Przypominam, że pierwszą ustawę dezubekizacyjną, ku mojemu zaskoczeniu, wprowadził premier Donald Tusk. Minister Błaszczak idzie jednak dalej
— mówi portalowi wPolityce.pl Jan Rulewski, senator PO, opozycjonista w czasach PRL.
wPolityce.pl: Czy odetchnął Pan z ulgą, gdy pojawiła się informacja, że Józef Pinior jednak nie trafi do aresztu?
Jan Rulewski, senator PO: Tak, oczywiście. Po części czułem się winny czy też aresztowany. Ciągle czuję się członkiem pokolenia, które rzucało wyzwania, a teraz broni uczciwości naszych wyzwań. Stawiam tezę, że o ile życie parlamentarne niesie ze sobą ryzyko afer, nadużyć i nieodpowiedzialności, to nie dotyczy to starszych parlamentarzystów, a w szczególności „Solidarności”. Gdy pojawia się informacja, że nasz kolega jest uwikłany w brzydkie sprawy, to mam poczucie, że się myliłem. A jeżeli się myliłem, to znaczy, że jestem nieodpowiedzialny.
Czy powinniśmy mówić o czyjejś winie lub jej braku, gdy sprawa wykracza poza podział polityczny? W końcu działania wobec Piniora CBA podejmowało jeszcze w czasach rządów PO.
Nie, tego nie powiedziałem. Mam już pewne doświadczenie i chciałbym podkreślić, że zgadzam się z hierarchami kościelnymi: mamona stała się nowym królestwem.
Ryzyko związane z władzą?
Przede wszystkim mamona. Nawet ludzie - zdawałoby się nieposzlakowani, kryształowi - tej mamonie ulegali. Nie wszyscy. Piniora znałem, razem pracowaliśmy w Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. Postrzegam go jako człowieka, który realizuje założenia etosu „Solidarności”. Nie zauważyłem nawet fragmencików zachowań, które świadczyłyby o jego przywiązaniu do królestwa mamony.
Czy to samo powiedziałby Pan o jego współpracownikach? Słyszymy, że być może to oni stoją za pewnymi powiązaniami byłego parlamentarzysty, które zwróciły uwagę śledczych.
Takie sytuacje mają miejsce. Nie chcę powiedzieć, że ja mam takie doświadczenia, ale można zauważyć, że pod nieobecność posła czy senatora różni ludzie próbują wejść w jego buty i zobowiązują się do określonych działań.
Skoro jesteśmy już o przeszłości, to jak oceniłby Pan ustawę dezubekizacyjną?
Przypominam, że pierwszą ustawę dezubekizacyjną, ku mojemu zaskoczeniu, wprowadził premier Donald Tusk. Było to bardzo ostre cięcie. Przeprowadzono to dość sprawnie, ale nie bez sprzeciwu opinii publicznej. Byłem autorem preambuły, która określała zasadę tej ustawy, co miało kluczowe znaczenie w procesach w Strasburgu. Minister Błaszczak idzie jednak dalej. Te rozwiązania dotykają osób, które funkcjonują już od dwudziestu kilku lat, były weryfikowane. Niewiedza pana Błaszczaka wynika moim zdaniem z tezy, według której mieliśmy tolerować te przywileje. Chciałbym jednak zauważyć, że osobom zweryfikowanym emeryturę naliczano w stosunku do ostatnich stanowisk. Jeśli np. rosła pensja pułkownika, rosła również emerytura pułkownika w stanie spoczynku. To rzeczywiście przyczyniało się do tworzenia się kominów płacowych. Ponadto wiele osób pracowało później na odcinku cywilnym, co też powodowało narastanie takich świadczeniowych bąbli. Pamiętam, że przychodziły do mnie cywilne pracownice MSW, które mówiły: dobrze, żeście zabrali generałom, ale dlaczego nam spadły emerytury z 1800 zł do 1200 zł.
Nie był Pan zaskoczony, że takie osoby przychodzą do byłego opozycjonisty?
Kobieta, która powiedziała te słowa, przyszła do mnie z księdzem. Podawała argument, że niejako poza oficjalnym obiegiem wydała duchownemu paszport do Rzymu. Przyznam, że nie mogę się zgodzić z tym, by prześladowano wdowy i dzieci, które - mimo że zrodzone z ubeckiego lub półubeckiego związku - też są obywatelami.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przypominam, że pierwszą ustawę dezubekizacyjną, ku mojemu zaskoczeniu, wprowadził premier Donald Tusk. Minister Błaszczak idzie jednak dalej
— mówi portalowi wPolityce.pl Jan Rulewski, senator PO, opozycjonista w czasach PRL.
wPolityce.pl: Czy odetchnął Pan z ulgą, gdy pojawiła się informacja, że Józef Pinior jednak nie trafi do aresztu?
Jan Rulewski, senator PO: Tak, oczywiście. Po części czułem się winny czy też aresztowany. Ciągle czuję się członkiem pokolenia, które rzucało wyzwania, a teraz broni uczciwości naszych wyzwań. Stawiam tezę, że o ile życie parlamentarne niesie ze sobą ryzyko afer, nadużyć i nieodpowiedzialności, to nie dotyczy to starszych parlamentarzystów, a w szczególności „Solidarności”. Gdy pojawia się informacja, że nasz kolega jest uwikłany w brzydkie sprawy, to mam poczucie, że się myliłem. A jeżeli się myliłem, to znaczy, że jestem nieodpowiedzialny.
Czy powinniśmy mówić o czyjejś winie lub jej braku, gdy sprawa wykracza poza podział polityczny? W końcu działania wobec Piniora CBA podejmowało jeszcze w czasach rządów PO.
Nie, tego nie powiedziałem. Mam już pewne doświadczenie i chciałbym podkreślić, że zgadzam się z hierarchami kościelnymi: mamona stała się nowym królestwem.
Ryzyko związane z władzą?
Przede wszystkim mamona. Nawet ludzie - zdawałoby się nieposzlakowani, kryształowi - tej mamonie ulegali. Nie wszyscy. Piniora znałem, razem pracowaliśmy w Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji. Postrzegam go jako człowieka, który realizuje założenia etosu „Solidarności”. Nie zauważyłem nawet fragmencików zachowań, które świadczyłyby o jego przywiązaniu do królestwa mamony.
Czy to samo powiedziałby Pan o jego współpracownikach? Słyszymy, że być może to oni stoją za pewnymi powiązaniami byłego parlamentarzysty, które zwróciły uwagę śledczych.
Takie sytuacje mają miejsce. Nie chcę powiedzieć, że ja mam takie doświadczenia, ale można zauważyć, że pod nieobecność posła czy senatora różni ludzie próbują wejść w jego buty i zobowiązują się do określonych działań.
Skoro jesteśmy już o przeszłości, to jak oceniłby Pan ustawę dezubekizacyjną?
Przypominam, że pierwszą ustawę dezubekizacyjną, ku mojemu zaskoczeniu, wprowadził premier Donald Tusk. Było to bardzo ostre cięcie. Przeprowadzono to dość sprawnie, ale nie bez sprzeciwu opinii publicznej. Byłem autorem preambuły, która określała zasadę tej ustawy, co miało kluczowe znaczenie w procesach w Strasburgu. Minister Błaszczak idzie jednak dalej. Te rozwiązania dotykają osób, które funkcjonują już od dwudziestu kilku lat, były weryfikowane. Niewiedza pana Błaszczaka wynika moim zdaniem z tezy, według której mieliśmy tolerować te przywileje. Chciałbym jednak zauważyć, że osobom zweryfikowanym emeryturę naliczano w stosunku do ostatnich stanowisk. Jeśli np. rosła pensja pułkownika, rosła również emerytura pułkownika w stanie spoczynku. To rzeczywiście przyczyniało się do tworzenia się kominów płacowych. Ponadto wiele osób pracowało później na odcinku cywilnym, co też powodowało narastanie takich świadczeniowych bąbli. Pamiętam, że przychodziły do mnie cywilne pracownice MSW, które mówiły: dobrze, żeście zabrali generałom, ale dlaczego nam spadły emerytury z 1800 zł do 1200 zł.
Nie był Pan zaskoczony, że takie osoby przychodzą do byłego opozycjonisty?
Kobieta, która powiedziała te słowa, przyszła do mnie z księdzem. Podawała argument, że niejako poza oficjalnym obiegiem wydała duchownemu paszport do Rzymu. Przyznam, że nie mogę się zgodzić z tym, by prześladowano wdowy i dzieci, które - mimo że zrodzone z ubeckiego lub półubeckiego związku - też są obywatelami.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317779-nasz-wywiad-rulewski-jestem-za-odbieraniem-przywilejow-za-wyrozniajaca-sie-sluzbe-w-sb-w-tym-aspekcie-zgadzam-sie-z-blaszczakiem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.