Codzienne kłopoty rządzących są nie do uniknięcia - setki, dziesiątki tysięcy małych i dużych pożarów do ugaszenia, spraw do załatwienia i pytań ze strony mediów. PiS (zwłaszcza w porównaniu z PO/PSL) ma pod tym względem szczególnie pod górkę. Ale niektóre z kłopotów można antycypować, uprzedzać je i unikać ich. Wreszcie - prowadzić taką politykę, która pozwoli na stabilizację tej ekipy.
Pewnie to nie do końca trafne zestawienie, ale myślę, że trzeba tutaj porównać pracę komisji śledczej ds. Amber Gold z tym, co działo się (i dzieje) wokół odwołania wiceministra Roberta Greya.
Zacznijmy od pozytywów. Regularnie i szczegółowo relacjonujemy obrady komisji kierowanej przez poseł Małgorzatę Wassermann. Zachęcam do sięgnięcia i wczytania się w nasze publikacje. Rzadko w tak bezpośredni sposób chwalę polityków, ale działalność pani przewodniczącej jest wzorowa.
Wassermann nie tylko jest rewelacyjnie przygotowana do obrad, umie zadać szczegółowe pytania podczas przesłuchań, ale także spokojnie prowadzi pracę komisji, nie wdając się w polityczne awantury i partyjne przepychanki. Unika pokusy (podsuwanej przez media z prawej i lewej strony) pójścia na skróty i sprowadzenia prac śledczych parlamentarzystów do nagonki na Donalda Tuska. Nie w tym rzecz. Z mozołem (przy wsparciu innych posłów komisji) punktuje prokuratorów, umiejętnie ich dociska, pamięta szczegóły, zna dokumenty, jest do bólu merytoryczna.
Efekt jest taki, że do pracy tej komisji śledczej mało kto ma jakiekolwiek uwagi. Choć odsłania ona kulisy patologii systemu stworzonego przez Platformę (i „niezależną” prokuraturę), to nawet politycy PO i bliscy jej publicyści są bezradni. Z faktami nie da się dyskutować, z konsekwentną i mrówczą pracą Wassermann - również nie. Może zgrzytać zębami (bredząc o nagonce) z Brukseli Donald Tusk, ale nikt mu się tutaj nie wystawia zaczepkami czy pójściem na skróty i ferowaniem wyroków.
Praca przewodniczącej Wassermann w komisji śledczej jest nienaganna - i pod kątem merytorycznego zaangażowania, i w kwestii rezultatu wizerunkowego. Słowem; nie ma się do czego (przynajmniej na razie) doczepić, a przy tym daje to wszystko głęboki polityczny oddech Prawu i Sprawiedliwości; jest znaczącym wsparciem w codziennych potyczkach jakich wiele. Wassermann i kierowana przez nią komisja udowadniają, że można inaczej, że się da: profesjonalnie, rzetelnie i spokojnie.
Z drugiej strony ostatnie dni to również przedziwne zamieszanie wokół odwołanego wiceministra Roberta Greya. Serwis Wyborcza.pl, który pierwszy poinformował o dymisji, podał, że został on odwołany pilnie, gdyż zataił fakt współpracy ze służbami USA, mimo że był o to pytany. Witold Waszczykowski, sam Grey i całe MSZ zapewniają, że jest inaczej.
WIĘCEJ:
Robert Grey odwołany z funkcji wiceministra spraw zagranicznych
Nawet jeśli publikacja „Gazety Wyborczej” była „teoryjką sensacyjną”, to proszę spojrzeć i samemu ocenić sposób tłumaczenia przez MSZ, które w lakonicznym komunikacie oznajmia:
Odwołanie wiceministra Roberta Greya wynika ze zmiany koncepcji kierownictwa MSZ.
Zmiana koncepcji musiała być doprawdy błyskawiczna. Jeszcze dzień wcześniej minister Waszczykowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, pytany o Greya, nie wspomniał ani słowem o jakichś wątpliwościach czy problemach. Jeszcze we wtorek minister Grey miał lecieć do Szwecji z prezydentem Andrzejem Dudą - nie poleciał, zniknął ze składu delegacji. Jeszcze kilka dni temu Mr. Grey udzielał jednemu z dziennikarzy naszego portalu długiego wywiadu o swoich planach w ministerstwie (autoryzacji niestety się nie doczekaliśmy i chyba już nie doczekamy). Nie było mowy o zmianach w kierownictwie, nie było wzmianki czy sugestii o tym, że coś jest nie tak.
Co takiego stało się we wtorkowe popołudnie, że plany dotyczące wiceministra Greya tak drastycznie uległy zmianie? Jeśli „Gazeta Wyborcza” nałgała, to w obowiązku MSZ jest przedstawiewnie wyczerpującej odpowiedzi, jak było naprawdę (być może nawet na konferencji prasowej), a nie ograniczenie się do dwóch zdań o „zmianie koncepcji w kierownictwie”.
Zapytaliśmy o to szefa polskiej dyplomacji, ale nie udzielił bezpośredniej i klarownej odpowiedzi.
To są techniczne, służbowe problemy w resorcie, które chcę inaczej ułożyć. (…) Wiceminister Grey nie został o nic oskarżony, nie zostały postawione mu żadne zarzuty. To rutynowa zmiana. Szybsza niż się spodziewałem, ale tak bywa
— mówił Waszczykowski.
Nie są to bardzo precyzyjne wyjaśnienia. A jeśli dziennikarze z Czerskiej nakłamali, to Mr. Grey powinien nie mieć litości, tylko pójść do sądu, żądać przeprosin i odszkodowania. Skończyło się na dementi prasowym. To zbyt poważna sprawa, by machnąć ręką.
O wątpliwościach wokół nominacji dla pana Greya pisał na naszym portalu Piotr Skwieciński jeszcze w momencie, gdy wszystko - przynajmniej zdaniem MSZ - wydawało się iść jak należy. W odpowiedzi na artykuł Piotra resort zapewniał, że wszystko jest w porządku. Dziś wiadomo, że była to jakaś forma gry na czas albo po prostu ówczesny brak informacji. W najlepszym razie (jeśli w ogóle można mówić o „najlepszym razie” w tej sprawie) - brak koordynacji i planowania. Nie wiadomo, co gorsze.
WIĘCEJ: Dziwna nominacja w MSZ, czyli podążamy za przykładem Ukrainy?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Codzienne kłopoty rządzących są nie do uniknięcia - setki, dziesiątki tysięcy małych i dużych pożarów do ugaszenia, spraw do załatwienia i pytań ze strony mediów. PiS (zwłaszcza w porównaniu z PO/PSL) ma pod tym względem szczególnie pod górkę. Ale niektóre z kłopotów można antycypować, uprzedzać je i unikać ich. Wreszcie - prowadzić taką politykę, która pozwoli na stabilizację tej ekipy.
Pewnie to nie do końca trafne zestawienie, ale myślę, że trzeba tutaj porównać pracę komisji śledczej ds. Amber Gold z tym, co działo się (i dzieje) wokół odwołania wiceministra Roberta Greya.
Zacznijmy od pozytywów. Regularnie i szczegółowo relacjonujemy obrady komisji kierowanej przez poseł Małgorzatę Wassermann. Zachęcam do sięgnięcia i wczytania się w nasze publikacje. Rzadko w tak bezpośredni sposób chwalę polityków, ale działalność pani przewodniczącej jest wzorowa.
Wassermann nie tylko jest rewelacyjnie przygotowana do obrad, umie zadać szczegółowe pytania podczas przesłuchań, ale także spokojnie prowadzi pracę komisji, nie wdając się w polityczne awantury i partyjne przepychanki. Unika pokusy (podsuwanej przez media z prawej i lewej strony) pójścia na skróty i sprowadzenia prac śledczych parlamentarzystów do nagonki na Donalda Tuska. Nie w tym rzecz. Z mozołem (przy wsparciu innych posłów komisji) punktuje prokuratorów, umiejętnie ich dociska, pamięta szczegóły, zna dokumenty, jest do bólu merytoryczna.
Efekt jest taki, że do pracy tej komisji śledczej mało kto ma jakiekolwiek uwagi. Choć odsłania ona kulisy patologii systemu stworzonego przez Platformę (i „niezależną” prokuraturę), to nawet politycy PO i bliscy jej publicyści są bezradni. Z faktami nie da się dyskutować, z konsekwentną i mrówczą pracą Wassermann - również nie. Może zgrzytać zębami (bredząc o nagonce) z Brukseli Donald Tusk, ale nikt mu się tutaj nie wystawia zaczepkami czy pójściem na skróty i ferowaniem wyroków.
Praca przewodniczącej Wassermann w komisji śledczej jest nienaganna - i pod kątem merytorycznego zaangażowania, i w kwestii rezultatu wizerunkowego. Słowem; nie ma się do czego (przynajmniej na razie) doczepić, a przy tym daje to wszystko głęboki polityczny oddech Prawu i Sprawiedliwości; jest znaczącym wsparciem w codziennych potyczkach jakich wiele. Wassermann i kierowana przez nią komisja udowadniają, że można inaczej, że się da: profesjonalnie, rzetelnie i spokojnie.
Z drugiej strony ostatnie dni to również przedziwne zamieszanie wokół odwołanego wiceministra Roberta Greya. Serwis Wyborcza.pl, który pierwszy poinformował o dymisji, podał, że został on odwołany pilnie, gdyż zataił fakt współpracy ze służbami USA, mimo że był o to pytany. Witold Waszczykowski, sam Grey i całe MSZ zapewniają, że jest inaczej.
WIĘCEJ:
Robert Grey odwołany z funkcji wiceministra spraw zagranicznych
Nawet jeśli publikacja „Gazety Wyborczej” była „teoryjką sensacyjną”, to proszę spojrzeć i samemu ocenić sposób tłumaczenia przez MSZ, które w lakonicznym komunikacie oznajmia:
Odwołanie wiceministra Roberta Greya wynika ze zmiany koncepcji kierownictwa MSZ.
Zmiana koncepcji musiała być doprawdy błyskawiczna. Jeszcze dzień wcześniej minister Waszczykowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, pytany o Greya, nie wspomniał ani słowem o jakichś wątpliwościach czy problemach. Jeszcze we wtorek minister Grey miał lecieć do Szwecji z prezydentem Andrzejem Dudą - nie poleciał, zniknął ze składu delegacji. Jeszcze kilka dni temu Mr. Grey udzielał jednemu z dziennikarzy naszego portalu długiego wywiadu o swoich planach w ministerstwie (autoryzacji niestety się nie doczekaliśmy i chyba już nie doczekamy). Nie było mowy o zmianach w kierownictwie, nie było wzmianki czy sugestii o tym, że coś jest nie tak.
Co takiego stało się we wtorkowe popołudnie, że plany dotyczące wiceministra Greya tak drastycznie uległy zmianie? Jeśli „Gazeta Wyborcza” nałgała, to w obowiązku MSZ jest przedstawiewnie wyczerpującej odpowiedzi, jak było naprawdę (być może nawet na konferencji prasowej), a nie ograniczenie się do dwóch zdań o „zmianie koncepcji w kierownictwie”.
Zapytaliśmy o to szefa polskiej dyplomacji, ale nie udzielił bezpośredniej i klarownej odpowiedzi.
To są techniczne, służbowe problemy w resorcie, które chcę inaczej ułożyć. (…) Wiceminister Grey nie został o nic oskarżony, nie zostały postawione mu żadne zarzuty. To rutynowa zmiana. Szybsza niż się spodziewałem, ale tak bywa
— mówił Waszczykowski.
Nie są to bardzo precyzyjne wyjaśnienia. A jeśli dziennikarze z Czerskiej nakłamali, to Mr. Grey powinien nie mieć litości, tylko pójść do sądu, żądać przeprosin i odszkodowania. Skończyło się na dementi prasowym. To zbyt poważna sprawa, by machnąć ręką.
O wątpliwościach wokół nominacji dla pana Greya pisał na naszym portalu Piotr Skwieciński jeszcze w momencie, gdy wszystko - przynajmniej zdaniem MSZ - wydawało się iść jak należy. W odpowiedzi na artykuł Piotra resort zapewniał, że wszystko jest w porządku. Dziś wiadomo, że była to jakaś forma gry na czas albo po prostu ówczesny brak informacji. W najlepszym razie (jeśli w ogóle można mówić o „najlepszym razie” w tej sprawie) - brak koordynacji i planowania. Nie wiadomo, co gorsze.
WIĘCEJ: Dziwna nominacja w MSZ, czyli podążamy za przykładem Ukrainy?
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317656-wiecej-profesjonalizmu-wassermann-mniej-chaosu-w-stylu-akcji-z-greyem-ta-ekipa-jak-tlenu-potrzebuje-stabilizacji-i-spokoju