A te dobre dane, którymi chwali się rząd? Jest w nich zasługa gospodarczego skrzydła tego rządu?
Część zasług i szkód to domena rządu, ale to niewielki procent. Duży wpływ na kondycję gospodarki mają działania przedsiębiorców. Przez wiele lat powtarzałem, że jeśli przedsiębiorca przetrwał w Polsce, to poradzi sobie wszędzie. Na takich warunkach wyrosło w Polsce wielu wspaniałych przedsiębiorców.
Dziś warunki dla przedsiębiorców zmieniają się na plus. Widać to choćby w rankingach przygotowywanych przez Bank Światowy - za „mrocznych czasów” Tuska plasowaliśmy się poniżej 70. miejsca, teraz bliżej nam do pozycji w czwartej dziesiątce. Warunki dla biznesu są lepsze, przedsiębiorcy zaczynają mieć wiatr w plecy, a nie piasek w twarz. Idą dobre lata dla polskich przedsiębiorców, co w końcu odbije się także w wynikach gospodarki.
Równolegle jednak wciąż wyraźnie zwiększamy zadłużenie. Niektórzy analitycy zestawiają to nawet z czasem Tuska.
Dług zawdzięczamy ministrowi Sami Wiecie, Któremu i premierom ostatnich rządów, którzy prowadzili politykę olbrzymich deficytów. Przypomnę, że w 2009 roku Polska poza Japonią miała największy strukturalny deficyt sektora finansów publicznych ze wszystkich krajów świata. To było zadłużanie bez opamiętania.
Dziś deficyt jest poniżej trzech procent, a tak naprawdę powinien być bliski zera. Warto mieć też na uwadze, że deficyt jest pompowany polityką prorodzinną. Naród polski kurczy się w strasznym tempie - w 2100 roku, według prognoz, będzie nas zaledwie kilkanaście milionów. Wymieramy. Żeby powstrzymać tę tendencję trzeba polityki, która wspiera dzietność. Ona jest droga.
I tutaj widzi Pan dobrą zmianę?
Oczywiście, że tak. Dla mnie najważniejszym celem jest przetrwanie narodu. Poprzedni rząd przez 8 lat nie robił niemal nic, by powstrzymać ten trend. A ten gabinet robi. Efekty będą widoczne, ale jest na nie za wcześnie.
Budżet wytrzyma i politykę społeczną, prorodzinną, i obniżony wiek emerytalny, i mnóstwo innych wydatków?
Istnieją dwa scenariusze. Pierwszy to bankructwo budżetu - drugi to głodowe emerytury. Drugi jest bardziej prawdopodobny. Uważam, że za 20-30 lat, nie wiadomo, kto wówczas będzie rządził, relacja emerytury do wynagrodzenia będzie wynosić 20-30%, a nie jak dziś 50-60%.
Ciastko do podziału będzie mniejsze, ale otwartym pozostaje pytanie, jak będziemy je dzielić. Będzie na pewno dużo więcej osób w wieku sędziwym, a PKB nie rośnie tak szybko, by zaspokoić oczekiwania kolejnych roczników i pokoleń. Stąd o budżet się nie martwię, ale Polakom prędzej czy później zabraknie na godziwe życie. Albo trzeba będzie więc odkładać pieniądze, oszczędzać, albo pracować dłużej. Życzmy sobie zatem zdrowia na nowy rok.
not. Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A te dobre dane, którymi chwali się rząd? Jest w nich zasługa gospodarczego skrzydła tego rządu?
Część zasług i szkód to domena rządu, ale to niewielki procent. Duży wpływ na kondycję gospodarki mają działania przedsiębiorców. Przez wiele lat powtarzałem, że jeśli przedsiębiorca przetrwał w Polsce, to poradzi sobie wszędzie. Na takich warunkach wyrosło w Polsce wielu wspaniałych przedsiębiorców.
Dziś warunki dla przedsiębiorców zmieniają się na plus. Widać to choćby w rankingach przygotowywanych przez Bank Światowy - za „mrocznych czasów” Tuska plasowaliśmy się poniżej 70. miejsca, teraz bliżej nam do pozycji w czwartej dziesiątce. Warunki dla biznesu są lepsze, przedsiębiorcy zaczynają mieć wiatr w plecy, a nie piasek w twarz. Idą dobre lata dla polskich przedsiębiorców, co w końcu odbije się także w wynikach gospodarki.
Równolegle jednak wciąż wyraźnie zwiększamy zadłużenie. Niektórzy analitycy zestawiają to nawet z czasem Tuska.
Dług zawdzięczamy ministrowi Sami Wiecie, Któremu i premierom ostatnich rządów, którzy prowadzili politykę olbrzymich deficytów. Przypomnę, że w 2009 roku Polska poza Japonią miała największy strukturalny deficyt sektora finansów publicznych ze wszystkich krajów świata. To było zadłużanie bez opamiętania.
Dziś deficyt jest poniżej trzech procent, a tak naprawdę powinien być bliski zera. Warto mieć też na uwadze, że deficyt jest pompowany polityką prorodzinną. Naród polski kurczy się w strasznym tempie - w 2100 roku, według prognoz, będzie nas zaledwie kilkanaście milionów. Wymieramy. Żeby powstrzymać tę tendencję trzeba polityki, która wspiera dzietność. Ona jest droga.
I tutaj widzi Pan dobrą zmianę?
Oczywiście, że tak. Dla mnie najważniejszym celem jest przetrwanie narodu. Poprzedni rząd przez 8 lat nie robił niemal nic, by powstrzymać ten trend. A ten gabinet robi. Efekty będą widoczne, ale jest na nie za wcześnie.
Budżet wytrzyma i politykę społeczną, prorodzinną, i obniżony wiek emerytalny, i mnóstwo innych wydatków?
Istnieją dwa scenariusze. Pierwszy to bankructwo budżetu - drugi to głodowe emerytury. Drugi jest bardziej prawdopodobny. Uważam, że za 20-30 lat, nie wiadomo, kto wówczas będzie rządził, relacja emerytury do wynagrodzenia będzie wynosić 20-30%, a nie jak dziś 50-60%.
Ciastko do podziału będzie mniejsze, ale otwartym pozostaje pytanie, jak będziemy je dzielić. Będzie na pewno dużo więcej osób w wieku sędziwym, a PKB nie rośnie tak szybko, by zaspokoić oczekiwania kolejnych roczników i pokoleń. Stąd o budżet się nie martwię, ale Polakom prędzej czy później zabraknie na godziwe życie. Albo trzeba będzie więc odkładać pieniądze, oszczędzać, albo pracować dłużej. Życzmy sobie zatem zdrowia na nowy rok.
not. Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/321768-nasz-wywiad-prof-rybinski-rok-w-polskiej-gospodarce-oceniam-na-czworke-polska-rozwija-sie-przyzwoicie-ida-dobre-lata-dla-przedsiebiorcow?strona=2