Od chwili, gdy Magdalena Ogórek dołączyła do ekipy programu „W Tyle wizji”, ale także wcześniej, gdy wielokrotnie w programach publicystycznych broniła rządu, jest brutalnie atakowana za swoją rzekomą zmianę poglądów, która to miała jej przynieść profity w postaci intratnej posadki. Problem w tym, że była kandydatka na prezydenta wcale poglądów nie zmieniła.
Gdy Leszek Miller ogłosił, że kandydatką SLD na prezydenta jest Magdalena Ogórek, wylała się na niego fala krytyki, płynąca szerokim strumieniem, m.in. z ul Czerskiej, że postawił na tak mało lewicową kandydatkę. Jednak w ostatnich tygodniach, gdy była kandydatka na prezydenta wielokrotnie wspierała w różnych mediach rząd PiS zmieniono narrację, robiąc z niej niemal komunistkę. Część opinii publicznej po prostu tańczy, jak jej GW zagra.
Przypomnijmy sobie wyborczy program Ogórek. W swoim pierwszym publicznym wystąpieniu była kandydatka SLD ubolewała nad nierównościami społecznymi, wykluczeniem, umowami śmieciowymi, niespójnym prawem czy niewydolnością sądów. Krytykowała wydłużenie wieku emerytalnego, kolejki do lekarzy i system kształcenia, zachęcała do wyzwolenia energii przedsiębiorców, uproszczenia zasad prowadzenia działalności gospodarczej. Zapowiadała też utworzenie jednostek obrony terytorialnej, złożonej z obywateli (tak, tak, to wcale nie był autorski pomysł Antoniego Macierewicza). Zaś w spocie wyborczym, pt. „Polska od nowa” zapowiadała uproszczenie prawa, zmianę systemu podatkowego, który podcina skrzydła polskim przedsiębiorcom, a promuje zachodnie koncerny oraz zatrzymanie w Polsce, emigrującej młodzieży.
Gdzie więc ta rzekoma wolta, którą tak chętnie zarzuca się Magdzie Ogórek? Gdzie ta zmiana poglądów o 180 stopni? Nie sposób się jej doszukać. Za to coraz jaśniejsze staje się dlaczego na konserwatywną, w istocie, kandydatkę postawił Leszek Miller.
Wielu ludzi nie chciało startować, uważając, że to są wybory na niby, bo Komorowski ma 70 procent poparcia
-mówił w Radiu Zet były premier.
SLD grało po prostu na zwycięstwo Bronisława Komorowskiego, w myśl zasady „wszystkie ręce na pokład”. Ogórek miała być więc kandydatem kontrowersyjnym, ale niegroźnym. Groźna stała się dla środowisk liberalnych i lewicowych teraz, wspierając publicystycznie rząd premier Szydło i prezydenta Dudę. Za nic nie pasuje do stereotypu głupiego „mohera”, którego łatwo ośmieszyć. Dlatego Ogórek uwiera Czerską i akolitów.
Bardziej może zastanawiać dlaczego Magda Ogórek chciała być kandydatką partii, z którą się nie utożsamiała. I tu z odpowiedzią spieszy sama kandydatka, która w jednym z wywiadów powiedziała, że gra się takimi kartami, jakie ma się w ręku. Mam niejasne przeczucie, że Magda Ogórek nie powiedziała jeszcze w polityce ostatniego słowa.
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać aktualny numer tygodnika „wSieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/316805-gdzie-ta-straszna-wolta-magdaleny-ogorek-nigdy-jej-nie-bylo-nawet-obrone-terytorialna-kandydatka-sld-miala-w-swoim-programie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.