Nie wiem, czy wytrzymam. Na początku było łatwiej. Skoczył człowiek na miasto, wrócił do Sejmu, przysiadł na chwilę, żeby fotkę trzasnąć i poszedł do domu. Atmosfera była fajna, ciocia z Brukseli zadzwoniła. Ale odkąd Stefanowi skończyły się skarpety, a Jadzia maila od rodziny dostała, że lepiej, by na święta nie przyjeżdżała, czuję, jak wymiękam.
Czy ja po to szłam w politykę, żeby trzeci dzień paluchem zęby myć? Kuźwa, dzwonię do męża, mówię: „Podrzuć mi pastę przez pana Jakuba z TVN-u. I szczoteczkę, bo paznokieć złamałam”. A on: „To ty nie wracasz do domu? Znowu do niego polazłaś?!”. „Oszalałeś? – mówię. - Co ty, nic nie wiesz? ‘Faktów” nie oglądasz? Przecież ja na Wiejskiej siedzę!”. A on: „Chyba na Rakowieckiej?”. „Nic nie rozumiesz, ja tu demokracji z kolegami bronię!”. „Kogo?” – pyta. Rozłączyłam się. Stefan mówi, żebym się nie przejmowała, bo mogłam gorzej trafić. Jak on kiedyś w knajpie. Fajna babka podobno, inteligentna, oczytana, ale w ogóle go nie kojarzyła! Ani z charczenia, ani z twarzy, chociaż to akurat jest możliwe, bo Stefan jak się czasem ustawi do kamery, to wygląda, jakby twarzy nie miał. Zresztą, w polityce łokcie się bardziej liczą i twarda d…, jak to mówią.
Więc walczymy na siedząco. To znaczy – trochę siedzing, trochę łazing. Na przykład po mieście. Przecież to nie jest protest głodowy. A z tego tysiąca kanapek to już tylko folia została, sam Rysiek z pięćdziesiąt opędził. Aż go te jego aniołki obskoczyły. „Rikardo, nie przytyj na strajku, bo będzie głupio. Schetyna sobie klamerkami policzki od wewnętrznej strony spina, a ty będziesz za Kalisza robił?”. Tylko fuknął, że nie ma czasu gadać, bo leci protestować do radia. I że, jak chcemy, może nam fotkę trzasnąć, byle prędko. Przesympatyczny człowiek.
Ale do 11 stycznia mogę nie wytrzymać. Atmosfera bardzo się pogorszyła. Jak będzie z tego zagrożenie sanitarne i wjedzie nam tu Sanepid, to mamy karę na sto procent. Ludzie do świąt się przygotowują, Kijowski jeździ po Polsce i opowiada, że żyje z datków od rodziny, a my rżniemy głupa, i to w Boże Narodzenie. Najgorsze, że te dzikusy gotowe jeszcze na Pasterkach bydła narobić. Szczerba będzie się szczerzyć po maskę, Pomaska po szczerbę, a Kaczor nam w tym słupek poparcia w ziemię wbije.
Gdyby te matoły Pawłowicz nie zaczęły szturchać i Zalewskiej wyzywać, to może byśmy chociaż ze dwa procent w górę poszli, z samego tylko w TVN-ie pokazywania. A tak? Człowiek się chowa za fotelami, żeby go żaden gryzipiórek o łamanie prawa nie zapytał, a taki Bronek na scenę wychodzi i wszystko z takim nagłośnieniem sprzedaje, że już się niczego ukryje. Bo on czuł sa-tys-fak-cję… Dobrze, że nic więcej.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie wiem, czy wytrzymam. Na początku było łatwiej. Skoczył człowiek na miasto, wrócił do Sejmu, przysiadł na chwilę, żeby fotkę trzasnąć i poszedł do domu. Atmosfera była fajna, ciocia z Brukseli zadzwoniła. Ale odkąd Stefanowi skończyły się skarpety, a Jadzia maila od rodziny dostała, że lepiej, by na święta nie przyjeżdżała, czuję, jak wymiękam.
Czy ja po to szłam w politykę, żeby trzeci dzień paluchem zęby myć? Kuźwa, dzwonię do męża, mówię: „Podrzuć mi pastę przez pana Jakuba z TVN-u. I szczoteczkę, bo paznokieć złamałam”. A on: „To ty nie wracasz do domu? Znowu do niego polazłaś?!”. „Oszalałeś? – mówię. - Co ty, nic nie wiesz? ‘Faktów” nie oglądasz? Przecież ja na Wiejskiej siedzę!”. A on: „Chyba na Rakowieckiej?”. „Nic nie rozumiesz, ja tu demokracji z kolegami bronię!”. „Kogo?” – pyta. Rozłączyłam się. Stefan mówi, żebym się nie przejmowała, bo mogłam gorzej trafić. Jak on kiedyś w knajpie. Fajna babka podobno, inteligentna, oczytana, ale w ogóle go nie kojarzyła! Ani z charczenia, ani z twarzy, chociaż to akurat jest możliwe, bo Stefan jak się czasem ustawi do kamery, to wygląda, jakby twarzy nie miał. Zresztą, w polityce łokcie się bardziej liczą i twarda d…, jak to mówią.
Więc walczymy na siedząco. To znaczy – trochę siedzing, trochę łazing. Na przykład po mieście. Przecież to nie jest protest głodowy. A z tego tysiąca kanapek to już tylko folia została, sam Rysiek z pięćdziesiąt opędził. Aż go te jego aniołki obskoczyły. „Rikardo, nie przytyj na strajku, bo będzie głupio. Schetyna sobie klamerkami policzki od wewnętrznej strony spina, a ty będziesz za Kalisza robił?”. Tylko fuknął, że nie ma czasu gadać, bo leci protestować do radia. I że, jak chcemy, może nam fotkę trzasnąć, byle prędko. Przesympatyczny człowiek.
Ale do 11 stycznia mogę nie wytrzymać. Atmosfera bardzo się pogorszyła. Jak będzie z tego zagrożenie sanitarne i wjedzie nam tu Sanepid, to mamy karę na sto procent. Ludzie do świąt się przygotowują, Kijowski jeździ po Polsce i opowiada, że żyje z datków od rodziny, a my rżniemy głupa, i to w Boże Narodzenie. Najgorsze, że te dzikusy gotowe jeszcze na Pasterkach bydła narobić. Szczerba będzie się szczerzyć po maskę, Pomaska po szczerbę, a Kaczor nam w tym słupek poparcia w ziemię wbije.
Gdyby te matoły Pawłowicz nie zaczęły szturchać i Zalewskiej wyzywać, to może byśmy chociaż ze dwa procent w górę poszli, z samego tylko w TVN-ie pokazywania. A tak? Człowiek się chowa za fotelami, żeby go żaden gryzipiórek o łamanie prawa nie zapytał, a taki Bronek na scenę wychodzi i wszystko z takim nagłośnieniem sprzedaje, że już się niczego ukryje. Bo on czuł sa-tys-fak-cję… Dobrze, że nic więcej.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320647-z-pamietnika-mlodej-dzialaczki-polskiej-zjednoczonej-opozycji-robotniczej?strona=1