Co wam przypomina taka informacja: W pobliżu miejsca kultu gromadzącego tłumy ludzi kręci się podejrzany mężczyzna w sile wieku z nożem, strzykawką wypełnioną białym płynem oraz – co się za chwilę okaże najważniejsze – z odezwą, w której domaga się spełnienia bożych nakazów.
Tak, macie rację oczywiście. To islamski fundamentalista, który w imię morderczych przekonań pragnie dokonać zamachu, a oprócz narzędzi mordu nosi przy sobie (lub zostawia w internecie) przesłanie swojej wiary. Bo w tym przypadku odezwa jest jednoznaczna z przesłaniem dla współwyznawców i wezwaniem do naśladowania.
O „ręcznie napisanej odezwie”, w której miało być żądanie od głowy państwa, aby wprowadzić całkowity zakaz aborcji, doniosła Gazeta Wyborcza niemal natychmiast po zatrzymaniu mężczyzny w Piekarach Śląskich. Pozostałe media powoływały się na nią jako źródło. Kilkanaście godzin potem ta sama gazeta poinformowała, że strzykawka zawierała wodę, ponoć święconą, mężczyźnie nie postawiono zarzutów i zwolniono do domu.
Jednak podtrzymano narrację o rzekomej „odezwie”, pomimo informacji rzecznika prokuratury, że „była to kartka z luźnymi zapiskami pytań”, które zatrzymany chciał zadać prezydentowi, gdyby miał taką możliwość. Strzykawka była bez igły, nóż mężczyzna potrzebował podczas swoich zwyczajowych wędrówek po lasach, więc miał go zawsze przy sobie. Zatem informacja była typowa dla Radia Erewań – odezwa nie była odezwą, mężczyzna nie był fanatykiem z morderczym zapałem w oczach, strzykawka była bezużytecznym rekwizytem jako narzędzie mordu, nóż służył bardzo pokojowym celom.
Tak jednak osiąga się pożądane wrażenie propagandowe, zwłaszcza gdy jest się jednym z pierwszych źródeł. To ono bowiem nadaje ton, niejako ustawia dalszą narrację, jeśli medium jest dostatecznie znane i powszechne. Późniejsze sprostowania i zaprzeczenia nie grają już takiej roli, jakby się mogło wydawać. W tym przypadku pozostawiono w umysłach czerskich wyznawców obraz katolickiego taliba, z nieco tylko zakamuflowanym podtekstem, że w imię całkowitego zakazu aborcji gotów był na wiele, jeśli nie na wszystko. Sugestia analogii polskiego katolicyzmu do islamskiego fundamentalizmu jest wyrazista.
Niby mała rzecz – zamiast poinformować o kartce z zapisanymi pytaniami, informuje się o „odezwie”. Fatalne wrażenie jednak pozostaje. Jakaś odezwa, duże zgromadzenie ludzi w pobliżu świątyni, zdeklarowany zwolennik całkowitego zakazu aborcji (w domyśle fanatyk), nóż, strzykawka…Ktoś, zapewne dużo „ktosiów” uwierzy. W tym samym celu przed kilku miesiącami opublikowano stek bzdur na temat Pierwszej Damy, Agaty Dudy. Potem tylko dodano groteskowo bezczelne wyjaśnienie, że gazeta publikuje plotki, aby je dezawuować.
Można zadać pytanie, kto w takim razie w te bzdury uwierzy? Owszem, uwierzą. Na przykład uwierzą wszyscy ci, w których nie budzi się dość oczywista przecież refleksja, że notorycznego alimenciarza wykreowano na ikonę praworządności. Także ci, którzy kiedyś dali wiarę redaktorom Gazety Wyborczej, że brak reklam od spółek skarbu państwa nie ma wielkiego wpływu na jej kondycję finansową, a dzisiaj znowu wierzą w przesłanie odwrotne, iż ten sam brak reklam to zamach na demokrację i wolność słowa. Że to niesłychanie prymitywne chwyty propagandowe? Po pierwsze, parafrazując klasyka - takie chwyty, jacy odbiorcy przekazu. Po drugie, kto powiedział, że do obalania rządu na ulicach potrzeba ludzi krytycznie myślących?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/316865-jak-za-pomoca-zwyklej-kartki-z-luznymi-zapiskami-wykreowac-na-poczekaniu-katolickiego-taliba
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.