Analogiczny przykład dotyczy marszu dzisiejszej opozycji, która chce 13 grudnia tego roku (przy okazji wiadomej rocznicy) wyprowadzić na ulice dziesiątki tysięcy osób - przeciwko rządom PiS. Podtekst jest jasny; tak jak 13 grudnia 1981 roku Jaruzelski wprowadzał stan wojenny, tak podobnie robi dziś Kaczyński. Trzeba zatem protestować i „wypowiadać posłuszeństwo władzy” (i niech każdy interpretuje to hasło po swojemu, niezależnie od zagrożeń).
Głupota i historyczna ignorancja. Ale przecież, nie ma co kryć i zmieniać przeszłości jak u Orwella, PiS również wykorzystywało tę datę. Przy okazji pamięci o ofiarach stanu wojennego upominało się w marszach 13 grudnia o sfałszowane (skręcone) wybory samorządowe, obecność Telewizji Trwam na multipleksie i dziesiątki mniejszych spraw. Sylwetkę Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny przerabiali - na swoją modłę - zarówno dziennikarze „Polityki”, jak i dawnego „Uważam Rze” (patrz: rysunek do tego tekstu).
Nie mam jednak serca znęcać się nad swoim obozem, gdy widzę, jak bezczelnie i topornie wygląda przekaz po drugiej stronie. Za przykład niech posłuży wpis Dominiki Wielowieyskiej z „Gazety Wyborczej”.
A przecież wystarczy zamienić nazwiska: po której stronie są dziś towarzysze Rosati, Święcicki i Kwaśniewski? Albo - z drugiej strony - Wyszkowski i Gwiazdowie? Taka wyliczanka nie ma większego sensu, dzisiejsze podziały zbyt często idą w poprzek historycznym zasługom i zaangażowaniu. A jednak są robione. I dlatego prokurator Piotrowicz może być lustrowany przez media III RP (z takim, a nie innym kapitałem początkowym i bagażem „doświadczeń” ich twórców), a przykłady wstydliwego komunistycznego zaangażowania polityków prawicy mogą być bagatelizowane przez, umownie mówiąc, prasę IV RP. Przecedzają, przecedzamy komara, połykają, połykamy wielbłąda. Uzasadnić, odpowiednio nagiąć i zinterpretować na swoją korzyść można niemal wszystko.
Nikt się do tego nie przyzna i nie łomotnie w piersi, ale wszyscy jesteśmy hipokrytami. Raz bardziej jaskrawo, innym razem tylko pozornie. Może to i dobrze, wszak hipokryzja to hołd oddawany cnocie, ale jednak wszystko to zgrzyta i trzeszczy.
Aha - ani 35. rocznica stanu wojennego, ani żadne marsze 13 grudnia, ani nawet historyczna ocena Piotrowicza, Mazguły czy Wałęsy nie są tu koniecznym i ostatecznym przykładem. Chodzi tylko i aż o przejrzystość reguł gry, intelektualną uczciwość i zdrowe podejście. Czy jesteśmy jeszcze w stanie grać ostro, czasem po bandzie, ale nieznaczonymi kartami?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Analogiczny przykład dotyczy marszu dzisiejszej opozycji, która chce 13 grudnia tego roku (przy okazji wiadomej rocznicy) wyprowadzić na ulice dziesiątki tysięcy osób - przeciwko rządom PiS. Podtekst jest jasny; tak jak 13 grudnia 1981 roku Jaruzelski wprowadzał stan wojenny, tak podobnie robi dziś Kaczyński. Trzeba zatem protestować i „wypowiadać posłuszeństwo władzy” (i niech każdy interpretuje to hasło po swojemu, niezależnie od zagrożeń).
Głupota i historyczna ignorancja. Ale przecież, nie ma co kryć i zmieniać przeszłości jak u Orwella, PiS również wykorzystywało tę datę. Przy okazji pamięci o ofiarach stanu wojennego upominało się w marszach 13 grudnia o sfałszowane (skręcone) wybory samorządowe, obecność Telewizji Trwam na multipleksie i dziesiątki mniejszych spraw. Sylwetkę Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny przerabiali - na swoją modłę - zarówno dziennikarze „Polityki”, jak i dawnego „Uważam Rze” (patrz: rysunek do tego tekstu).
Nie mam jednak serca znęcać się nad swoim obozem, gdy widzę, jak bezczelnie i topornie wygląda przekaz po drugiej stronie. Za przykład niech posłuży wpis Dominiki Wielowieyskiej z „Gazety Wyborczej”.
A przecież wystarczy zamienić nazwiska: po której stronie są dziś towarzysze Rosati, Święcicki i Kwaśniewski? Albo - z drugiej strony - Wyszkowski i Gwiazdowie? Taka wyliczanka nie ma większego sensu, dzisiejsze podziały zbyt często idą w poprzek historycznym zasługom i zaangażowaniu. A jednak są robione. I dlatego prokurator Piotrowicz może być lustrowany przez media III RP (z takim, a nie innym kapitałem początkowym i bagażem „doświadczeń” ich twórców), a przykłady wstydliwego komunistycznego zaangażowania polityków prawicy mogą być bagatelizowane przez, umownie mówiąc, prasę IV RP. Przecedzają, przecedzamy komara, połykają, połykamy wielbłąda. Uzasadnić, odpowiednio nagiąć i zinterpretować na swoją korzyść można niemal wszystko.
Nikt się do tego nie przyzna i nie łomotnie w piersi, ale wszyscy jesteśmy hipokrytami. Raz bardziej jaskrawo, innym razem tylko pozornie. Może to i dobrze, wszak hipokryzja to hołd oddawany cnocie, ale jednak wszystko to zgrzyta i trzeszczy.
Aha - ani 35. rocznica stanu wojennego, ani żadne marsze 13 grudnia, ani nawet historyczna ocena Piotrowicza, Mazguły czy Wałęsy nie są tu koniecznym i ostatecznym przykładem. Chodzi tylko i aż o przejrzystość reguł gry, intelektualną uczciwość i zdrowe podejście. Czy jesteśmy jeszcze w stanie grać ostro, czasem po bandzie, ale nieznaczonymi kartami?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318649-wszyscy-jestesmy-hipokrytami-piotrowicz-marsz-13-grudnia-i-kopacz-w-zsl-jakich-standardow-chcemy-przestrzegac?strona=2