Na głównego beneficjenta prywatyzacji szpitali w lubuskim wyrasta spółka GNS ze Szczecina.
GNS jest operatorem sieci 12 szpitali powiatowych i gminnych. W kierownictwie zasiada Adam Roślewski i Marcin Szulwiński. Roślewski był ostatnim dyrektorem Wydziału Zdrowia Urzędu w Szczecinie, a Szulwiński jest pierwszym dyrektorem Pomorskiej Kasy Chorych, który został odszukany przez Anne Knysok, była minister zdrowia w czasach Jerzego Buzka. Pojawia się tutaj również postać Longina Komołowskiego. Znalazł się on w tym „super interesie”, o którym mówiła Beata Sawicka mówiąc, że „dopiero teraz będzie okazja do kręcenia lodów”.
Przez wiele lat bardzo szybko zmieniła się organizacja firmy, zmieniali się prezesi firmy, co było podyktowane chęcią zatarcia wszelkich śladów, by rozmyć odpowiedzialność. Szpitale są od robieni kosztów, a spółki zewnętrzne do robieni zysków. Publiczne pieniądze przeznaczone na leczenie są wypompowywane, procesy, które przy tej okazji miały miejsce wskazywały na znamiona organizacji przestępczej. U zarania tej firmy jest defekt, który poległ na tym, że pracownicy na głodowych pensjach byli zmuszani, by dorabiać na nadgodzinach. Jednak by zatrzeć fakt, że pracownik ma płacone nie nadgodziny, ale zmuszany jest do umowy śmieciowej. Zatrudniano go w jednym szpitalu na umowę o pracę, a drugi zatrudniał go w nadgodzinach.
Na jakiej zasadzie były przekazywane szpitale?
Szpitale były przekazywane na zasadzie umowy dzierżawy, a później szpital był albo nie był wykupowany. Umowa nie chroniła jednak interesów publicznych, np. parytetów zatrudnienia pracowników, czy wzrostu wynagrodzenia. W momencie kiedy Ewa Kopacz wprowadzała ustawę o działalności leczniczej, zwracałem jej uwagę, że budowana jest taka sama ustawa, jak umowa o dzierżawę, gdzie rośnie ryzyko zagrożenia życia i zdrowia. Prywatyzacja nie jest rozwiązaniem problemów dla problemów szpitali, czego przykładem jest szpital w Krośnie Odrzańskim.
Mówił pan o niebezpieczeństwie zagrożenia życia i zdrowia. Jak to wyglądało w rzeczywistości?
W lutym 2015 roku zorganizowaliśmy spotkanie z osobami, które protestowały, aby dowiedzieć się, jak sprawy się rzeczywiście mają. Za przykład została przywołana sytuacja, kiedy na oddziale położniczo-ginekologicznym zostały jedynie dwie osoby i w momencie, kiedy te osoby udawały się na jakiś zabieg np. cesarskiego cięcia, to pacjentki po zabiegach operacyjnych i noworodki zostawały absolutnie same. Tam nie było nawet sprzątaczki. Do takich sytuacji mogło dojść z powodu działań Ewy Kopacz, która dla szpitali prywatnych usunęła normy zatrudnienia.
Jest pan od długiego czasu w ruchu antyprywatyzacyjnym. Toczone są wobec pana postępowania. Nie jest łatwo…
Obecnie toczonych jest dokładnie 7 postępowań przeciwko mnie. W zeszłym tygodniu zdarzyło się jednak coś o wiele gorszego. Byłem konsultowany przez trzech psychiatrów z uwagi na moje działania i teksty, które pisałem, badano mnie w kierunku schorzenia wytwórczego, czyli schizofrenii albo paranoi, ponieważ rzecznik śląskiej Okręgowej Izby Lekarskiej założył, że jest niemożliwe to, co mówię, żeby na oddziale w ogóle nie było lekarza. Wytrąciło mnie to z równowagi. To było jak za stalinowskich czasów, kiedy psychiatrzy robili czarną robotę za polityków, gdzie u zdrowych osób, które były przeciwko władzy, rozpoznawano chorobę psychiatryczną.
Rozmawiał Kamil Kwiatek.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na głównego beneficjenta prywatyzacji szpitali w lubuskim wyrasta spółka GNS ze Szczecina.
GNS jest operatorem sieci 12 szpitali powiatowych i gminnych. W kierownictwie zasiada Adam Roślewski i Marcin Szulwiński. Roślewski był ostatnim dyrektorem Wydziału Zdrowia Urzędu w Szczecinie, a Szulwiński jest pierwszym dyrektorem Pomorskiej Kasy Chorych, który został odszukany przez Anne Knysok, była minister zdrowia w czasach Jerzego Buzka. Pojawia się tutaj również postać Longina Komołowskiego. Znalazł się on w tym „super interesie”, o którym mówiła Beata Sawicka mówiąc, że „dopiero teraz będzie okazja do kręcenia lodów”.
Przez wiele lat bardzo szybko zmieniła się organizacja firmy, zmieniali się prezesi firmy, co było podyktowane chęcią zatarcia wszelkich śladów, by rozmyć odpowiedzialność. Szpitale są od robieni kosztów, a spółki zewnętrzne do robieni zysków. Publiczne pieniądze przeznaczone na leczenie są wypompowywane, procesy, które przy tej okazji miały miejsce wskazywały na znamiona organizacji przestępczej. U zarania tej firmy jest defekt, który poległ na tym, że pracownicy na głodowych pensjach byli zmuszani, by dorabiać na nadgodzinach. Jednak by zatrzeć fakt, że pracownik ma płacone nie nadgodziny, ale zmuszany jest do umowy śmieciowej. Zatrudniano go w jednym szpitalu na umowę o pracę, a drugi zatrudniał go w nadgodzinach.
Na jakiej zasadzie były przekazywane szpitale?
Szpitale były przekazywane na zasadzie umowy dzierżawy, a później szpital był albo nie był wykupowany. Umowa nie chroniła jednak interesów publicznych, np. parytetów zatrudnienia pracowników, czy wzrostu wynagrodzenia. W momencie kiedy Ewa Kopacz wprowadzała ustawę o działalności leczniczej, zwracałem jej uwagę, że budowana jest taka sama ustawa, jak umowa o dzierżawę, gdzie rośnie ryzyko zagrożenia życia i zdrowia. Prywatyzacja nie jest rozwiązaniem problemów dla problemów szpitali, czego przykładem jest szpital w Krośnie Odrzańskim.
Mówił pan o niebezpieczeństwie zagrożenia życia i zdrowia. Jak to wyglądało w rzeczywistości?
W lutym 2015 roku zorganizowaliśmy spotkanie z osobami, które protestowały, aby dowiedzieć się, jak sprawy się rzeczywiście mają. Za przykład została przywołana sytuacja, kiedy na oddziale położniczo-ginekologicznym zostały jedynie dwie osoby i w momencie, kiedy te osoby udawały się na jakiś zabieg np. cesarskiego cięcia, to pacjentki po zabiegach operacyjnych i noworodki zostawały absolutnie same. Tam nie było nawet sprzątaczki. Do takich sytuacji mogło dojść z powodu działań Ewy Kopacz, która dla szpitali prywatnych usunęła normy zatrudnienia.
Jest pan od długiego czasu w ruchu antyprywatyzacyjnym. Toczone są wobec pana postępowania. Nie jest łatwo…
Obecnie toczonych jest dokładnie 7 postępowań przeciwko mnie. W zeszłym tygodniu zdarzyło się jednak coś o wiele gorszego. Byłem konsultowany przez trzech psychiatrów z uwagi na moje działania i teksty, które pisałem, badano mnie w kierunku schorzenia wytwórczego, czyli schizofrenii albo paranoi, ponieważ rzecznik śląskiej Okręgowej Izby Lekarskiej założył, że jest niemożliwe to, co mówię, żeby na oddziale w ogóle nie było lekarza. Wytrąciło mnie to z równowagi. To było jak za stalinowskich czasów, kiedy psychiatrzy robili czarną robotę za polityków, gdzie u zdrowych osób, które były przeciwko władzy, rozpoznawano chorobę psychiatryczną.
Rozmawiał Kamil Kwiatek.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/318577-tylko-u-nas-o-patologiach-prywatyzacji-lubuskich-szpitali-tych-nieprawidlowosci-nie-chcial-nikt-zauwazyc-w-tle-kopacz-i-pahl?strona=2