Wyborcy PiS mają się z czego cieszyć. Jarosław Kaczyński jest dziś w lepszej sytuacji niż Donald Tusk w czasie, gdy buńczucznie zapewniał, że nie ma z kim przegrać wyborów. Premier i lider PO mówił to w latach, gdy Prawo i Sprawiedliwość, choć obijane kolejnymi porażkami wyborczymi, zajmowało pozycję niekwestionowanego lidera opozycji. Scena polityczna była wówczas zabetonowana i wydawało się, że jest nienaruszalna na wiele lat. Dosyć niespodziewanie dla aroganckiej ekipy PO przyszło tsunami, które nie pozwoliło jej liderom krzyknąć nawet za Grekiem Zorbą „jaka piękna katastrofa”.
Wiadomo było, że PO musi przez kilkanaście miesięcy wylizać się w najmocniejszych ran zadanych w feralnym dla tej partii roku 2015 i pozycję zacznie odbudowywać po jakimś czasie. Dlatego tak wiele środowisk przerażonych victorią tych, którzy na zawsze mieli pozostać w rezerwatach jako upiory zapewniające wieczną władzę „światłym Polakom”, postawiło na „świeże twarze”. Szybko się jednak okazało, że po ucieczce z tronu z napisem „golden boy” Donalda Tuska, żaden z dwójki wykreowanych na nowych liderów opozycji nie pasuje nawet na kamerdynera byłego lidera PO. Mateusz Kijowski od samego początku wydawał się być karykaturalną postacią wyjętą z kreskówki o Strusiu Pędziwiatrze, gdyby robili ją pisowcy. Ryszard Petru dawał nadzieję na świeży powiew, dopóki nie otworzył ust. Wówczas okazało się, że gimbaza ośmieszająca się brakiem elementarnej wiedzy w ulicznych sondach ulicznych również może zrobić karierę. I to w polityce!
Początek roku 2017 pokazał natomiast, że opozycja jest zdolna wyłącznie do samozaorania. Okupacja Sejmu zamieniła się w kabarecik zbyt żenujący i zawstydzający do oglądania nawet dla zwolenników rządu. Ryszard Petru w roli nowoczesnego Don Juana latającego na Maderę w czasie „kryzysu państwa” pobił wszelkie rekordy obciachu, zaś Mateusz „nie mam kasy na alimenty” Kijowski okazał się być sprawnym biznesmenem zarabiającym na ruchu, który sam stworzył z pobudek ideowych podobno. Co na to Jarosław Kaczyński? Wyobrażam sobie, że codziennie rano tak wygląda nad swoim tabletem, czytając wiadomości z kraju.
Czy to dobra wiadomość? Dla wyborców PiS na pewno. Również zdeklarowani zwolennicy idei silnego, etatystycznego państwa-niańki mogą czuć triumf. Prawo i Sprawiedliwość może budować Polskę marzeń Jarosława Kaczyńskiego, której wizję nakreślił on już 27 lat temu. Ja jednak wyrosłem z innego skrzydła prawicy niż Kaczyński. Jest to prawica wolnościowa w sferze gospodarczej i umiarkowanie konserwatywna obyczajowo. Prawica wierząca, że „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Prawica wierząca w mądrość jednostki a nie siłę państwa, winnego oddać przedsiębiorczość w ręce obywateli. Brak wiary w wolny rynek to brak wiary wolność mawiał Milton Friedman. No, ale wielu wolności takiej nie lubi, bo wymaga dokonania wyboru i ryzyka, przed którym chroni „państwo niańka”. Chciałbym by właśnie z tych pozycji PiS był krytykowany przez merytoryczną opozycję. Szczególnie, że dzisiejszy PiS pod kątem gospodarczym ma niewiele wspólnego z PiS-em z lat 2005-07, gdy twarzą partii była nieodżałowana śp. Zyta Gilowska. Dziś w przestrzeni publicznej nie ma miejsca na żadną debatę o fundamentach gospodarczych, systemie podatkowym, roli państwa i granicach wolności gospodarczej.
Czytaj dalej na drugiej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wyborcy PiS mają się z czego cieszyć. Jarosław Kaczyński jest dziś w lepszej sytuacji niż Donald Tusk w czasie, gdy buńczucznie zapewniał, że nie ma z kim przegrać wyborów. Premier i lider PO mówił to w latach, gdy Prawo i Sprawiedliwość, choć obijane kolejnymi porażkami wyborczymi, zajmowało pozycję niekwestionowanego lidera opozycji. Scena polityczna była wówczas zabetonowana i wydawało się, że jest nienaruszalna na wiele lat. Dosyć niespodziewanie dla aroganckiej ekipy PO przyszło tsunami, które nie pozwoliło jej liderom krzyknąć nawet za Grekiem Zorbą „jaka piękna katastrofa”.
Wiadomo było, że PO musi przez kilkanaście miesięcy wylizać się w najmocniejszych ran zadanych w feralnym dla tej partii roku 2015 i pozycję zacznie odbudowywać po jakimś czasie. Dlatego tak wiele środowisk przerażonych victorią tych, którzy na zawsze mieli pozostać w rezerwatach jako upiory zapewniające wieczną władzę „światłym Polakom”, postawiło na „świeże twarze”. Szybko się jednak okazało, że po ucieczce z tronu z napisem „golden boy” Donalda Tuska, żaden z dwójki wykreowanych na nowych liderów opozycji nie pasuje nawet na kamerdynera byłego lidera PO. Mateusz Kijowski od samego początku wydawał się być karykaturalną postacią wyjętą z kreskówki o Strusiu Pędziwiatrze, gdyby robili ją pisowcy. Ryszard Petru dawał nadzieję na świeży powiew, dopóki nie otworzył ust. Wówczas okazało się, że gimbaza ośmieszająca się brakiem elementarnej wiedzy w ulicznych sondach ulicznych również może zrobić karierę. I to w polityce!
Początek roku 2017 pokazał natomiast, że opozycja jest zdolna wyłącznie do samozaorania. Okupacja Sejmu zamieniła się w kabarecik zbyt żenujący i zawstydzający do oglądania nawet dla zwolenników rządu. Ryszard Petru w roli nowoczesnego Don Juana latającego na Maderę w czasie „kryzysu państwa” pobił wszelkie rekordy obciachu, zaś Mateusz „nie mam kasy na alimenty” Kijowski okazał się być sprawnym biznesmenem zarabiającym na ruchu, który sam stworzył z pobudek ideowych podobno. Co na to Jarosław Kaczyński? Wyobrażam sobie, że codziennie rano tak wygląda nad swoim tabletem, czytając wiadomości z kraju.
Czy to dobra wiadomość? Dla wyborców PiS na pewno. Również zdeklarowani zwolennicy idei silnego, etatystycznego państwa-niańki mogą czuć triumf. Prawo i Sprawiedliwość może budować Polskę marzeń Jarosława Kaczyńskiego, której wizję nakreślił on już 27 lat temu. Ja jednak wyrosłem z innego skrzydła prawicy niż Kaczyński. Jest to prawica wolnościowa w sferze gospodarczej i umiarkowanie konserwatywna obyczajowo. Prawica wierząca, że „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Prawica wierząca w mądrość jednostki a nie siłę państwa, winnego oddać przedsiębiorczość w ręce obywateli. Brak wiary w wolny rynek to brak wiary wolność mawiał Milton Friedman. No, ale wielu wolności takiej nie lubi, bo wymaga dokonania wyboru i ryzyka, przed którym chroni „państwo niańka”. Chciałbym by właśnie z tych pozycji PiS był krytykowany przez merytoryczną opozycję. Szczególnie, że dzisiejszy PiS pod kątem gospodarczym ma niewiele wspólnego z PiS-em z lat 2005-07, gdy twarzą partii była nieodżałowana śp. Zyta Gilowska. Dziś w przestrzeni publicznej nie ma miejsca na żadną debatę o fundamentach gospodarczych, systemie podatkowym, roli państwa i granicach wolności gospodarczej.
Czytaj dalej na drugiej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322134-wcale-nie-ciesze-sie-z-tego-ze-pis-ma-tak-zalosna-opozycje-i-nie-ma-z-kim-przegrac-nie-jest-to-zdrowa-sytuacja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.