Chyba już dostatecznie widać, że nie chodzi o żadną obronę demokracji, lecz o jej obalanie, o obalenie demokratycznie wybranej władzy i o jej przejęcie. Po apelu KOD o demonstracji 13 grudnia, w której nawołuje się do wypowiedzenia posłuszeństwa przez służby państwa nie ma już mowy o żadnej demokracji, lecz przeciwnie, o anarchii, wywoływaniu zamieszek, a nawet, jak słychać w niektórych wypowiedziach zwolenników KOD, o starciach i rozlewie krwi.
Ludzie, którzy podpisali się pod apelem „wypowiedzenia posłuszeństwa”, przywódcy partii opozycyjnych, prezydencji miast, byli opozycjoniści sami zdyskwalifikowali się jako ludzie zaufania publicznego, politycy którzy powinni respektować nadrzędny interes społeczny, być odpowiedzialnymi za stan państwa. Przeciwnie, położyli to wszystko na szali dla własnego grupowego interesu, to wszystko mogą poświęcić dla zdobycia władzy. Czy zdają sobie sprawę po tamtych radykalnych, krańcowych i prowokacyjnych wezwaniach do przemocy, że mogą być odpowiedzialni za nieprzewidziane, nieodwracalne wypadki. Czy chcieliby narazić zdrowie, a może i życie rodaków dla swej wygranej, czy do tego nawołują panowie Schetyna, Wałęsa, Frasyniuk, nie wspominając już innych, zwłaszcza młodszych i nowoczesnych, znanych z ignorancji historycznej, akurat 13 grudnia, tej najtragiczniejszej daty polskiej od kilkudziesięciu lat. Czyżby nie bali się nowych ofiar?
KOD demonstrował sobie przez cały rok, kiedy chciał. Wybór daty 13 grudnia na kolejną swoją manifę, daty, która powinna być ustanowiona jako dzień pamięci o stu przynajmniej, często młodocianych ofiarach stanu wojennego, jest szczególnie ohydną prowokacją, nie tylko zbezczeszczeniem pamięci ofiar i ich rodzin, ale tysięcy uwięzionych i internowanych, z rozbiciem wspólnej solidarności.*
Dlatego kuriozalne wypowiedzi niektórych opozycjonistów ( mniejsza o b. funkcjonariuszy, którzy trwają przy swoim) są nie tylko ich kompromitacją polityczną i moralną, ale też szczególnym przypadkiem ludzkiej degradacji, upadku. Ich sojusz z jawnymi zwolennikami stanu wojennego i reżimu PRL, którzy nadal się objawiają jest dziś dość groteskowym odtworzeniem układu Okrągłego Stołu, z którego wyrosła aferalna, korupcjogenna, niesprawiedliwa III RP i nowa klasa właścicieli Polski. Wygląda to rzeczywiście dość karykaturalnie, ale i złowrogo, gdy ludzie, którzy walczyli, jak podkreślają z komunizmem stają razem z tymi, co bronili komunizmu czołgami, karabinami i dekretami stanu wojennego. To żałosne, że niektórzy nawet usprawiedliwiają kogoś takiego, co opowiada bzdury o „kulturalnej rewolucji” w stanie wojennym, a przywódca KOD o zamieszkach w kopalni „Wujek”. Słynny opozycjonista wydaje świadectwo moralne, jak to demokracja daje „drugie życie”, już oczyszczone, niezawinione, a b. funkcjonariusz dostaje glejt na wychowanie młodzieży, co wielu wojskowych wykorzystało. Klasyk rewolucyjny Karol Marks w jednym miał rację, gdy zauważył, że „historia powtarza się, ale jako farsa”. Zaiste Jarosław Kaczyński miał rację, mówiąc już dawno temu: „Stoicie tam, gdzie stało ZOMO”.
Stale ktoś chce zabełtać naszą historię, jak nie zakłamać, to zamieszać, odwrócić, by głupi lud uwierzył w to, co mu się powie, co mądrzejsi z elit mu wytłumaczą. Już dawno kazano wybierać przyszłość, by nie znać przeszłości, ale i tego, co się aktualnie dzieje. W ten sposób łatwo też wywoływać mylne emocje zbiorowe, odwracać uwagę, przykrywać niewygodne sytuacje, afery i masowe przekręty, oczywiście również przy pomocy agitacji „zaprzyjaźnionych mediów” i funkcyjnych dziennikarzy. KOD lubi rozmaite inscenizacje i rekonstrukcje historyczne, choć różne ich próby wypadają groteskowo, bo demagogicznie i pozersko. Czy jednak tym razem chciałby ponownie wywołać 13, a może już 10 grudnia, jak zapowiadają radykalni ich koalicjanci, stan wojenny, Może chcieliby odegrać stłamszoną Solidarność, może ofiary stanu wojennego, choćby był on dość kulturalny. Stłamszoną oczywiście przez reżim, no czyj, kogo?, oczywiście wszyscy zgadli.
Tę dość banalną już, a do tego zafałszowaną walkę o demokrację, bo przecież chodzi w niej tylko o wywoływanie buntu i zamieszek, wzniecanie zbiorowych emocji, organizowanie tłumów przy pomocy demagogicznych i agresywnych haseł, to wszystko zostało już szczegółowo i wnikliwie opisane na tym portalu. Rozprawili się z tym wszystkim swymi ostrymi piórami tacy publicyści, jak Janusz Szewczak, Stanisław Janecki, Krzysztof Feusette czy Andrzej Potocki, do których trudno dorównać intelektualnie publicystom z drugiej strony. Szkoda więc nad tym więcej się rozwodzić. Chciałbym tylko na koniec zwrócić uwagę na jedną okoliczność ostatnich wydarzeń. Wśród sygnatariuszy apelu KOD widnieje skromnie na końcu podpis Aleksandra Smolara, prezesa Fundacji Batorego, która, jak wiadomo, miała swój udział w organizowaniu KOD. Prezes Smolar nie wypowiada się publicznie jak inni sygnatariusze, obserwuje sytuację, czeka, co z niej wyniknie. Dziś więcej wiemy o Fundacji Batorego, która powstała w Polsce już w 1988 roku, a więc jeszcze za zgodą władz komunistycznych PRL, była finansowana przez amerykańskiego potentata Georga Sorosa i miała wpływ na transformację ekonomiczną Polski po 1989 roku. Soros dorobił się ogromnego majątku na spekulacjach finansowych na skalę światową, znany jest z destabilizacji rynków finansowych w Wielkiej Brytanii i na Dalekim Wschodzie. Jest graczem światowym o ambicjach globalisty zmieniającego porządek świata także politycznie. Ten człowiek postanowił także zostać filantropem, który będzie naprawiał świat przy pomocy sieci fundacji i organizacji pozarządowych, które proponują, co? – oczywiście demokrację i społeczeństwo otwarte. Jest to oczywiście demokracja będąca własnością Sorosa, co można rozumieć dosłownie, i ideologia społeczeństwa otwartego, która obecnie przeszła już w swe zaprzeczenie pod wpływem poprawności politycznej i schematów lewicowo-liberalnych. To ruch, który wspiera zmiany polityczne w krajach na całym świecie według swych założeń, kwestionuje porządek krajów narodowych, tożsamości i tradycji religijnej, a także wspiera różne rewolty, protesty i akcje kontrkulturowe. Soros ma wielu przeciwników na świecie, wiadomo, że zwalczał prezydenta Buscha, a wspierał także finansowo Clintona i jego żonę jako przyszłą prezydentkę (słynna Fundacja Clintonów). Obecnie ma wielkie wpływy w Europie Wschodniej, w państwach postkomunistycznych, na Bałkanach, w Gruzji, na Ukrainie. Jego filantropijne intencje poddawane są w wątpliwość przez licznych analityków i publicystów. Najlepiej streścił pakiet idei Sorosa amerykański publicysta Richard Poe:
Soros kontynuował prywatne akcje filantropijne, które pochłonęły w sumie ponad 5 miliardów dolarów, by podważyć tradycyjne zachodnie wartości. Jego wydatki miały promować prawo do aborcji, ateizm, legalizację narkotyków, wyzwolenie seksualne, eutanazję, feminizm, ograniczenie dostępu do broni, globalizację, masową migrację, małżeństwa osób tej samej płci i inne radykalne eksperymenty manipulacji społecznej.
W Polsce, prócz fundacji Batorego, na którą Soros łoży wielkie pieniądze, wspomaga także inne organizacje pozarządowe, które uważają się za niezależne.
Owszem, są one może niezależne od rządu ale nie od Sorosa. Trudno sobie wyobrazić, by człowiek, który nigdy nie przestał pomnażać swego majątku, dawał pieniądze za darmo, nie interesował się, czy są wykorzystywane zgodnie z jego zamierzeniami. Dla nas w III RP, która stała się właściwie krajem postkolonialnym, ta dwuznaczna rola postaci, która chce być właścicielem demokracji, zaszczepiać tu swoją ideologią i wpływać na rządzących i ustrój kraju, mająca możliwość jego destabilizacji, taka postać powinna być krytycznie obserwowana. Czy nie jest zastanawiające, że jeden człowiek, przy pomocy sieci swych organizacji wpływać na losy i kształt krajów i społeczeństw. Czy za swe pieniądze może kupić demokrację, prawo, moralność? Co by nie mówić o teoriach spiskowych i światowym rządzie, są przecież, jak widać, ludzie którzy chcieliby, mówiąc trochę kolokwialnie, rządzić światem. To przecież niesamowite, że ktoś, kto nie ma żadnej legitymacji i delegacji demokratycznej, nie został przez nikogo wybrany, sam uznał, że ma prawo decydować o tej demokracji, tylko dlatego, że ma jakieś pieniądze, chce, nie tylko w przewrotny sposób o niej nauczać, ale i ją w podobny sposób wymuszać . Czy to jest demokracja, czy raczej jej zaprzeczenie, czy może w ogóle o co innego chodzi? Kiedy słychać tyle o demokracji, prawach człowieka i wolności, trzeba zaraz podejrzewać jakieś nowe zniewolenie, rodzaj despotii i manipulacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318842-komitet-obalania-demokracji-boj-to-bedzie-ostatni-komunikat-koncowy