Wprawdzie (…) śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej (…), ale - żeby od razu tworzyć z niedorajdów politycznych zespół z do odgrywania… - no właśnie czego? Na pierwszy rzut oka - twórcom tego pomysłu chodzi prawdopodobnie o scenki rodzajowe typu „Niechcem, ale muszem”.
Nawiązując do odbytego w dniu dzisiejszym kongresu zalążków Partii Demokratycznej (PD) i Demokratów Europejskich (ED), których siła mocno osłabła prawdopodobnie w skutek niekwestionowanego zwycięstwa Republikanów w USA - to tak, żeby nie prowokować „politycznych inicjatorów” wciąż rosnącym poparciem PiS na polskiej scenie politycznej - nie mogę zaakceptować tego rodzaju „bicia piany” z kilku powodów; po pierwsze, brak poparcia społecznego dla niedookreślonych bytów politycznych, które wcześniej próbowały zaistnieć w świadomości Polaków jako rozhisteryzowani obrońcy demokracji, to wyraźny sygnał żeby zaniechać dalszych wysiłków w tym kierunku, bo można być niechcący posądzonym o kompletny brak rozumu; a bycie na dłużej bezrozumnym Polakiem nie wchodzi w grę przecież. Po wtóre, bajkowy sposób na wyciągniecie z ziemi rzepy Brzechwy nie do każdego przypadku się nadaje.
Po trzecie, tak jak przy powoływaniu do istnienia Platformy Obywatelskiej w 2001, jej czołowi założyciele (Olechowski, śp. Płażyński, Tusk) wabili Polaków ściganiem przestępców w „białych kołnierzykach”, obniżeniem podatków i walką z państwem bezprawia - co po raz kolejny okazało się skuteczną metodą na niezdecydowanych, których rzesza jest wciąż duża - tak teraz zaprezentowany twór bezideowy upatruje swoje szanse w niechęci do wprowadzanych zmian na jakie Polska czekała od co najmniej 80 lat.
Na wspomnianym kongresie były więc trzy widoczne i zajęte krzesła oraz jeden mocno zużyty prezydencki fotel, ustawione pośrodku sali, na których spoczęły cztery wybredne (takie, które trudno zadowolić) pomysły (?) do walki z aktualną władzą, która bezkompromisowo realizuje to co była przyobiecała podczas kampanii wyborczej w 2015. Używając literackiej personifikacji (uosobienia) - skrajne krzesło przemówiło w duchu koniecznego leczenia a nie diagnozowania; widać z tego że infekcja w społeczeństwie jest poważna. Drugie krzesło z ED zgłosiło problem z większością parlamentarną w imię demokracji; bo jak się ma większość w Sejmie, nie można robić co się chce, a to jest fałszywe mniemanie. No i o konsensus poszło, bo demokracja do coś w tym stylu.
Trzecie krzesło też miało „cosik” do powiedzenia, lecz okazało się zdartą płytą z ulicznego KOD. Że niby łączy społeczeństwo, a nie dzieli. W ten deseń przemówiły też dwa nieobecne fotele prezydenckie, których żywot w Pałacu Prezydenckim dobiegł był już dawno końca, ale jakby nie o to chodziło tylko o coś więcej (?) - o wspólną Polskę, w której rząd nie ma władzy nad sumieniami, jakoś tak właśnie. Na tę wieść pozostałe krzesła, biorące udział w kongresie, poczęły bić brawa aż się kurz podnosił.
Głębiej w tle była jednomiejscowa huśtawka - i długa kolejka do niej. Wąsate krzesło poczęło z wolna zadzierać do góry nogi i w ten sposób nabierać wysokości. Po czym śmiało się do rozpuku, że zdobyć trzyma w rękach i że nie ustąpi miejsca aż zabawa się skończy.
Antoni Ciszewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315181-ludzie-bez-honoru-to-ci-co-sieja-spoleczny-zamet-nabzdyczajac-osobiste-ego-bez-poczucia-wstydu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.