Po trzecie - równolegle do przyszłości Baltic Pipe odbywa się spór wokół Nord Stream 2 i Opal.
Niepozorna informacja z niedzieli, która umknęła w natłoku krzykliwych newsów o kolejnych prowokacjach: polski rząd zaskarżył do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej decyzję Komisji Europejskiej w sprawie gazociągu Opal, lądowego przedłużenia Nord Stream. Według polskiej strony decyzja ta dodatkowo wzmacnia pozycję Gazpromu - co stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego i stabilności dostaw gazu do Polski i Unii Europejskiej.
Sytuacja nie jest prosta, bo trzeba tutaj walczyć - za jednym zamachem - i z decyzją Komisji Europejskiej (jakże szybko pryska tutaj mit o europejskiej solidarności…), niemiecką Realpolitik (ukłon w stronę Moskwy) i Kremlem właśnie.
Piotr Woźniak, prezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, nie kryje powagi sytuacji:
Regulator niemiecki, który jest ostatecznym wykonawcą tej decyzji postanowił wdrożyć ją od 1 stycznia, a potem okazało się, że od 19 grudnia. W samą porę, jeśli można tak powiedzieć, zbiegły się pozwy
— powiedział „Wiadomościom TVP”.
W innym miejscu dodawał:
Ani nasi unijni ani niemieccy partnerzy nie grają otwarcie. Odnoszę wrażenie, że regulator niemiecki (Bundesnetzagentur) nadużywa swoich uprawnień. Skutki decyzji Komisji Europejskiej i umowy podpisanej przez Bundesnetzagentur z Gazprom mieliśmy odczuć dopiero w 2017 r. Tymczasem po złożeniu przez PGNiG pozwu przeciwko niemieckiemu regulatorowi, operator gazociągu OPAL – spółka OPAL Gastransport GmbH – poinformowała, że wprowadzi w życie nowe stawki i zasady korzystania z gazociągu OPAL już od 19 grudnia 2016 r. Takie działania po stronie niemieckiej, a przypomnę że Gazprom jest współwłaścicielem gazociągu OPAL – to jawne łamanie prawa Unii Europejskiej i realne zagrożenie dla stabilności dostaw gazu do Polski i Europy Środkowej.
I znów - sprawa nie wybrzmiewa, opozycja musiałaby przyznać, że instytucje, do których odwołują się o pomoc (Komisja Europejska, Berlin) stosują nieuczciwą konkurencję, łamią unijne traktaty i solidarność europejską.
Nie znamy pełnej wersji umowy KE i niemieckiego regulatora - to absolutnie skandaliczne
— mówi Piotr Maciążek, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.
Decyzja KE ws. gazociągu Opal negatywnie wpływa też na negocjacje ws. budowy Baltic Pipe, o której wspomniałem chwilę wcześniej. Prezes PGNiG przyznał, że „to nie pomaga w negocjacjach”.Po szczegóły odsyłam na branżowy portal Energetyka24.
W najbliższych tygodniach, dniach, a może nawet godzinach, decydować się więc będą sprawy kluczowe dla naszego bezpieczeństwa: militarnego, energetycznego, gospodarczego. Nie ma co udawać, że nie istnieją tacy (w wielu miejscach kraju i zagranicą), którzy pilnują swoich interesów, nie zawsze zbieżnych z polskimi racjami i argumentami.
Wszystko to sprawia (a te trzy wspomniane sprawy to tylko wierzchołek góry lodowej), że moment na kryzys polityczny w Polsce jest chyba najgorszy z możliwych. Elity polityczne w Polsce powinny głęboko zastanowić się nad możliwymi skutkami kolejnych awantur i podsycania emocji. Te mogą być opłakane. Pozostaje naiwna nadzieja, że ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy i zaczniemy rozmawiać o poważnych sprawach. Chyba, że już dawno odkleiliśmy się od realnych interesów i interesuje nas wyłącznie okładanka łopatkami w piaskownicy.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po trzecie - równolegle do przyszłości Baltic Pipe odbywa się spór wokół Nord Stream 2 i Opal.
Niepozorna informacja z niedzieli, która umknęła w natłoku krzykliwych newsów o kolejnych prowokacjach: polski rząd zaskarżył do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej decyzję Komisji Europejskiej w sprawie gazociągu Opal, lądowego przedłużenia Nord Stream. Według polskiej strony decyzja ta dodatkowo wzmacnia pozycję Gazpromu - co stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego i stabilności dostaw gazu do Polski i Unii Europejskiej.
Sytuacja nie jest prosta, bo trzeba tutaj walczyć - za jednym zamachem - i z decyzją Komisji Europejskiej (jakże szybko pryska tutaj mit o europejskiej solidarności…), niemiecką Realpolitik (ukłon w stronę Moskwy) i Kremlem właśnie.
Piotr Woźniak, prezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, nie kryje powagi sytuacji:
Regulator niemiecki, który jest ostatecznym wykonawcą tej decyzji postanowił wdrożyć ją od 1 stycznia, a potem okazało się, że od 19 grudnia. W samą porę, jeśli można tak powiedzieć, zbiegły się pozwy
— powiedział „Wiadomościom TVP”.
W innym miejscu dodawał:
Ani nasi unijni ani niemieccy partnerzy nie grają otwarcie. Odnoszę wrażenie, że regulator niemiecki (Bundesnetzagentur) nadużywa swoich uprawnień. Skutki decyzji Komisji Europejskiej i umowy podpisanej przez Bundesnetzagentur z Gazprom mieliśmy odczuć dopiero w 2017 r. Tymczasem po złożeniu przez PGNiG pozwu przeciwko niemieckiemu regulatorowi, operator gazociągu OPAL – spółka OPAL Gastransport GmbH – poinformowała, że wprowadzi w życie nowe stawki i zasady korzystania z gazociągu OPAL już od 19 grudnia 2016 r. Takie działania po stronie niemieckiej, a przypomnę że Gazprom jest współwłaścicielem gazociągu OPAL – to jawne łamanie prawa Unii Europejskiej i realne zagrożenie dla stabilności dostaw gazu do Polski i Europy Środkowej.
I znów - sprawa nie wybrzmiewa, opozycja musiałaby przyznać, że instytucje, do których odwołują się o pomoc (Komisja Europejska, Berlin) stosują nieuczciwą konkurencję, łamią unijne traktaty i solidarność europejską.
Nie znamy pełnej wersji umowy KE i niemieckiego regulatora - to absolutnie skandaliczne
— mówi Piotr Maciążek, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.
Decyzja KE ws. gazociągu Opal negatywnie wpływa też na negocjacje ws. budowy Baltic Pipe, o której wspomniałem chwilę wcześniej. Prezes PGNiG przyznał, że „to nie pomaga w negocjacjach”.Po szczegóły odsyłam na branżowy portal Energetyka24.
W najbliższych tygodniach, dniach, a może nawet godzinach, decydować się więc będą sprawy kluczowe dla naszego bezpieczeństwa: militarnego, energetycznego, gospodarczego. Nie ma co udawać, że nie istnieją tacy (w wielu miejscach kraju i zagranicą), którzy pilnują swoich interesów, nie zawsze zbieżnych z polskimi racjami i argumentami.
Wszystko to sprawia (a te trzy wspomniane sprawy to tylko wierzchołek góry lodowej), że moment na kryzys polityczny w Polsce jest chyba najgorszy z możliwych. Elity polityczne w Polsce powinny głęboko zastanowić się nad możliwymi skutkami kolejnych awantur i podsycania emocji. Te mogą być opłakane. Pozostaje naiwna nadzieja, że ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy i zaczniemy rozmawiać o poważnych sprawach. Chyba, że już dawno odkleiliśmy się od realnych interesów i interesuje nas wyłącznie okładanka łopatkami w piaskownicy.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320106-przyjazd-wojsk-nato-bitwa-o-niezaleznosc-energetyczna-gra-z-ke-i-moskwa-o-gazociag-to-najgorszy-moment-na-kryzys-polityczny?strona=2