Poleżeć sobie na rozłożystym łożu, w atłasowej pościeli, gdy słoneczko z wolna uprząta sylwestrową noc… Czym jest ta błogość spokojnych umysłów, studząca od wewnątrz odprężone ciała Polaków po nieprzetańczonym Sylwestrze, których niegdysiejsze zmartwienia powlokły się gdzieś hen - poza krańce upiornej rzeczywistości sprzed roku, kiedy jeszcze w państwie europejskich demokratów i liberałów roznosił się swąd korporacyjnego bezwstydu.
Nareszcie jesteśmy u siebie, jak przed laty. Miarowe tętno - nie to oszalałe od zgryzoty codziennych trosk - nie wyrywa już z niespokojnego snu zatroskanych o dom swój i swój los; nie wprawia w osłupienie podszytych jaskółczym niepokojem; nie rozsadza żył żadna zła wieść o zagrażającej eksmisji na bruk, niespłaconym kredycie, o przeterminowanej recepcie na leki - nie, to już zapomniana przeszłość, która tak szybko nie wróci póki rozpoczęty rok 2017, w ten niedzielny poranek, nie skrewi przed panoszącą się tu i ówdzie niewdzięcznością nierozumnych (?).
Dla Kościoła katolickiego 2017 to rok liturgiczny, poświęcony św. Bratu Albertowi Chmielowskiemu, powstańcowi styczniowemu (1863), orędownikowi ubogich i samotnych, który niejako wydłuża miniony Rok Miłosierdzia Bożego będący rokiem Łaski Bożej dla całego świata; także dla odradzającej się Polski, która prastarym zwyczajem zgina swe kolana na znak jedności ze swoim Stwórcą.
Dla tych z kolei, dla których pierwsze styczniowe dni są okazją do resentymentów - tworzenia iluzorycznych wartości, ocen moralnych jako rekompensaty własnych niemocy i ograniczeń - dedykuję ostatnia zwrotkę znanej piosenki Maryli Rodowicz:
(…) Ale to już było, znikło gdzieś za nami; choć w papierach lat przybyło to naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami.
… tacy sami do bycia sobą, do przeżywania radości na swój sposób; wyznaczania sobie kolejnych, życiowych celów - bez tego ciężkiego bagażu zmartwień jaki dźwigaliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze do ostatnich wyborów jesienią 2015; z tym strachem podróżnego co został niespodziewanie wezwany do stawienia się w urzędzie oddalonym szmat drogi od jego domu - że się może nie udać dojechać do celu za drogim - jak na przeciętną kieszeń - Pendolino.
Mniejsza z tym - My, Polacy, mamy swoje własne przyzwyczajenia - swoje słabości i wzloty - swoją miarę dziejowego czasu, który w Nas wciąż trwa i trwa, jakby na przekór martwej naturze, nie potrafiącej - mimo wszystkich biologicznych uwarunkowań i zdolności adaptacyjnych - wynieść się ponad wierzchołek góry. To My, Polacy, właśnie znamy to uczucie wspaniałości (nie wyniosłości) dawania z siebie coraz to więcej, niechby nawet inni tego nie dostrzegali i nie doceniali.
Dlatego ten rok 2017 jest kolejnym okresem przewidywania i strategicznych planów na przyszłość; tak dla rządzących, jak i jednakowoż dla ich oponentów, którzy - zupełnie niepotrzebnie - im źle życzą. Bo „dobra zmiana” nie jest tylko dobrą dla samej zasady (cynizmu?), jest dobra bo taka musi być, jakiej od dawna oczekiwała bezwzględna większość społeczeństwa, którego „pragnień żaden czas nie zmoże”, żadne dokazywanie i utyskiwanie wątpiących.
Wiosna i lato będą piękne tego roku, że aż dech zapiera na samą myśl o tym cudzie. Przepełnione, miejskie parki i skwery napełnią się co dnia odpoczywającymi mieszczuchami; polska wieś niezgorzej, oswobodzona z jarzma udręki, udostępni swoje legowiska wszelkiemu ptactwu przybyłemu z dalekich stron. Kłosy zbóż dojrzeją w lipcowym i sierpniowym słońcu na przekór zagranicznym korporacjom lansującym laboratoryjne wymysły o GMO. Tak jak być powinno podług rozumu i przepisów przeciwpożarowych - hi, hi. hi… (aluzja do uwag Kazimierza Pawlaka z filmu „Sami swoi”).
W 2017, w polskich stoczniach, prawdopodobnie zbudujemy i zwodujemy pierwsze kontenerowce transportujące z Polski torfowy specyfik do odkwaszania chińskich gleb wymagających natychmiastowej odnowy biologicznej; to coś więcej niż zrzucenie bomby atomowej przez Amerykanów na Hiroszimę (6 sierpnia) i Nagasaki (9 sierpnia) w 1945. Rozpocznie się nowy etap współpracy gospodarczej pomiędzy Polską i Chinami (?), redukujący ujemny deficyt handlowy z korzyścią dla naszego kraju.
Wojska Obrony Terytorialnej, podległe MON, po raz pierwszy w pełnym rynsztunku przemaszerują przed trybuną honorową Prezydenta RP na Placu Defilad, w Dzień Nieodległości (11 Listopada); to prawie to samo co obrona Westerplatte w dniach 1-7 września 1939.
A dla koneserów sztuki są do obejrzenia unikatowe zbiory książąt Czartoryskich, w tym bezcenna „Dama z gronostajem” pędzla Leonarda da Vinci, wykupione (29 grudnia 2016) przez ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego na własność państwa polskiego od Fundacji XX Czartoryskich.
Dla miłośników przyrody - brzózki, jaśminy…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/321667-nowy-rok-2017-przywital-polakow-najlepiej-jak-tylko-potrafil-poranna-drzemka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.