyjnych moherów. Ze spokojem wodza mógłby na przykład obserwować finał protestu osamotnionej Platformy Obywatelskiej, jak sanitariusze (nie żadna Straż Marszałkowska) wynoszą z Sali Plenarnej w kaftanach bezpieczeństwa wierzgającą posłankę Pomaskę i piszczącego Michała Szczerbę z głupawym uśmieszkiem na ustach. Ale nie. Ryszard Petru wybrał inną drogę. Drogę ostatecznego samozaorania. Pytanie dlaczego? Czyżby wziął do serca słowa nijakiego pułkownika Mazguły, że jest zdrajcą? Może postać tego peerelowskiego trepa rzeczywiście odgrywa w tej postświątecznej szopce ważną rolę? W każdym razie szef Nowoczesnej pędzi niczym królik na frontalne zderzenie ze ścianą, a wraz z nim cały jego babiniec.
Grzegorz Schetyna zaciera tylko ręce bo zawsze raźniej iść na szafot z kimś, a nie samemu. Tak czy inaczej czeka nas dziś w Sejmie cyrku ciąg dalszy. Wariantów na wyjście z sytuacji dla Prawa i Sprawiedliwości jest kilka. Choćby przenieść obrady dla dodania powagi na Zamek Królewski i powtórzyć wariant z Konstytucją 3 Maja. Z Sejmu to kilka kilometrów i posłowie radykalnej opozycji mieli by prawo nie zdążyć na obrady tym bardziej, że akurat w tym czasie na ulicę wyszłaby wielotysięczna manifestacja „Solidarności”. Ot!, przypadkowa zbieżność w miejscu i czasie. Pomysłów jest dużo. Sam jestem ciekaw, na który zdecyduje się prezes Jarosław Kaczyński. Tak czy inaczej powoli czas kończyć ten kontredans, a po miesiącu i tak wszyscy już zapomną.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322840-jeden-petru-wzorzec-zrobienia-z-geby-cholewy-trudno-znalezc-w-historii-polskiego-parlamentaryzmu-druga-taka-postac?strona=2