Słowa w takich wypadkach odklejają się od znaczeń i żyją własnym życiem godząc w 10 miesięcy ciężkiej pracy na rzecz dobrej zmiany w telewizji publicznej
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Jacek Kurski, prezes TVP.
wPolityce.pl: Bardzo zabolała Pana krytyka Wiadomości ze strony wicepremiera Glińskiego? To pierwszy i dość niespodziewany tak ostry głos ze strony rządu pod adresem zreformowanej TVP…
Jacek Kurski, prezes TVP: W mojej ocenie to nie był głos rządu, tylko osobista wypowiedź. Co do tego po stwierdzeniach miarodajnych osób nie ma wątpliwości. Ale oczywiście wypowiedź najpierw zdziwiła, bo szanuję dorobek Profesora i widzę jak próbuje przywrócić równowagę w finansowaniu kultury i czego sam doświadczył, jak łatwo media broniące III RP podejmują tego rodzaju zarzuty i ten język. Więc wie, że tu trzeba spokoju i rozwagi w języku. Ale ta wypowiedź także zabolała, bo była krzywdząca dla „Wiadomości”.
„Wiadomości” są poważnym i profesjonalnym serwisem, który rzetelnie informuje o ważnych sprawach dla Polaków, wyświetla patologie w wielu obszarach życia publicznego, ciesząc się dużą wiarygodnością społeczną, o czym świadczy ciągle rosnąca, wielomilionowa widownia. I nie zasłużyły na taką krytykę. Zwłaszcza, że mainstream który przez lata okłamywał i ogłupiał Polaków, i dla którego „Wiadomości” w nowym kształcie są solą w oku - wykorzysta każdą okazję do zdyskredytowania pozytywnych zmian w Telewizji Polskiej. Jest tylko jeden pozytyw tej kontrowersji.
Jaki?
Ta sprawa bardzo jasno dowodzi niezależności dziennikarzy Telewizji Publicznej od władzy politycznej, dziennikarzy, którzy odważyli się zadać trudne pytania urzędującemu wicepremierowi. Dowodzi też autonomii redakcji i braku ręcznego kierowania redakcjami przez kierownictwo telewizji. Osobiście jestem w bardzo dobrych relacjach z premierem Glińskim. Współpracowaliśmy w Ministerstwie Kultury i była to bardzo dobra współpraca, po której zostało serdeczne koleżeństwo. W niczym to jednak nie krępowało „Wiadomości”. Gdyby „Wiadomości” były dworskie, to lukrowałyby wręcz premierowi Glińskiemu, pod którego nadzór właścicielski jako ministra kultury, w jednym z wariantów likwidacji MSP rozpatrywanych przez rząd, już wkrótce może przejść telewizja. To najlepszy dowód na to, że redakcje są niezależne. Sprawuję ogólny nadzór, ale nie ingeruję w konkretne wydania i treść materiałów.
A czy te materiały o organizacjach pozarządowych, które ukazały się w „Wiadomościach” spełniają, Pana zdaniem, wszelkie kryteria rzetelności, czy też prof. Gliński ma trochę racji zarzucając im nadmierne uproszczenia? W ostatnim odcinku obiektem zainteresowanie stała się nawet żona profesora?
„Wiadomości” jako ostatnie poinformowały o żonie prof. Glińskiego w tej fundacji. Na przykład poprzedniego dnia w długim materiale informowały o tym „Fakty” TVN. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Jest rolą mediów pytać o takie sprawy polityków. Wiadomości podjęły temat fundacji powodowane troską obywateli i szeregiem sygnałów, choćby z mediów społecznościowych, o nieprawidłowościach w tym sektorze, które bardzo często polegały na transferze olbrzymich pieniędzy po uważaniu do NGO w których działają osoby o głośnych nazwiskach. „Wiadomościom” nikt nie udowodnił podania choćby jednej nieprawdziwej informacji w całej serii materiałów o fundacjach. Co więcej, rząd, jak zapowiedziała Premier Beata Szydło, planuje dokonać zmiany przepisów dotyczących NGO w związku z niską efektywnością publicznych miliardów wydawanych na budowę społeczeństwa obywatelskiego przy pomocy NGO. Dlatego głos, jaki w obronie niektórych znanych mu fundacji zabrał prof. Gliński (który nigdy nie został wymieniony w żadnym materiale), odwrócił uwagę od istoty sprawy, czyli prawdopodobnych nieprawidłowości w szeregu innych, które chętnie się profesorem zasłoniły. Wyjątkowo niefortunnym zbiegiem okoliczności było natomiast to, że w dniu w którym zaproszono premiera Glińskiego do „Gościa Wiadomości”, żeby porozmawiać o jego zastrzeżeniach do materiałów „Wiadomościach”, wyemitowano kolejny - ten zawierający spóźnioną informację o jego żonie. To doprowadziło do jego ludzkiej reakcji i przesadnie konfrontacyjnego tonu, który jednak nie może usprawiedliwiać inwektyw. Słowa w takich wypadkach odklejają się od znaczeń i żyją własnym życiem godząc w 10 miesięcy ciężkiej pracy na rzecz dobrej zmiany w telewizji publicznej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Słowa w takich wypadkach odklejają się od znaczeń i żyją własnym życiem godząc w 10 miesięcy ciężkiej pracy na rzecz dobrej zmiany w telewizji publicznej
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Jacek Kurski, prezes TVP.
wPolityce.pl: Bardzo zabolała Pana krytyka Wiadomości ze strony wicepremiera Glińskiego? To pierwszy i dość niespodziewany tak ostry głos ze strony rządu pod adresem zreformowanej TVP…
Jacek Kurski, prezes TVP: W mojej ocenie to nie był głos rządu, tylko osobista wypowiedź. Co do tego po stwierdzeniach miarodajnych osób nie ma wątpliwości. Ale oczywiście wypowiedź najpierw zdziwiła, bo szanuję dorobek Profesora i widzę jak próbuje przywrócić równowagę w finansowaniu kultury i czego sam doświadczył, jak łatwo media broniące III RP podejmują tego rodzaju zarzuty i ten język. Więc wie, że tu trzeba spokoju i rozwagi w języku. Ale ta wypowiedź także zabolała, bo była krzywdząca dla „Wiadomości”.
„Wiadomości” są poważnym i profesjonalnym serwisem, który rzetelnie informuje o ważnych sprawach dla Polaków, wyświetla patologie w wielu obszarach życia publicznego, ciesząc się dużą wiarygodnością społeczną, o czym świadczy ciągle rosnąca, wielomilionowa widownia. I nie zasłużyły na taką krytykę. Zwłaszcza, że mainstream który przez lata okłamywał i ogłupiał Polaków, i dla którego „Wiadomości” w nowym kształcie są solą w oku - wykorzysta każdą okazję do zdyskredytowania pozytywnych zmian w Telewizji Polskiej. Jest tylko jeden pozytyw tej kontrowersji.
Jaki?
Ta sprawa bardzo jasno dowodzi niezależności dziennikarzy Telewizji Publicznej od władzy politycznej, dziennikarzy, którzy odważyli się zadać trudne pytania urzędującemu wicepremierowi. Dowodzi też autonomii redakcji i braku ręcznego kierowania redakcjami przez kierownictwo telewizji. Osobiście jestem w bardzo dobrych relacjach z premierem Glińskim. Współpracowaliśmy w Ministerstwie Kultury i była to bardzo dobra współpraca, po której zostało serdeczne koleżeństwo. W niczym to jednak nie krępowało „Wiadomości”. Gdyby „Wiadomości” były dworskie, to lukrowałyby wręcz premierowi Glińskiemu, pod którego nadzór właścicielski jako ministra kultury, w jednym z wariantów likwidacji MSP rozpatrywanych przez rząd, już wkrótce może przejść telewizja. To najlepszy dowód na to, że redakcje są niezależne. Sprawuję ogólny nadzór, ale nie ingeruję w konkretne wydania i treść materiałów.
A czy te materiały o organizacjach pozarządowych, które ukazały się w „Wiadomościach” spełniają, Pana zdaniem, wszelkie kryteria rzetelności, czy też prof. Gliński ma trochę racji zarzucając im nadmierne uproszczenia? W ostatnim odcinku obiektem zainteresowanie stała się nawet żona profesora?
„Wiadomości” jako ostatnie poinformowały o żonie prof. Glińskiego w tej fundacji. Na przykład poprzedniego dnia w długim materiale informowały o tym „Fakty” TVN. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Jest rolą mediów pytać o takie sprawy polityków. Wiadomości podjęły temat fundacji powodowane troską obywateli i szeregiem sygnałów, choćby z mediów społecznościowych, o nieprawidłowościach w tym sektorze, które bardzo często polegały na transferze olbrzymich pieniędzy po uważaniu do NGO w których działają osoby o głośnych nazwiskach. „Wiadomościom” nikt nie udowodnił podania choćby jednej nieprawdziwej informacji w całej serii materiałów o fundacjach. Co więcej, rząd, jak zapowiedziała Premier Beata Szydło, planuje dokonać zmiany przepisów dotyczących NGO w związku z niską efektywnością publicznych miliardów wydawanych na budowę społeczeństwa obywatelskiego przy pomocy NGO. Dlatego głos, jaki w obronie niektórych znanych mu fundacji zabrał prof. Gliński (który nigdy nie został wymieniony w żadnym materiale), odwrócił uwagę od istoty sprawy, czyli prawdopodobnych nieprawidłowości w szeregu innych, które chętnie się profesorem zasłoniły. Wyjątkowo niefortunnym zbiegiem okoliczności było natomiast to, że w dniu w którym zaproszono premiera Glińskiego do „Gościa Wiadomości”, żeby porozmawiać o jego zastrzeżeniach do materiałów „Wiadomościach”, wyemitowano kolejny - ten zawierający spóźnioną informację o jego żonie. To doprowadziło do jego ludzkiej reakcji i przesadnie konfrontacyjnego tonu, który jednak nie może usprawiedliwiać inwektyw. Słowa w takich wypadkach odklejają się od znaczeń i żyją własnym życiem godząc w 10 miesięcy ciężkiej pracy na rzecz dobrej zmiany w telewizji publicznej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/317275-jacek-kurski-jestem-w-bardzo-dobrych-relacjach-z-premierem-glinskim-rozmawialem-z-nim-sprawe-uwazam-za-zakonczona-nasz-wywiad?strona=1
Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.
Przeczytaj więcejDziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.
Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.
Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.
Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.