Do tej pory narracja była taka, że KOD tworzą fantastyczni ludzie z fantastycznym przywódcą Mateuszem Kijowskim na czele. Nic to, że koleś porzuca pracę, gdy ma na głowie olbrzymi dług alimentacyjny do spłacenia. Był fantastyczny jak powstaniec wyruszający do powstania - bredził redaktor Żakowski. Teraz okazuje się, że sprytny obrońca demokracji ciągnął zyski z obrony demokracji, więc narracja jest taka, że KOD tworzą fantastyczni ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z tym, że ich przywódca zarabiał na ich protestach.
Sam główny macher tłumaczy się, że to był „zwrot kosztów części ponoszonej pracy”. A wiadomo, że obrona demokracji kosztuje. Tak kończy się ostatecznie legenda o romantycznym liderze, który poświęcił wszystko dla idei. Okazuje się, że nie wszystko, część kosztów sobie skrupulatnie odliczył, resztę poniosła żona, która go utrzymuje. Jaka idea, taki ideowiec. Poza wszystkim, co można powiedzieć o człowieku, osobie niezwykle popularnej, wystawionej na publiczny widok i ocenę, która tak niefrasobliwie łączy ideę z zarabianiem na niej? Jak można było brać pieniądze, jednocześnie pyszniąc się publicznie swoją bezinteresownością? A jeśli doda się do tego nieznośną egzaltację, to mamy skrzyżowanie pani Dulskiej z podstarzałym hippisem w papkinowskim stylu.
Trzeba przyznać, że opozycja nie ma szczęścia do przywódców. W Platformie Grzegorz Schetyna, który jest siódmą wodą po kisielu, czyli po Tusku. Nawet do pięt mu nie dorasta pod względem politycznego cwaniactwa. Nie może sobie poradzić z młodymi wilkami, których jego poprzednik załatwiał od niechcenia, jednym zręcznym kopniakiem. Schetyna zaś, zadeklarowawszy buńczucznie totalną opozycyjność, miota się od ściany do ściany w beznadziejnych zmaganiach z rządem, częścią opozycji i własną opozycją wewnątrzpartyjną.
W Nowoczesnej kompletnie odleciany Ryszard Petru, który na romansowy wyjazd do ciepłych krajów wybrał sobie newralgiczny moment kryzysu parlamentarnego, mimo wcześniejszych deklaracji o niezłomnym trwaniu na reducie. Trzeba nie mieć kropli politycznego oleju w głowie, żeby wykonać taki numer, w dodatku jednocześnie aspirując do roli lidera całej opozycji. Wokół Petru gromadka pogubionych kobiet, rozgdakanych niczym kwoki, bez ładu i składu usiłując wytłumaczyć swojego szefa, który zachowuje się, jak nie przymierzając gówniarz, a nie polityk z prawdziwego zdarzenia.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Do tej pory narracja była taka, że KOD tworzą fantastyczni ludzie z fantastycznym przywódcą Mateuszem Kijowskim na czele. Nic to, że koleś porzuca pracę, gdy ma na głowie olbrzymi dług alimentacyjny do spłacenia. Był fantastyczny jak powstaniec wyruszający do powstania - bredził redaktor Żakowski. Teraz okazuje się, że sprytny obrońca demokracji ciągnął zyski z obrony demokracji, więc narracja jest taka, że KOD tworzą fantastyczni ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z tym, że ich przywódca zarabiał na ich protestach.
Sam główny macher tłumaczy się, że to był „zwrot kosztów części ponoszonej pracy”. A wiadomo, że obrona demokracji kosztuje. Tak kończy się ostatecznie legenda o romantycznym liderze, który poświęcił wszystko dla idei. Okazuje się, że nie wszystko, część kosztów sobie skrupulatnie odliczył, resztę poniosła żona, która go utrzymuje. Jaka idea, taki ideowiec. Poza wszystkim, co można powiedzieć o człowieku, osobie niezwykle popularnej, wystawionej na publiczny widok i ocenę, która tak niefrasobliwie łączy ideę z zarabianiem na niej? Jak można było brać pieniądze, jednocześnie pyszniąc się publicznie swoją bezinteresownością? A jeśli doda się do tego nieznośną egzaltację, to mamy skrzyżowanie pani Dulskiej z podstarzałym hippisem w papkinowskim stylu.
Trzeba przyznać, że opozycja nie ma szczęścia do przywódców. W Platformie Grzegorz Schetyna, który jest siódmą wodą po kisielu, czyli po Tusku. Nawet do pięt mu nie dorasta pod względem politycznego cwaniactwa. Nie może sobie poradzić z młodymi wilkami, których jego poprzednik załatwiał od niechcenia, jednym zręcznym kopniakiem. Schetyna zaś, zadeklarowawszy buńczucznie totalną opozycyjność, miota się od ściany do ściany w beznadziejnych zmaganiach z rządem, częścią opozycji i własną opozycją wewnątrzpartyjną.
W Nowoczesnej kompletnie odleciany Ryszard Petru, który na romansowy wyjazd do ciepłych krajów wybrał sobie newralgiczny moment kryzysu parlamentarnego, mimo wcześniejszych deklaracji o niezłomnym trwaniu na reducie. Trzeba nie mieć kropli politycznego oleju w głowie, żeby wykonać taki numer, w dodatku jednocześnie aspirując do roli lidera całej opozycji. Wokół Petru gromadka pogubionych kobiet, rozgdakanych niczym kwoki, bez ładu i składu usiłując wytłumaczyć swojego szefa, który zachowuje się, jak nie przymierzając gówniarz, a nie polityk z prawdziwego zdarzenia.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322171-pazerni-zaklamani-nieudolni-malina-dziecina-i-schetyna-na-czele-opozycji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.