Należałoby napisać, że wszelkie granice zostały wczoraj przekroczone. Jednak obawiam się, że to nie koniec. Zdarzyć może się naprawdę wszystko. A przecież już wczoraj w polskim parlamencie obserwowaliśmy sceny, które dotychczas znaliśmy z krajów o – mówiąc delikatnie, by nie urazić np. naszych wschodnich sąsiadów – o niższej kulturze dyskursu publicznego.
Wobec posłów partii rządzącej opozycja używa siły. Dochodzi do rękoczynów. To nie ma nic wspólnego z demokracją, z prawem, z wolnością. Poseł PO Michał Szczerba, który powalił na ziemię Marka Suskiego zachował się jak zwykły bandyta. Jak dresiarz ze Szmulek (Szczerba wie, o czym mowa – jest z Warszawy). Brakowało mu jeszcze w ręku tulipana…
Tak, zobaczyliśmy wczoraj wiele dantejskich scen. I w Sejmie, i nocą przed nim.
Od czego to wszystko się zaczęło? Od agresji, w którą przerodziła się bezradność opozycji. Politycy Platformy i Nowoczesnej na każdym posiedzeniu Sejmu notorycznie łamią regulamin. No-to-rycz-nie! Gdyby Marek Kuchciński chciał, na podstawie istniejących przepisów mógłby w czasie niemal każdej debaty wykluczać po paru gagatków z PO i N, którzy robią cyrk z sali obrad. Standardem dla nich jest masowe zgłaszanie „wniosków formalnych”, choć dobrze wiedzą, że nie są to żadne wnioski formalne, lecz próba zrobienia szopki z debaty czy bloku głosowań, chroniczna próba obstrukcji. Mają w nosie regulaminy, na które od wczoraj tak chętnie się powołują.
Czy marszałek powinien był wykluczać Szczerbę? Chyba jednak nie. Tu puściły mu nerwy, bo mógł ogłosić kolejną przerwę, zwołać konwent, spróbować jeszcze zmęczyć hucpiarzy z opozycji, którzy w pozaregulaminowy sposób próbowali wpłynąć na porządek obrad.
Jednak wykluczenie młodego, silnego (kto by pomyślał, że takie chucherko może obalić Marka Suskiego?) platformersa absolutnie nie było podstawą do histerii wywołanej przez PO, N i PSL. Przy okazji zobaczyliśmy, że posłowie mają za dużo sprzętu elektronicznego i za mało kultury (obrazki Elżbiety Radziszewskiej z PO, która korzystając z nieobecności marszałka, przeglądała jego dokumenty w komputerze były po prostu żenujące).
W efekcie okupacji mównicy – w porównaniu do PO Samoobrona naprawdę była ultrałagodna w swych sejmowych działaniach – sytuacja wymknęła się spod kontroli.
I chyba o to opozycji chodziło. Przeniesienia posiedzenia do Sali Kolumnowej (dodajmy: zgodnego z regulaminem) ludzie Schetyny, Petru i Kosiniaka-Kamysza chyba nie przewidzieli, więc dokręcili śrubę. Wspólnie z watahami Kijowskiego zorganizowali więc histeryczną manifestację przed parlamentem. Oczywiście spontaniczną – natychmiast po jej ogłoszeniu pojawiła się gotowa do rozstawienia scena (a na niej banery cinkciarza.pl – firmy sponsorującej niedawno Bronisława Komorowskiego i Lecha Wałęsę), nagłośnienie, oświetlenie. Gratulacje!
O ile się nie mylę, ten protest był nielegalny. A zatem trzeba powiedzieć, że policja okazała mnóstwo cierpliwości i wyrozumiałości wobec tłumiku zakłócającego ciszę nocną, bezprawnie blokującego ulice i budynki parlamentu.
Prywatnie dziwię się, że atak na auto pani premier nie skończył się ostrzejszą reakcją mundurowych. Mieli oni do tego prawo, a wręcz taki obowiązek.
Gdy kodziarstwo rozsiadło się na ulicy, musiało liczyć się z tym - i tego na pewno chciało - że będzie siłą z niej usuwane. Już godzinę wcześniej policja ostrzegała, że blokowanie ulic jest nielegalne i będą użyte środki przymusu bezpośredniego, za którego skutki policja nie odpowiada. TVN transmitował te ostrzeżenia – słyszałem to na żywo między 2. a 3. w nocy. Jak inaczej niż stosując siłę mieli usunąć blokujących przejazd szefowej rządu?
A co jeśli żołnierze KOD zechcą rozsiąść się na wyjeździe z KPRM? Beata Szydło ma tam zamieszkać? Chodzić na piechotę i dać na siebie bluzgać – co spotkało wczoraj posłów Tadeusza Cymańskiego, Stanisława Piętę czy ministra Zbigniewa Ziobrę, którzy próbowali rozmawiać z manifestującymi?
Niecierpliwie czekałem na rozmowy pracowników TVN z manifestującymi. Bo ich treść była taka jak zawsze. Nie doczekałem się ani jednego sensownego argumentu związanego z ich obecnością w kontekście wczorajszych wydarzeń. Wniosek był jeden – po prostu nie znoszą PiS-u i będą korzystać z każdej okazji organizowanych przez politycznych rywali władzy – by to demonstrować.
Napiszę to raz jeszcze: policja jest od tego, by reagować, jeśli łamane jest prawo. Niestety, problem w tym, że opozycja tylko na to czeka.
Dowodziło tego choćby to, jak Michał Szczerba, Jakub Rutnicki czy Paweł Olszewski triumfowali ustawiając przed kamerami człowieka z podbitym okiem. Na miłość Boską – jeśli ktoś kładzie się na ulicy przed autem Prezesa Rady Ministrów musi wiedzieć, że zostanie usunięty siłą. Chyba że jest niespełna rozumu…
Przy okazji obserwowaliśmy cały arsenał kłamstw obliczonych na eskalacje emocji i wywołanie wrażenia niemalże wprowadzania stanu wyjątkowego.
Platforma z Nowoczesną powtarzała, że „policja wtargnęła do Sejmu” - nie widziałem ani jednego zdjęcia dokumentującego to. Ale w tym akurat nie widziałbym nic dziwnego, skoro dochodziło nawet do fizycznych ataków na posłów, straż marszałkowska może nie wystarczyć…
Za polskimi mediami, również za granicą powtarzano, że policja użyła wobec atakujących auta posłów i pani premier gazu łzawiącego. Bzdura – użyto świecy dymnej. Kto użył? Kodziarze…
Szczyt absurdu osiągnęło towarzystwo z Czerskiej. Gazeta.pl zamieściła tytuł:
W tym momencie pół Polski wstrzymało oddech. „Samoloty nie mogą przekroczyć granic”.
Alarmował w tej spawie nieoceniony Bartosz Wieliński sugerujący, że rząd zamknął przestrzeń powietrzną nad Polską – a zatem wprowadzono jakiś stan wyjątkowy. Co się okazało? Nastąpiła awaria radarów, stąd na flightradarze nie było widać przemieszczających się maszyn… To już nawet nie jest komedia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Należałoby napisać, że wszelkie granice zostały wczoraj przekroczone. Jednak obawiam się, że to nie koniec. Zdarzyć może się naprawdę wszystko. A przecież już wczoraj w polskim parlamencie obserwowaliśmy sceny, które dotychczas znaliśmy z krajów o – mówiąc delikatnie, by nie urazić np. naszych wschodnich sąsiadów – o niższej kulturze dyskursu publicznego.
Wobec posłów partii rządzącej opozycja używa siły. Dochodzi do rękoczynów. To nie ma nic wspólnego z demokracją, z prawem, z wolnością. Poseł PO Michał Szczerba, który powalił na ziemię Marka Suskiego zachował się jak zwykły bandyta. Jak dresiarz ze Szmulek (Szczerba wie, o czym mowa – jest z Warszawy). Brakowało mu jeszcze w ręku tulipana…
Tak, zobaczyliśmy wczoraj wiele dantejskich scen. I w Sejmie, i nocą przed nim.
Od czego to wszystko się zaczęło? Od agresji, w którą przerodziła się bezradność opozycji. Politycy Platformy i Nowoczesnej na każdym posiedzeniu Sejmu notorycznie łamią regulamin. No-to-rycz-nie! Gdyby Marek Kuchciński chciał, na podstawie istniejących przepisów mógłby w czasie niemal każdej debaty wykluczać po paru gagatków z PO i N, którzy robią cyrk z sali obrad. Standardem dla nich jest masowe zgłaszanie „wniosków formalnych”, choć dobrze wiedzą, że nie są to żadne wnioski formalne, lecz próba zrobienia szopki z debaty czy bloku głosowań, chroniczna próba obstrukcji. Mają w nosie regulaminy, na które od wczoraj tak chętnie się powołują.
Czy marszałek powinien był wykluczać Szczerbę? Chyba jednak nie. Tu puściły mu nerwy, bo mógł ogłosić kolejną przerwę, zwołać konwent, spróbować jeszcze zmęczyć hucpiarzy z opozycji, którzy w pozaregulaminowy sposób próbowali wpłynąć na porządek obrad.
Jednak wykluczenie młodego, silnego (kto by pomyślał, że takie chucherko może obalić Marka Suskiego?) platformersa absolutnie nie było podstawą do histerii wywołanej przez PO, N i PSL. Przy okazji zobaczyliśmy, że posłowie mają za dużo sprzętu elektronicznego i za mało kultury (obrazki Elżbiety Radziszewskiej z PO, która korzystając z nieobecności marszałka, przeglądała jego dokumenty w komputerze były po prostu żenujące).
W efekcie okupacji mównicy – w porównaniu do PO Samoobrona naprawdę była ultrałagodna w swych sejmowych działaniach – sytuacja wymknęła się spod kontroli.
I chyba o to opozycji chodziło. Przeniesienia posiedzenia do Sali Kolumnowej (dodajmy: zgodnego z regulaminem) ludzie Schetyny, Petru i Kosiniaka-Kamysza chyba nie przewidzieli, więc dokręcili śrubę. Wspólnie z watahami Kijowskiego zorganizowali więc histeryczną manifestację przed parlamentem. Oczywiście spontaniczną – natychmiast po jej ogłoszeniu pojawiła się gotowa do rozstawienia scena (a na niej banery cinkciarza.pl – firmy sponsorującej niedawno Bronisława Komorowskiego i Lecha Wałęsę), nagłośnienie, oświetlenie. Gratulacje!
O ile się nie mylę, ten protest był nielegalny. A zatem trzeba powiedzieć, że policja okazała mnóstwo cierpliwości i wyrozumiałości wobec tłumiku zakłócającego ciszę nocną, bezprawnie blokującego ulice i budynki parlamentu.
Prywatnie dziwię się, że atak na auto pani premier nie skończył się ostrzejszą reakcją mundurowych. Mieli oni do tego prawo, a wręcz taki obowiązek.
Gdy kodziarstwo rozsiadło się na ulicy, musiało liczyć się z tym - i tego na pewno chciało - że będzie siłą z niej usuwane. Już godzinę wcześniej policja ostrzegała, że blokowanie ulic jest nielegalne i będą użyte środki przymusu bezpośredniego, za którego skutki policja nie odpowiada. TVN transmitował te ostrzeżenia – słyszałem to na żywo między 2. a 3. w nocy. Jak inaczej niż stosując siłę mieli usunąć blokujących przejazd szefowej rządu?
A co jeśli żołnierze KOD zechcą rozsiąść się na wyjeździe z KPRM? Beata Szydło ma tam zamieszkać? Chodzić na piechotę i dać na siebie bluzgać – co spotkało wczoraj posłów Tadeusza Cymańskiego, Stanisława Piętę czy ministra Zbigniewa Ziobrę, którzy próbowali rozmawiać z manifestującymi?
Niecierpliwie czekałem na rozmowy pracowników TVN z manifestującymi. Bo ich treść była taka jak zawsze. Nie doczekałem się ani jednego sensownego argumentu związanego z ich obecnością w kontekście wczorajszych wydarzeń. Wniosek był jeden – po prostu nie znoszą PiS-u i będą korzystać z każdej okazji organizowanych przez politycznych rywali władzy – by to demonstrować.
Napiszę to raz jeszcze: policja jest od tego, by reagować, jeśli łamane jest prawo. Niestety, problem w tym, że opozycja tylko na to czeka.
Dowodziło tego choćby to, jak Michał Szczerba, Jakub Rutnicki czy Paweł Olszewski triumfowali ustawiając przed kamerami człowieka z podbitym okiem. Na miłość Boską – jeśli ktoś kładzie się na ulicy przed autem Prezesa Rady Ministrów musi wiedzieć, że zostanie usunięty siłą. Chyba że jest niespełna rozumu…
Przy okazji obserwowaliśmy cały arsenał kłamstw obliczonych na eskalacje emocji i wywołanie wrażenia niemalże wprowadzania stanu wyjątkowego.
Platforma z Nowoczesną powtarzała, że „policja wtargnęła do Sejmu” - nie widziałem ani jednego zdjęcia dokumentującego to. Ale w tym akurat nie widziałbym nic dziwnego, skoro dochodziło nawet do fizycznych ataków na posłów, straż marszałkowska może nie wystarczyć…
Za polskimi mediami, również za granicą powtarzano, że policja użyła wobec atakujących auta posłów i pani premier gazu łzawiącego. Bzdura – użyto świecy dymnej. Kto użył? Kodziarze…
Szczyt absurdu osiągnęło towarzystwo z Czerskiej. Gazeta.pl zamieściła tytuł:
W tym momencie pół Polski wstrzymało oddech. „Samoloty nie mogą przekroczyć granic”.
Alarmował w tej spawie nieoceniony Bartosz Wieliński sugerujący, że rząd zamknął przestrzeń powietrzną nad Polską – a zatem wprowadzono jakiś stan wyjątkowy. Co się okazało? Nastąpiła awaria radarów, stąd na flightradarze nie było widać przemieszczających się maszyn… To już nawet nie jest komedia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319785-anarchizacja-polski-bandycka-opozycja-sieje-wiatr-burza-jest-nieprzewidywalna?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.