Chcemy by, to muzeum stało się pomnikiem dla Żołnierzy Wyklętych, dla tych, którzy walczyli z komunizmem o wolną Polskę. By stało się pomnikiem dla ludzi „Solidarności”, którzy w tym końcowym etapie drogi do polskiej wolności zachowali się jak trzeba
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Jacek Pawłowicz, dyrektor do Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL
wPolityce.pl: Panie dyrektorze, rozmawiamy w celi więzienia przy Rakowieckiej w Warszawie, w dzień rocznicy stanu wojennego. Pan też tu siedział za komuny? Dlaczego trafił Pan za kraty?
Zostałem aresztowany w 1983 roku w Płocku wraz z moimi przyjaciółmi. Mieliśmy drukarnię, którą dumnie nazwaliśmy Samodzielną Oficyną Wydawniczą - SOWA i drukowaliśmy bibułę dla „Solidarności” regionu płockiego. Niestety tak się stało, że nas namierzyli i aresztowali, po kilku tygodniach trafiłem tu, na Mokotów i spędziłem tu kilka miesięcy w stanie wojennym.
Po co angażował się Pan w działalność wolnościową, skoro stan wojenny był tak kulturalnym momentem polskiej historii?
Dla mnie nie był to kulturalny moment historii tylko komunistyczne barbarzyńsko, stłamszenie ludzkich marzeń, pragnień wolności i życia w normalnym, cywilizowanym kraju a nie bolszewickim kołchozie. Dla mnie stan wojenny był dramatem, to śmierć wielu zacnych Polaków. Zawsze przy takiej okazji wypada wspomnieć chociażby te najbardziej znane nazwiska jak ks. Jerzy Popiełuszko czy niewiele młodszy ode mnie Grzegorz Przemyk. Był to czas bardzo ważny, bo kształtowała się moja osobowość, dla Polski był to jednak czas tragiczny, stracony i nie można mówić o kulturze w stanie wojennym. Mówienie takich słów, to zbrodnia, to pochwalanie zbrodniczego systemu jakim był komunizm.
Możemy powiedzieć, że komunizm został rozliczony i nie ma wpływu na naszą codzienność? Wciąż przecież mówimy o stanie wojennym.
W Polsce komunizm nie został dotychczas rozliczony. Zbrodniarze komunistyczni żyją sobie dostatnio lub dożywali swoich dni w dostatku, przez niektóre środowiska nazywani ludźmi honoru. Odnoszę wrażenie, że niektórym kolegom ze starych czasów coś się pomyliło. Esbecy nie byli ludźmi honoru, byli bandytami, których jedynym celem działania było zniewolenie Polaków. Zbrodniarze komunistyczni nie znaleźli się w więzieniach, czyli tam gdzie było ich miejsce. Dzieje się wręcz przeciwnie, przez wiele środowisk są mile widzianymi gośćmi na salonach, powoli stają się esbeckimi celebrytami.
Po co młodemu pokoleniu Polaków pamięć o stanie wojennym? Przecież to było dawno.
Młode pokolenie wbrew oczekiwaniom wielu środowisk jest dumne z Polski, dumne z polskości i historii swojego kraju. Są dziś dumni z Żołnierzy Wyklętych, bohaterów antykomunistycznego powstania, a jednocześnie stają się coraz bardziej dumni z ludzi „Solidarności”, z tych ludzi „Solidarności”, którzy zachowali się jak trzeba. Są dumni z Andrzeja Gwiazdy, z Kornela Morawieckiego, z tych ludzi, którzy są tu dziś z nami na Mokotowie, którzy nie są celebrytami, nie brylują na salonach, tylko bardzo ciężko pracują na to, by przeżyć.
Podczas prapremiery filmu „Solidaruchy z Rakowieckiej” wspominał Pan właśnie o tych ludziach, często zapomnianych, mających poważne problemy. Dlaczego tak się stało?
O wielu wspaniałych Polakach, dziewczynach i chłopakach, którzy w stanie wojennym wykonywali najgorszą robotę, po zmianach politycznych w Polsce po prostu zapomniano. Wielu kolegów porobiło kariery, dorobiło się ogromnych majątków i zapomniało o swoich przyjaciołach, kolegach, dzięki którym właśnie stali się tymi celebrytami politycznymi. A solidarność to przecież bycie razem, bycie wspólnotą i powinniśmy do tego wrócić, bez znaczenia kto jakie ma poglądy. Najważniejsze jest to, że kiedyś walczył o wspólną sprawę. Ta pamięć, wspólne wspomnienia, wspólna historia powinny być dla nich ważne.
Państwo polskie przywraca dziś pamięć tym ludziom? Powstaje chociażby muzeum, którego dyrektorem pan został.
Warto mówić o tym, że po 27 latach od odzyskania przez Polskę niepodległości, po absolutnie historycznej decyzji ministra Zbigniewa Ziobro, doczekaliśmy się wreszcie muzeum, które właśnie powstaje. To muzeum upamiętni ofiary zbrodni komunistycznych. Polacy czekali na to bardzo długo.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chcemy by, to muzeum stało się pomnikiem dla Żołnierzy Wyklętych, dla tych, którzy walczyli z komunizmem o wolną Polskę. By stało się pomnikiem dla ludzi „Solidarności”, którzy w tym końcowym etapie drogi do polskiej wolności zachowali się jak trzeba
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Jacek Pawłowicz, dyrektor do Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL
wPolityce.pl: Panie dyrektorze, rozmawiamy w celi więzienia przy Rakowieckiej w Warszawie, w dzień rocznicy stanu wojennego. Pan też tu siedział za komuny? Dlaczego trafił Pan za kraty?
Zostałem aresztowany w 1983 roku w Płocku wraz z moimi przyjaciółmi. Mieliśmy drukarnię, którą dumnie nazwaliśmy Samodzielną Oficyną Wydawniczą - SOWA i drukowaliśmy bibułę dla „Solidarności” regionu płockiego. Niestety tak się stało, że nas namierzyli i aresztowali, po kilku tygodniach trafiłem tu, na Mokotów i spędziłem tu kilka miesięcy w stanie wojennym.
Po co angażował się Pan w działalność wolnościową, skoro stan wojenny był tak kulturalnym momentem polskiej historii?
Dla mnie nie był to kulturalny moment historii tylko komunistyczne barbarzyńsko, stłamszenie ludzkich marzeń, pragnień wolności i życia w normalnym, cywilizowanym kraju a nie bolszewickim kołchozie. Dla mnie stan wojenny był dramatem, to śmierć wielu zacnych Polaków. Zawsze przy takiej okazji wypada wspomnieć chociażby te najbardziej znane nazwiska jak ks. Jerzy Popiełuszko czy niewiele młodszy ode mnie Grzegorz Przemyk. Był to czas bardzo ważny, bo kształtowała się moja osobowość, dla Polski był to jednak czas tragiczny, stracony i nie można mówić o kulturze w stanie wojennym. Mówienie takich słów, to zbrodnia, to pochwalanie zbrodniczego systemu jakim był komunizm.
Możemy powiedzieć, że komunizm został rozliczony i nie ma wpływu na naszą codzienność? Wciąż przecież mówimy o stanie wojennym.
W Polsce komunizm nie został dotychczas rozliczony. Zbrodniarze komunistyczni żyją sobie dostatnio lub dożywali swoich dni w dostatku, przez niektóre środowiska nazywani ludźmi honoru. Odnoszę wrażenie, że niektórym kolegom ze starych czasów coś się pomyliło. Esbecy nie byli ludźmi honoru, byli bandytami, których jedynym celem działania było zniewolenie Polaków. Zbrodniarze komunistyczni nie znaleźli się w więzieniach, czyli tam gdzie było ich miejsce. Dzieje się wręcz przeciwnie, przez wiele środowisk są mile widzianymi gośćmi na salonach, powoli stają się esbeckimi celebrytami.
Po co młodemu pokoleniu Polaków pamięć o stanie wojennym? Przecież to było dawno.
Młode pokolenie wbrew oczekiwaniom wielu środowisk jest dumne z Polski, dumne z polskości i historii swojego kraju. Są dziś dumni z Żołnierzy Wyklętych, bohaterów antykomunistycznego powstania, a jednocześnie stają się coraz bardziej dumni z ludzi „Solidarności”, z tych ludzi „Solidarności”, którzy zachowali się jak trzeba. Są dumni z Andrzeja Gwiazdy, z Kornela Morawieckiego, z tych ludzi, którzy są tu dziś z nami na Mokotowie, którzy nie są celebrytami, nie brylują na salonach, tylko bardzo ciężko pracują na to, by przeżyć.
Podczas prapremiery filmu „Solidaruchy z Rakowieckiej” wspominał Pan właśnie o tych ludziach, często zapomnianych, mających poważne problemy. Dlaczego tak się stało?
O wielu wspaniałych Polakach, dziewczynach i chłopakach, którzy w stanie wojennym wykonywali najgorszą robotę, po zmianach politycznych w Polsce po prostu zapomniano. Wielu kolegów porobiło kariery, dorobiło się ogromnych majątków i zapomniało o swoich przyjaciołach, kolegach, dzięki którym właśnie stali się tymi celebrytami politycznymi. A solidarność to przecież bycie razem, bycie wspólnotą i powinniśmy do tego wrócić, bez znaczenia kto jakie ma poglądy. Najważniejsze jest to, że kiedyś walczył o wspólną sprawę. Ta pamięć, wspólne wspomnienia, wspólna historia powinny być dla nich ważne.
Państwo polskie przywraca dziś pamięć tym ludziom? Powstaje chociażby muzeum, którego dyrektorem pan został.
Warto mówić o tym, że po 27 latach od odzyskania przez Polskę niepodległości, po absolutnie historycznej decyzji ministra Zbigniewa Ziobro, doczekaliśmy się wreszcie muzeum, które właśnie powstaje. To muzeum upamiętni ofiary zbrodni komunistycznych. Polacy czekali na to bardzo długo.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319244-nasz-wywiad-jacek-pawlowicz-stan-wojenny-to-komunistyczne-barbarzynstwo-stlamszenie-pragnien-o-zyciu-w-normalnym-kraju
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.